ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 07.12 - Szczecin
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
- 07.12 - Warszawa
- 08.12 - Warszawa
- 11.12 - Katowice
- 18.12 - Wrocław
- 01.02 - Warszawa
- 04.02 - Kraków
- 09.02 - Warszawa
- 21.02 - Gliwice
- 01.03 - Warszawa
- 02.03 - Kraków
- 03.03 - Wrocław
 

koncerty

30.07.2024

OSTRÓW ROCK FESTIVAL, Ostrów Wielkopolski, Zalew Piaski - Szczygliczka, 27-28.07.2024

OSTRÓW ROCK FESTIVAL, Ostrów Wielkopolski, Zalew Piaski - Szczygliczka, 27-28.07.2024

Czwarta edycja Ostrów Rock Festival przeszła do historii. Z pewnością tej chlubnej, choć przy tak bogatej i dość zróżnicowanej artystycznie ofercie pewni wykonawcy podobali się bardziej, inni nieco mniej…

Tegoroczne wydarzenie miało podobną formułę do tej ubiegłorocznej. Fani dobrych rockowych brzmień zebrali się nad ładnie położonym zalewem Piaski-Szczygliczka i przez dwa festiwalowe dni śledzili sceniczne wydarzenia w specjalnym, koncertowym namiocie. Ten, po raz kolejny, okazał się zbawienny, bowiem pod koniec sobotniego wieczoru przypomniał o sobie ulewny deszcz. Organizatorzy tradycyjnie zadbali o szeroką ofertę gastronomiczną w przystępnych cenach, sporą ilość stoisk z płytami i koncertowym „merczem”. Była też propozycja dla tych lubiących literaturę.

Dobrze, że kontynuowano spotkania z artystami niewystępującymi na festiwalu. Te odbywały się w mniejszym namiocie, w tak zwanej Promo Zone. Niezwykle rzeczowe i interesujące rozmowy przeprowadzane przez Andrzeja Dąbrowskiego przyciągnęły chyba w tym roku jeszcze więcej słuchaczy. Sam z uwagą wysłuchałem wywiadów z Pinn Drop, Error Theory, czy Red Lust i tylko żałowałem, że czasami musiałem z nich zbyt szybko uciekać, bo już w głównym namiocie rozpoczynał się kolejny koncert.

Czas na parę słów o samej muzyce, wszak to ona na każdym festiwalu jest najważniejsza. W tym roku zagrało aż dwanaście zespołów, często znacznie różniących się stylistycznie od siebie, co traktuję jako ogromną wartość dodaną całego wydarzenia. W dalszym ciągu dominują w nim artyści z szeroko rozumianego kręgu progresywnego rocka, jednak nazwa festiwalu jest bardziej „pojemna”. I warto to wykorzystać. Dorzucenie mu jeszcze więcej stylistycznej świeżości mogłoby przyciągnąć szerszą grupę odbiorców z różnych szuflad. Słuchaczy wzajemnie odkrywających dla siebie te mniej znane muzyczne poletka.

Gwiazdą pierwszego dnia była szwedzka formacja Pain Of Salvation, która faktycznie zagrała najlepszy koncert wieczoru. Gdy artyści odpalili na początek wściekły Accelerator i zaczęli siać istny armagedon, czułem, że to już inna, zdecydowanie „klasowa muzycznie” bajka. Zresztą, wybrzmiewające zaraz Reasons, kapitalne Meaningless i cudne Wait utrzymały mnie tylko w tym przekonaniu. W zasadzie ich koncert był przeglądem tego, co u nich najlepsze, bo w drugiej części występu artyści sięgnęli po swój już kultowy album The Perfect Element Pt. 1 prezentując z niego Used, Ashes i świetne The Perfect Element, które zakończyło – pewnie zbyt krótki dla niektórych – występ.

Inne plusy tego pierwszego dnia? Z pewnością otwierające festiwal Dispelled Reality, które swój występ oparło odważnie na, w większości nowych, piosenkach (czyli nie na tych znanych z brawurowej EP-ki Świt). Ostatni raz, Schemat, czy Konaj me serce do wiersza Kazimierza Przerwy-Tetmajera, mimo że słyszane po raz pierwszy, urzekły mnie nie tylko muzyczną formą, ale też piękną melodyjnością, taką czerpiącą ze słowiańskiego ducha. Do tego mnóstwo ekspansywnych saksofonowych figur Jakuba Kotowskiego „robiło robotę”. Po tym występie nie mogę się doczekać ich pierwszego, pełnowymiarowego albumu i po mojej sympatycznej, pokoncertowej rozmowie z wokalistą Łukaszem Jurkowskim… jestem dobrej myśli.

