ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 05.05 - Toruń
- 06.05 - Gliwice
- 07.05 - Katowice
- 08.05 - Łódź
- 09.05 - Warszawa
- 10.05 - Bydgoszcz
- 11.05 - Poznań
- 10.05 - Łódź
- 17.05 - Gdańsk
- 19.05 - Kraków
- 30.05 - Alphen
- 01.06 - Poznań
- 04.06 - Warszawa
- 05.06 - Gliwice
- 06.06 - Żórawina
- 07.06 - Żórawina
- 09.06 - Kraków
- 12.06 - Wrocław
- 23.07 - Warszawa
- 26.07 - Ostrów Wielkopolski
- 27.07 - Ostrów Wielkopolski
 

koncerty

10.05.2000

Jethro Tull, Katowice, 6 maja 2000

Ponieważ kupiłem bilet "na płytę", to pod Spodkiem pojawiłem się już o 16:30 aby zapewnić sobie właściwe miejsce w kolejce do wejścia, a co za tym idzie miejsce tuż przy barierce pod samą sceną.

I tu pojawiło się pierwsze zdziwienie - pod Spodkiem o tej porze byłem jedynie ja, około 10 fanów i 8 koników sprzedających bilety. W kasie o tej porze także można było kupić bilety, lecz jedynie na najwyższe "koronowe" sektory. Podobna frekwencja utrzymywała się do momentu, gdy zwarta i silna grupa ochroniarzy otwarła drzwi i zaczęto wpuszczać nas do środka. Nauczony zdobytym doświadczeniem, popędziłem w stronę wejścia na sektory i płytę. Wejście było już otwarte, więc wpadłem do środka pokazując kolejnemu ochroniarzowi bilet i ..... cholera mnie wzięła. Cała płyta zastawiona była krzesłami. Nie wiem czy organizatorzy całkowicie oszaleli (można to określić bardziej dosadnie), czy też zespół zażyczył sobie tego w ostatniej chwili. Fakt jest jednak taki, że kupiłem bilet na płytę, bez żadnej informacji, że będą na niej ustawione krzesła. Według mnie jest to klasyczny przejaw arogancji organizatorów koncertów i brak dbałości o interesy fanów, czyli osób dzięki którym koncerty mają rację bytu i napędzają organizatorom dużą kasę. Wracając jednak do samego koncertu. Dopadłem krzesełka w pierwszym rzędzie tuż przed mikrofonem Andersona i rozpocząłem godzinne oczekiwanie na początek koncertu. Równo o 19:00 na scenie pojawił się zespół Closterkeller. Zagrali koncert w wersji akustycznej. Na temat czy był to dobry koncert nie będę się wypowiadał, bo zespołu nie lubię, a myślami byłem przy Jethro Tull. Z kronikarskiego obowiązku podam jedynie, że po każdym utworze były brawa (klaskało więcej niż 10 osób), nie było chamskich okrzyków typu "do domu ....", jakość dźwięku była bardzo dobra. Ponieważ nie słuchałem zbyt dokładnie mogłem wiec zająć się obserwacją zachowania zespołu na scenie. Obaj gitarzyści i klawiszowiec stali lub siedzieli prawie bez ruchu. Zastanowiło mnie natomiast zachowanie Orthodoksyjnej wokalistki - stała na scenie jak przymurowana. Jedyne gesty jakie wykonywała to: obie ręce w geście błagalnym wzniesione do góry, pełny opad rąk w dół, lewa ręka podniesiona do góry z dłonią wygiętą w lewą stronę, opuszczenie lewej ręki a następnie podniesienie w identycznym geście ręki prawej. Trudno mi określić czy to jest standardowe zachowanie koncertowe, czy też ze względu na to, że koncert był bez prądu to i wokalistkę pozbawiono zasilania. Występ Closterkellera trwał równo pół godziny. Dalej nastąpiła przerwa techniczna na zniesienie sprzętu i równo o 20:00 rozpoczął się KONCERT.

Zestaw utworów był następujący:

Zestaw główny

1. For A Thousand Mothers
2. Nothing Is Easy
3. Thick As A Brick
4. Hunt By Numbers
5. Jeffrey Goes To Leicester Square
6. Bouree
7. Habanero
8. Fat Man
9. Secret Language Of Birds
10. Instrumentalny utwór grany przez Martina Barre
11. Dot Com
12. A.W.O.L.
13. Boris Dancing
14. Hunting Girl
15. My God
16. Passion Jig
17. Locomotive Breath

Bisy:

1. Aquadiddley (mieszanka utworów z płytu Aqualung)
2. Living In The Past
3. Cheerio (utwór poprzedzony wniesieniem na scenę 3 balonów z nadrukiem fletu)

