ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 29.04 - Kraków
- 05.05 - Toruń
- 06.05 - Gliwice
- 07.05 - Katowice
- 08.05 - Łódź
- 09.05 - Warszawa
- 10.05 - Bydgoszcz
- 11.05 - Poznań
- 10.05 - Łódź
- 17.05 - Gdańsk
- 19.05 - Kraków
- 30.05 - Alphen
- 01.06 - Poznań
- 04.06 - Warszawa
- 05.06 - Gliwice
- 06.06 - Żórawina
- 07.06 - Żórawina
- 09.06 - Kraków
- 12.06 - Wrocław
- 23.07 - Warszawa
- 26.07 - Ostrów Wielkopolski
 

koncerty

12.06.2000

King Crimson, Poznań, 9 czerwca 2000

Średni ze mnie fan King Crimson i prawdę mówiąc, po konfrontacji zawartości mojego portfela z wygórowanymi cenami biletów w Warszawie wcale nie zamierzałem się wybierać.

Ale cóż miałem poradzić, gdy na parę dni przed koncertami jeden ze znajomych oferuje nadliczbowe bilety, a drugi dysponuje mniejscem w samochodzie do Poznania? Poratowałem ich i sie przejechałem.

Nie miała to być oczywiście tylko towarzyska przejażdżka; liczyłem na dobry koncert, szczególnie, że miało być sporo ze wspaniałego Thraka. Obawiałem się, jak wypadną utwory z nowej płyty, nieprzyjemnie nastrajały także pogłoski o kiepskiej akustyce hali Areny. Wszystko to się potwierdziło - ale po kolei:

Miejsce zająłem kilka minut przed 20-stą jako jeden pierwszych z naszej grupki i... całe szczęście, bo koncert zaczął się niezwykle punktualnie. Rozpoczęli dosyć dziwnie, bo Into The Frying Pan - jednym z najsłabszych punktów nowej płyty. To chyba dla spóźnialskich, żeby nie mieli czego żałować ;-) Dalej jeszcze 2 kawałki z The ConstruKction of Light: tytułowy, który zabrzmiał bardzo interesująco, szczególnie w drugiej części, oraz My Oyster Soup..., wzbogacony pod koniec o ciekawe improwizacje Frippa, który wydawał ze swojej gitary takie dźwięki, jakby grał na organach... Dalej wreszcie porcja muzyki z Thraka. Dinosaur i One Time wypadły prześlicznie, o czym świadczyła również o wiele żywsza reakcja publiczności. Potem było trochę improwizacji, ProzaKc Blues, Sex Sleep Eat Drink Dream, i na koniec podstawowego setu Larks' Tongues In Aspic + Coda. Muzycy wędrowali za kulisy chyba ze 3 razy, wywołując z konieczności owację, a w międzyczasie zagrali Deception Of The Thrush, Three Of A Perfect Pair (Belew solo), VROOOM i wreszcie Heroes Dawida Bowiego.

Coż by nie rzec, koncert był dobry. Muzycy King Crimson udowodnili swoją wirtuozerię, Belew był w świetnej dyspozycji wokalnej, a żywym i sympatycznym zachowaniem nadał muzyce bardziej przyjazne oblicze. Mimo wszystko od takiego zespołu chyba można spodziewać się więcej. Razem z bisami koncert trwał tylko godzinę i 50 minut - to było zdecydowanie za mało. Żaden z afnów nie obraziłby się, gdyby część występu zajęły utwory z lat 70-tych - tu w ogóle ich nie było! W płaskiej, zastawionej krzesełkami hali Areny nie poczułem tej niepowtarzalnej karmazynowej magii, która tak wielu uzależnia... Na pewno nie ma jej w utworach z The ConstruKction of Light:. Warto było pojechać, by usłyszeć One Time, VROOOM i Dinosaur oraz spotkać się z przyjaciółmi. Berliński koncert Dream Theater pozostaje nie do pobicia...

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS ArtRock.pl na Facebook.com
© Copyright 1997 - 2025 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.