Ostatecznie gitarzysta Dream Theater przyjechał do Polski w październiku, na zaproszenie firmy Interton, i zagrał trzy koncerty w Warszawie, Krakowie i Kaliszu. Mimo niezbyt dużego nagłośnienia imprezy (pomijając zawsze czujną radiową Trójkę), przyjazd mistrza zelektryzował fanów DT. W Warszawie pojawiło się ich sporo, mimo, że od razu wiadomo było, że nie będzie to pełny koncert. John przyjechał tutaj promować gitary firmy Ibanez, pokazując i opowiadając o jej możliwościach. W blaszanym "namiocie koncertowym" przy Torwarze (Torwar był miejscem muzycznych targów Intertonu), John, poprzedzony Czanem i Blenders, zagrał tylko godzinę, do akompaniamentu z taśmy. Ale zagrał, zagrał genialnie, a przede wszystkim były to całe utwory:
Przed występem zastanawiałem się, czy John zagra coś z albumów Liquid Tension Experiment, a tu było tego ponad połowa, w tym takie arcydzieła, jak Paradigm Shift i Universal Mind, wykonane w taki sam, wymiatacki sposób, jak na płycie!! Doskonałość techniki Petrucciego po prostu zwaliła mnie z nóg, i nie tylko mnie. W trakcie pokazu większość publiczności albo łapała się za głowy, albo szukała na podłodze szczęki. Jedna godzina wystarczyła, żeby zapewnić mi przeżycia, których nie zapomnę do końca życia. Warto wspomnieć jeszcze o samej "klinice", czyli krótkich lekcjach gry: John zaczął od rozłożenia na czynniki pierwsze głównego tematu z Paradigm Shift, potem zagrał to w normalnym tempie (5 razy szybciej) i poprosił ochotnika z widowni, żeby to powtórzył. Okazało się, że był śmiałek, który zagrał to całkiem dobrze - jak na pierwszy raz! Na pewno nie był początkującym gitarzystą... Dalej Petrucci opowiadał o szczegółach stosowanych przez niego efektów (przystawek) gitarowych przy okazji Hell's Kitchen, oraz techikach frazowania na przykładzie melodyjnego State Of Grace. Dwa ostatnie utwory popłynęły z głośników już bez żadnych dodatkowych opowieści.
Nie ma o czym gadać - kto nie był, niech żałuje, bo John Petrucci wielkim gitarzystą jest. Szczerze mówiąc, po tym koncercie stałem się nagle bardzo krytyczny wobec innych "wioślarzy", którzy nie dorastają mu do pięt....