FISH Misplaced Childhood 20th anniversary tour 01.10.2006r. Bydgoszcz Astoria
...na scenie królował On nasz Antychryst. Were we following him? O tak, z pewnością tak!!!
W 2001r. przy okazji ostatniego na trasie Anoraknophobia wystÄ™pu marillion miaÅ‚em okazjÄ™ poznać „walory” akustyczne hali Astorii w Bydgoszczy. Z tego powodu informacja, że wystÄ™p dawnego lidera zespoÅ‚u Marillion przeniesiono w ostatniej chwili do tego obiektu raczej mnie nie ucieszyÅ‚. PomyÅ›laÅ‚em jednak, że skoro kondycja wokalna Fisha od lat nie jest już delikatnie mówiÄ…c najlepsza to być może dużej straty nie bÄ™dzie. ZaÅ‚ożenie bÅ‚Ä™dne, ale w tym przypadku okazaÅ‚o siÄ™ sÅ‚uszne. Nie jakość dźwiÄ™ku królowaÅ‚a tego wieczora.... królowaÅ‚ niepodzielnie FISH. Od wielu lat nie nazywam siebie fanem Wielkiej Ryby. ReprezentujÄ™ raczej tÄ™ frakcjÄ™ sierot po tzw. „starym” marillionie, której nowy GÅ‚os w marillion bardzo siÄ™ spodobaÅ‚, a nowe brzmienie starego GÅ‚osu entuzjazmu nie wzbudziÅ‚o. Ale tym razem Fish postanowiÅ‚ odwiedzić nasz kraj z dzieÅ‚em swego życia – przewspaniaÅ‚ym albumem swego najważniejszego zespoÅ‚u: Misplaced Childhood. Takiej okazji nie można byÅ‚o przepuÅ›cić. CaÅ‚Ä… drogÄ™ do Bydgoszczy sÅ‚uchaÅ‚em jego wersji tego albumu... i no cóż ... nie da siÄ™ tego lepiej zagrać niż zrobiÅ‚ to marillion i zaÅ›piewać lepiej, niż zrobiÅ‚ to Fish... ponad 20 lat temu. Nie oszukujmy siÄ™, możliwoÅ›ci wokalne Fisha sÄ… dziÅ› zupeÅ‚nie inne, caÅ‚kowicie zmieniÅ‚a siÄ™ jego maniera wokalna, a towarzyszÄ…cy mu muzycy nie potrafiÄ… wtÅ‚oczyć odrobiny ducha w odgrywane przez siebie nuty. Dla nich to po prostu nuty. Dla muzyków marillion to byÅ‚y (i sÄ…) emocje. Tyle zimna ocena... i cóż z tego. CaÅ‚kowicie straciÅ‚o to znaczenie, gdy Fish wszedÅ‚ na scenÄ™. A na scenie Fish zamienia siÄ™ w szamana, mistrza ceremonii, przewodnika serc. I zupeÅ‚nie przestaje mieć znaczenie, że nawet nie próbuje wyciÄ…gnąć górnego C, a jego zespół to zdecydowanie nie marillion. Nagle wróciÅ‚a caÅ‚a magia sprzed lat. Fish jest jak hipnotyzer. W jednej chwili potrafi doprowadzić zgromadzonych do zbiorowej euforii by w uÅ‚amku sekundy jednym gestem karnie wszystkich wyciszyć. I wszyscy go sÅ‚uchajÄ…, Nikt nie Å›mie otworzyć ust w momentach, w których byÅ‚oby to nie na miejscu. Ten czÅ‚owiek posiadÅ‚ moc sterowania ludzkimi emocjami.
Â
Początek występu jeszcze tego nie wskazywał. Pierwszą część poświecił Fish swej solowej działalności. Od Big Wedge do Credo, poprzez Moving Targets, Brother 52, Golsfish & Clown (i chyba coś jeszcze... nie pamiętam). Utwory zostały przyjęte ciepło, ale u mnie i wielu innych tętna nie przyśpieszyły. Potem muzycy zeszli ze sceny, a z głośników popłynęły dźwięki, które dobrze pamiętali uczestnicy koncertów marillion z roku 1987 oraz wszyscy posiadacze płyty The Thieving Magpie: La Gazza Ladra Rossiniego. Już to intro wywołało falę entuzjazmu, ale gdy muzycy weszli na scenę, gdy zabrzmiały pierwsze dźwięki Pseudo Silk Kimono, gdy na scenę wkroczył Fish (przypominający dziś jako żywo Ryszarda Rynkowskiego) tłum oszalał. Takiej zbiorowej histerii jeszcze nie widziałem. I tak było już do końca. Gdy trzeba było Fish wyciszał tłum jednym skinieniem, a ten znów wpadał w euforię przy kolejnych utworach. Najmocniejsze momenty to oczywiście Kayleigh, Lavender, Blue Angel, Heart Of Lothian, Lords Of The Backstage, Threshold i Childhood End. Nieśmiertelne kawałki. Po odegraniu całego Misplaced Childhood przyszła pora na bisy.
I choć niespodzianek nie było emocji nie brakowało, bo to były same marillionowe klasyki: Incommunicado, Market Square Heroes i.... Fugazi.
I co z tego, że wokalnie było tak sobie. I co z tego, że muzycy (ależ jestem nudny).. i co z tego, że oprawa wizualna skromniutka. Co z tego, skoro na scenie królował On nasz Antychryst. Were we following him? O tak, z pewnością tak!!!