W minioną sobotę w Nowohuckim Centrum Kultury w Krakowie doszło do dość niecodziennego świętowania dwóch jubileuszy. Swoje 25-lecie obchodziła formacja Millenium, zaś 30 lat celebrowała audycja Artura Chachlowskiego, Mały Leksykon Wielkich Zespołów…

Dlaczego dość niecodziennego? Bo choć zwieńczeniem tego trwającego ponad cztery godziny wieczoru był występ krakowian, podczas którego naprawdę sporo się działo, to wcześniej były inne mini recitale zaskakujących gości a i sporo ciekawych rozmów oraz wspomnień. Swoistego prestiżu wydarzeniu dodawały nowoczesne i komfortowe wnętrza NCK, bardzo dobre nagłośnienie i wypełniona po brzegi fanami sala i to tymi nie tylko z Polski, ale i z innych kontynentów!

Wszystko zaczęli dwaj główni bohaterowie wieczoru, Artur Chachlowski i Ryszard Kramarski, którzy w kilkunastominutowej rozmowie wprowadzili wszystkich „w temat”, przy okazji wspominając swoje początki. Po niej rozpoczęło się „Małoleksykonowe” świętowanie. Siedzący przy stoliku z boku sceny szef MLWZ zapraszał na nią swoich gości, wśród których była jedna z pierwszych, niezwykle wiernych miłośniczek audycji, która pewnego wieczoru, podczas programu, zadzwoniła do prowadzącego, co zresztą później stało się już pewną tradycją.

Nie da się jednak ukryć, że wszyscy ostrzyli sobie zęby na gości muzycznych, a ci naprawdę byli zacni. Bo kilka piosenek na scenie dla jubilata i zebranych zaśpiewał polski artysta ukrywający się pod pseudonimem Colin Clue, niejako odkryty przez dziennikarza. Niecodzienności wydarzeniu dodawały dwa fakty. Na krakowskiej scenie muzyk po raz pierwszy pokazał słuchaczom swój wizerunek, dając tym samym premierowy mini koncert! Jakby tego było mało obaj panowie spotkali się tego dnia osobiście po raz pierwszy a Colin Clue napisał i zaśpiewał dla redaktora specjalny utwór Universery Song, którego tekst na dyplomie (wraz z pendrive’m z muzyką) wręczył Chachlowskiemu.

Kolejnym Małoleksykonowym gościem był Morten Clason z norweskiej formacji The Windmill, który w swoim kameralnym i ascetycznym występie na głos, akustyczną gitarę i flet urzekł przede wszystkim swoją skromnością i nieudawanym stresem, o którym nawet wspomniał. Tuż po nim na scenie pojawiły się już gwiazdy grubego, progresywnego kalibru – Stuart Nicholson i Dean Baker z legendarnego już brytyjskiego Galahad, którzy pod szyldem Galahad Stripped wykonali kilka swoich -  ogołoconych z bębnów, gitar i potężnej elektroniki, pełnych wszak pięknej melodyki - klasyków (Guardian Angel, This Life Could Be My Last, The Last Goodbye), ale też cover grupy Rammstein, Mein Herz brennt.

Po trwającej kwadrans przerwie, pełnej głośnych rozmów wokół wypasionego sklepiku z płytami wszystkich występujących artystów (i nie tylko), pomieszczonego w foyer NCK, na scenie zameldowała się gwiazda tego wieczoru, krakowska grupa Millenium. To był faktycznie dość wyjątkowy i historyczny występ i to nie tylko dlatego, że grupa nie grała w swoim rodzinnym mieście przez osiem lat a sam koncert był rejestrowany na potrzeby koncertowego wydawnictwa Blu-ray/CD. Bo w czasie dwugodzinnego wydarzenia Kramarski wraz z muzykami formacji (Piotr Płonka, Krzysztof Wyrwa, Grzegorz Bauer, Łukasz Płatek oraz dokoopotowany z tRKproject Łukasz Kruczek) wykonał repertuar z wszystkich swoich muzycznych projektów. Ze sceny wybrzmiały zatem nie tylko nagrania Millenium, ale też wspomnianego tRKproject, Framauro i FatherSon, stąd nieprzypadkowo całość przedsięwzięcia nazwano Millenium Universum Show.

I choć sam koncert (ze względu na charakter samej muzyki) nie miał jakiegoś wielkiego tempa, to sceniczne roszady, pełne personalnych podmianek musiały robić wrażenie. No bo miło było usłyszeć trzech wokalistów Millenium na jednej scenie. Najmłodszy z nich, Dawid Lewandowski, zaśpiewał sam kilka Millenijnych utworów (A World Full Of Spies, Name Of The Sand, Envy, Hope Dies Last i The Sound Of War). W Born in 67 towarzyszył mu już Łukasz Gałęziowski a największym niuansem tego duetu był fakt, że panowie tuż przed samym występem, już na scenie, dogadywali się co do tego… jak podzielić śpiewany tekst (!!) a sam Gałęziowski zrezygnował nawet z odsłuchu. Wcześniej, zaproszony wprost z miejsc dla publiczności, pięknie wykonał intymne Light Your Cigar. Nie można też pominąć duetu Lewandowskiego z Anią Batko w kończącym cały koncert Past The Veil Of Clouds, czyli w singlu pochodzącym z wydanej właśnie ostatniej płyty Millenium, The Lost Melodies.

A skoro mowa o Ani Batko. Ta kilkukrotnie wychodziła na scenę wykonując utwory tTKProject (The Killing Songs Of Sirens, Penelope, Twelve Spaceships i Odysseus) i jej wokalne partie z pewnością były ozdobą całego koncertu. W sobotę wybrzmiały też dźwięki innego projektu Ryszarda Kramarskiego FatherSon, który stworzył z synem Michałem. Fajnie było patrzeć, jak podczas Generation War, Like Father Like Son i Goldfish – przynajmniej wizualnie – zbliżyły się do siebie dwa skrajne muzyczne światy: progrock i rap. Bo Michał, w trakcie wykonywania dość niespiesznych i niekiedy wzniosłych utworów, nie uciekał od charakterystycznych scenicznych ruchów raperów, czy hip-hopowców.

Najmocniejsze momenty? Z pewnością świetne wykonanie When I fall przez jeszcze jednego tego wieczoru wokalistę Millenium, Marka Smelkowskiego, absolutnie sensacyjny duet Kramarski – Stuart Nicholson we Framaurowym Records From My Shelf, w którym wokalista Galahad wykonywał refren, oraz świetne gitarowe, solowe tyrady Marcina Kruczka, który nie tylko fantastycznie się pojedynkował z Piotrem Płonką w Past The Veil Of Clouds, ale przede wszystkim rozgrzał gitarowymi emocjami w Like Father, Like Son.

Przesympatyczny wieczór, pełen wspomnień, muzyki, spotkań i ciekawych rozmów. Miło, że będzie można do niego już niebawem wrócić, dzięki koncertowemu wydawnictwu.