Jak wiec widać było dużo starych przebojów oraz 5 nowych utworów z płyty "Dot Com" i najnowszej solowej płyty Iana Andersona, co powinno usatysfakcjonować każdego fana Jethro Tull (ja byłem "w niebo wzięty"). Pod względem technicznym także koncert był idealny - jakość dźwięku była wspaniała, a wszystkie instrumenty były doskonale słyszalne. Ale najważniejsze było to co działo się na scenie - a działo się dużo. Ian Anderson był w doskonałej formie zarówno głosowej jak i kondycyjnej. Szalał po scenie aż miło, wielokrotnie też zaprezentował swoją figurę koncertową z której jest znany na całym świecie (patrz okładka "Living In The Past). Jednak najważniejszą rzeczą (oczywiście poza wspaniałą muzyką) była humorystyczna oprawa koncertu: co chwila pomiędzy utworami Anderson opowiadał jakiś dowcip, żartował z pozostałymi muzykami. Może to zabrzmi dziwnie w recenzji koncertu, ale dawno już tak się nie uśmiałem. Oto niektóre przykłady:

  1. zapowiedź "Thick As A Brick": "Dwa poprzednie utwory były stare - pochodziły z 1969 roku. Następny utwór jest nowy i pochodzi z .........1972 roku".

  2. Zapowiedź "Jeffrey Goes To Leicester Square": "Gdy powstał ten utwór nasz basista jeszcze się nie urodził. Nie był nawet takim małym nasieniem."

  3. Zapowiedź "Boris Dancing": "Ten utwór jest dedykowany Borysowi Jelcynowi - Był ogromnym zagrożeniem dla Zachodu, ale nigdy nie nacisnął guzika, nie wystrzelił głowic nuklearnych. Mam swoja teorię na ten temat - moim zdaniem Jelcyn nigdy tego nie zrobił, bo był zbyt pijany żeby odnaleźć przycisk."

W trakcie koncertu pojawiało się też dużo humoru sytuacyjnego. Celowali w tym Andy Giddings i Jonathan Noyce. Często prowadzili swoistą rywalizację instrumentalną z cyklu "a mój instrument jest ważniejszy i ja gram ważniejsze partie". W trakcie "Fat Man" obaj panowie stali przy jednym mikrofonie z rękami z tyłu i z kamiennymi twarzami. Giddings zaopatrzony był w akordeon a Noyce stał bez żadnego instrumentu. W pewnym momencie okazało się jednak, że Noyce ma marakasy a Giddings tamburyn i obaj mają na tych instrumentach grać. Noyce zaprosił Giddingsa do zagrzechotania przy mikrofonie, a potem Goddings zaprosił Noyse'a do tego samego. I tak prawie przez cały utwór. Gdy utwór dobiegał końca Giddings zszedł ze sceny i zaraz wrócił z czymś co przypominało stojak na nuty przykryty czarnym pokrowcem. Ustawił to coś na scenie i rozpoczął celebrować zdjęcie pokrowca. Wtedy to okazało się, że jest to coś w rodzaju dużej trąby rowerowej. Na tym "instrumencie" wykonał jedno trąbniecie do mikrofonu.
Szczerze powiem, że trudno jest opisywać te wszystkie dowcipy i wygłupy. To naprawdę trzeba było zobaczyć. Tak samo jak trzeba było zobaczyć minę publiczności, gdy w trakcie "Hunting Girl" nagle rozległ się dzwonek telefonu komórkowego. Wszyscy muzycy (i część publiczności) zaczęli sprawdzać swoje telefony. Okazało się, że dzwonił telefon Andersona. Rozpoczęła się rozmowa przy mikrofonie: "Halo!. Ale my jesteśmy w trakcie koncertu. Kogo pan szuka? Aha! Blondynka w brązowym żakiecie i białej bluzce. Ale ona siedzi tu z mężem. To ja lepiej przekażę jej telefon". W tym momencie Anderson przekazał telefon jednemu z pomocników technicznych, a ten podał telefon damie która siedziała w pierwszym rzędzie 7 miejsc ode mnie. Po koncercie dowiedziałem się od tej damy, że na telefonie jest dedykacja od zespołu Jethro Tull. Tak to dowcip zamienił się w rewelacyjna pamiątkę z koncertu. Cholera czemu nie jestem piękną blondynką w sukni mini?????? I ostatni z dowcipów: w trakcie "My God" na scenę wszedł królik który zgubił swoje okulary. Szedł przez scenę obijając się o muzyków, aż w końcu Martin Barre dał mu wielkie różowe okulary.

Muzyki granej przez zespół nie będę opisywał bo chyba wszyscy ja znają, a kto nie zna niech biegnie do najbliższego sklepu muzycznego i kupuje płyty bo warto. Co do frekwencji na koncercie, to Spodek nie pękał w szwach. Na moje oko było jakieś 3000 osób, co zaowocowało tym, że osoby mające bilety najtańsze (na najwyższe sektory) zostali przez organizatorów zaproszeni do droższych niższych sektorów. Podsumowując tą recenzje: był to najlepszy z 3 koncertów Jethro Tull jakie odbyły się w Spodku. Widowisko było rewelacyjne i muzycznie i rozrywkowo. Jedyne co trochę zepsuło mi humor (do momentu początku koncertu) to krzesełka na płycie. Mam nadzieję, że za tą zbrodnię organizatorzy będą smażyli się w piekle.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS ArtRock.pl na Facebook.com
© Copyright 1997 - 2025 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.