4 października roku 2005. Czekałem na ten dzień bardzo długo, bo jakieś 5 lat. W 2000 roku, kiedy już na poważnie zainteresowałem się muzyką Dream Theater, marzyłem aby zobaczyć ich na żywo. Koncert w Bydgoszczy przeszedł mi koło nosa, a do Krakowa nie pojechałem ze względów zdrowotnych. Po tym jak trasa koncertowa, promująca wyśmienity krążek "Train Of Thought" ominęła nasz piękny kraj, wszyscy fani mistrzów progresu liczyli na to, że tym razem się uda. Na szczęście organizatorzy (dobrze znany pan Kosiński oraz portal Rockserwis.pl) stanęli na wysokości zadania i przygotowane 6000 wejściówek na jedyny występ w poznańskiej "Arenie" rozeszło się bardzo szybko
Do stolicy Wielkopolski, wraz z Verminardem, postanowiliÅ›my udać siÄ™ pociÄ…giem, co biorÄ…c pod uwagÄ™ aktualne ceny paliwa, okazaÅ‚o siÄ™ bardzo opÅ‚acalnym posuniÄ™ciem. Już w wagonie czuć byÅ‚o niesamowite podekscytowanie. TÅ‚umy w koszulkach DT, zapchane przedziaÅ‚y, gorÄ…ce dyskusje na temat spodziewanej tracklista, nawiÄ…zane przypadkowo znajomoÅ›ci – to wszystko nakrÄ™caÅ‚o jeszcze bardziej. Po dość mÄ™czÄ…cej podróży (pozdrawiam starszÄ… paniÄ…, przez którÄ… musieliÅ›my stacjonować w korytarzu), uprzyjemnionej jedynie miÅ‚ym towarzystwem i lekturÄ… ostatniego numeru "Pure Metal", ok. godz. 15.30 dotarliÅ›my do Poznania. Jeszcze tylko sprytnie kupiliÅ›my od razu bilety na powrót i już mogliÅ›my iść zwiedzać.
Na początku odnaleźliśmy samą "Arenę", co dzięki tłumom ludzi zmierzającym w tym samym kierunku nie było trudne. Po drodze wpadliśmy na chwilę do świetnego komisu z płytami, jednak kasę zatrzymaliśmy na cele konsumpcyjne : ). Na miejscu obejrzeliśmy sam klub od zewnątrz i wraz z grupką dziennikarzy poczekaliśmy chwilę na przyjazd zespołu. Kiedy jednak zorientowaliśmy się, że dzięki kordonowi ochroniarzy jedyne, co dane nam będzie sfotografować to olbrzymie autokary ze sprzętem, udaliśmy się coś przekąsić. Przez ponad pół godziny nie mogliśmy trafić na żadnego "chińczyka" ani "kebab", tak nieodzowny w Warszawie. W końcu znaleźliśmy wyborną pizzerię, gdzie za niewielkie pieniądze najedliśmy i napiliśmy się niczym Zagłoba, debatując o wybranych krążkach z dyskografii Dream Theater. Jeszcze tylko powrót pod halę, godzinne czekanie pod obleganym wejściem dla prasy (ależ było zimno!), które spędziliśmy śmiejąc się z ekscentrycznych i szalonych maniaków Teatru (szczególnie tych zza wschodniej granicy, : )), odhaczenie się na liście i już mogliśmy entuzjastycznie wbiec na dość sporą salę. Zamiast zajmować sobie najlepsze miejsca tuż pod sceną, pokręciliśmy się po obiekcie, porozmawialiśmy z fanami, obsługą, przemiła ochroną, zrobiliśmy kontrolne zdjęcia, na koniec popukaliśmy się w czoło oglądając ceny w "Sklepiku Marzeń".
Kiedy w koÅ„cu usadowiliÅ›my siÄ™ na pÅ‚ycie, jakieÅ› 5 metrów od sceny, adrenalina z każdÄ… minutÄ… zaczęła coraz bardziej uderzać do gÅ‚owy. "Jestem tutaj, za chwilÄ™ bÄ™dÄ™ Å›wiadkiem jednego z najważniejszych przeżyć w moim życiu… the dream is true!". Nie wyobrażaÅ‚em sobie, aby na tym koncercie nie brać czynnego udziaÅ‚u w dopingowaniu swoich idoli. Kiedy rozlegÅ‚y siÄ™ pierwsze dźwiÄ™ki "The Root Of All Evil", opadÅ‚a kurtyna i oczom naszym ukazaÅ‚ siÄ™ jak zwykle zasÅ‚aniajÄ…cy pół sceny zestaw perkusyjny Mike’a, dość skromny telebim, John Petrucci w kosmicznych spodniach oraz reszta zespoÅ‚u rozpoczęło siÄ™ istne szaleÅ„stwo i euforia. Takiego Å›cisku na koncercie jeszcze nie pamiÄ™tam. Barierki niebezpiecznie blisko przesunęły siÄ™ w stronÄ™ sceny, ochroniarze robili co mogli upychajÄ…c ludzi metalowymi sztachetami, ludzie mdleli i przewracali siÄ™. Dugi kawaÅ‚ek w setliÅ›cie swoim tytuÅ‚em okreÅ›la to, co dziaÅ‚o siÄ™ wÅ‚aÅ›nie pod scenÄ…. "Panic Attack" sprawiÅ‚, że na swoim miejscu pozostali tylko najwytrwalsi. WalczÄ…c ostro o miejsce, zagrzewaliÅ›my publikÄ™ do Å›piewu i zsynchronizowanych oklasków oraz krzyków, w dodatku osobiÅ›cie staraÅ‚em siÄ™ wychwycić jak najwiÄ™cej z tego, co dziaÅ‚o siÄ™ na scenie. Mike na pierwszÄ… część 3-godzinnego koncertu wÅ‚ożyÅ‚ koszulkÄ™ z polskim godÅ‚em, John M. rozbrykaÅ‚ siÄ™ troszkÄ™, wykonujÄ…c dziwne ruchy (jeszcze trochÄ™, a może powie coÅ› do mikrofonu!), Petrucci strzelajÄ…c niecodzienne maski katowaÅ‚ jeden z wielu przygotowanych na ten koncert instrumentów, Å‚ysol Rudess obracaÅ‚ siÄ™ na podeÅ›cie, tak jak znamy to z wszelakich video-bootlegów i DVD, za to James… James wypadÅ‚ tego dnia Å›wietnie. Na nim skupiÅ‚a siÄ™ uwaga wszelkich malkontentów, ten jednak nie daÅ‚ plamy i wiÄ™kszość partii wykonaÅ‚ idealnie.
Jako że trasÄ… "Octavarium" Nowojorczycy Å›wiÄ™tujÄ… 20-lecie istnienia zespoÅ‚u, kolejne utwory byÅ‚y uÅ‚ożone chronologicznie. Kiedy na telebimie pojawiÅ‚a siÄ™ okÅ‚adka trzeciego demo Majesty (pierwotna nazwa DT), a z gÅ‚oÅ›ników poleciaÅ‚y dźwiÄ™ki "Another Won", tÅ‚um przez chwilÄ™ nie wiedziaÅ‚ o co chodzi. Ja natomiast niemalże oszalaÅ‚em, bynajmniej nie z powodu wyboru "Another Won", bo utwór to lichy, ale dlatego, że czuÅ‚em, jakby PoznaÅ„ potraktowano wyjÄ…tkowo. Wiem, że takie "kwiatki" jak kompozycje Majesty nie pojawiajÄ… siÄ™ zbyt czÄ™sto. To samo mógÅ‚bym powiedzieć o kolejnym, tym razem chyba moim ulubionym kawaÅ‚kiem, czyli "A Fortune In Lies". Publiczność także zareagowaÅ‚a entuzjastycznie, a ja z grupkÄ… zagorzalców wyÅ›piewaÅ‚em z Jamesem caÅ‚y utwór. Charakterystyczna okÅ‚adka na planszy zwiastowaÅ‚a przejÅ›cie do opus-magnum Dream Theater, czyli pÅ‚yty "Image And Words". Cieszy wybór niesamowitego "Under A Glass Moon", zaraz po nim pojawiÅ‚o siÄ™ chóralnie odÅ›piewane "Caught In A Web", nastrojowe "Peruvian Skies", z wplecionymi motywami "Wish You Were Here" i "Wherever I May Roam", oraz apogeum pierwszej części – "Fatal Tragedy". "About The Crash" i "Loosing Time/Grand Finale" pochodzÄ…ce ze suity "6DOIT" fantastycznie zakoÅ„czyÅ‚y tÄ… odsÅ‚onÄ™ koncertu. Krótka przerwa, wymiana uwag na temat brzmienia (które w każdym niemal miejscu byÅ‚o bardzo dobre) i już intro z "As I Am" wprowadza nas w drugÄ… część misterium. Nie byÅ‚ bym sobÄ…, gdybym sprawnie nie dostaÅ‚ siÄ™ niemal pod samÄ… scenÄ™ : ). ZmiażdżyÅ‚y nas najbardziej chyba oczekiwane tego dnia kompozycje "As I Am" i "Endless Sacrifice" . Z kolei "I Walk Beside You", "Sacrificed Sons" i mistyczne przedstawienie w postaci "Octavarium" daÅ‚y szansÄ™ na odpoczynek szaleÅ„com takim jak ja. W pewnym momencie plujÄ…cemu ciÄ…gle i rzucajÄ…cemu paÅ‚eczki Portnoyowi przyszedÅ‚ w sukurs Rudess, który wdziaÅ‚ niecodzienny górniczy kask : ). Na bisy, które pobudziÅ‚y publikÄ™ do szaleÅ„stwa jak na poczÄ…tku, wybrane zostaÅ‚y "In The Name Of God" i przepiÄ™kna ballada "The Spirit Carries On". To jednak nie koniec. PozostaÅ‚o zmierzenie siÄ™ z legendÄ… "Images And Words". ZagÅ‚uszajÄ…c pierwsze takty "Pull Me Under" i przekrzykujÄ…c Jamesa w refrenie, fani omal nie rozsadzili "Areny". Klasyk przeszedÅ‚ delikatnie w prog-metalowy techniczny elementarz, czyli utwór "Metropolis", co byÅ‚o speÅ‚nieniem moich marzeÅ„.
"You've been the best fucking audience so far" – tymi sÅ‚owami pożegnaÅ‚ nas Mike Portnoy. I sÅ‚usznie. Publiczność byÅ‚a tego wieczoru najlepsza. A muzycy (nie mówiÄ…c o organizatorach) moim skromnym zdaniem potraktowali nas trochÄ™ oziÄ™ble. Nie chcÄ™ już wspominać usuwania ludzi z "Areny" siÅ‚Ä…, braku zaplanowanego spotkania z zespoÅ‚em, w bólach wziÄ™tych autografów i nagÅ‚ego znikniÄ™cia caÅ‚ego zespoÅ‚u. Jednak może to tylko moje wrażenie? Może wynika to z tego, że mój pierwszy koncert Dream Theater tak strasznie sobie wyidealizowaÅ‚em, że niektóre rzeczy byÅ‚y po prostu utopiÄ…? Pogrążony w mroku zimnego kolejowego przedziaÅ‚u, zastanawiaÅ‚em siÄ™, czy byÅ‚ to po prostu kolejny, zwyczajny wystÄ™p Teatru na europejskiej trasie, czy może najwspanialsze, wyjÄ…tkowe i niezapomniane przeżycie… NastÄ™pnego dnia nie miaÅ‚em już wÄ…tpliwoÅ›ci.