Kolejną formacją, która tego dnia zrobiła dobre wrażenie, było Acute Mind, ujmujące mnie - między innymi - wokalnymi harmoniami w swoich niezwykle nośnych kompozycjach. A za porwanie się na The Sound Of Muzak Porcupine Tree mają panowie mój dozgonny szacunek. Bo to tylko z pozoru ładna i prosta piosenka, jednak w warstwie rytmicznej dzieje się niej sporo (czego miałem okazję doświadczyć na żywo w Katowicach, goszcząc na klinice perkusyjnej samego Gavina Harrisona – zaciekawionym zresztą polecam ten krótki film). I za to choćby niskie ukłony dla perkusisty Acute Mind.

O ile występ kanadyjskiego Karcius (oparty na kompozycjach z ostatniej płyty Grey White Silver Yellow and Gold  - Parasite, Cosmic Rage, Supernova i The Ladder - choć mi w pamięci pozostał piękny numer Water) należy uznać za solidny, bo zespół trudno jednolicie zaszufladkować a muzycy umiejętnie czerpią z prog-, hard-, blues-, czy fusion rocka, to już koncerty Obsidian Tide i Zero Hour się nie obroniły. Izraelczycy niezbyt dobrze zabrzmieli i momentami przypominali mi słabszą kopię szwedzkiego Opeth. Amerykanie natomiast, którzy powrócili po latach i dali u nas jedyny koncert w Europie, najprościej mówiąc znużyli ciężkim, jednorodnym i technicznym graniem, jednak bez momentów przełomowych i odpowiedniego oddechu. Do tego mało przekonująco wypadł ich wokalista Erik Rosvold, którego trudno było oskarżyć o jakąkolwiek interakcję z zebranymi. Był raczej „w swoim świecie” i do tego nie miał dobrego wokalnego dnia. Najlepszym komentarzem do każdego z festiwalowych występów była liczebność fanów, którzy zostawali pod sceną do samego końca. W obu powyższych przypadkach z każdą minutą pod namiotem robiło coraz luźniej.

O ile w pierwszym dniu „czasówka” realizowana była wręcz perfekcyjnie, to drugi dzień rozpoczął się z półgodzinnym obsuwem, którego już później nie udało się zniwelować. Niedzielę zainaugurowała formacja Pale Mannequin, której muzyczna propozycja mnie nie przekonuje i taki też – bez fajerwerków – był dla mnie ich występ. Trudno jednak nie zauważyć, że wielu zebranym ich występ się podobał, bo grupa ciepło była żegnana przez publiczność.

Atan dał jeden z najbardziej energetycznych koncertów festiwalu. Ich muzyka, o której pisałem już w naszym serwisie, na żywo wypadła jeszcze lepiej! Soczyste brzmienie, porywająca frontmanka, Claudia Moscoso, żywiołowo poruszająca się po scenie i mająca świetny kontakt z publicznością (udało jej się nawet zachęcić kilka osób do… pogo!) oraz sam Andrzej Czaplewski w kapitalnej „stylówie” (żółte odblaski na stroju). To niezwykle sprawny technicznie gitarzysta, generujący nie tylko ciężkie, matematyczne riffy, ale też potrafiący zaczarować ślicznym, melodyjnym solo.

Philosophobia mnie rozczarowała, tym bardziej że sporo sobie po ich koncercie obiecywałem. Choć wydany dwa lata temu ich debiutancki album nie wyrastał poza standardowy dość progmetal, momentami zaciekawiał. Tu się nie obronił. W przeciwieństwie do BOKKI, która trafiła na festiwal w zastępstwie Believe i był to strzał w dziesiątkę! Bo ten koncert, który uważam za najlepszy w tym dniu, wniósł najwięcej świeżości w ramy festiwalu. Hipnotyczna i transowa muzyka formacji, która ma na siebie pomysł sceniczny, wpisany w swoistą anonimowość (charakterystyczne maski skrywające twarze artystów), spodobała się wielu, co widać było po frekwencji pod sceną. Trip-hop, post-rock, ambient, klimaty 4AD i chwilami Elizabeth Fraser w głosie, to tylko nieliczne tropy, które mogą być pomocne w ich szufladkowaniu (choć pewnie sami tego nie lubią). Grupa wydała w tym roku jubileuszowy album HITS 10, dostępny zresztą na festiwalu, ale – co ciekawe – utwory z niego wcale nie zdominowały setlisty. Już początek koncertu zrobił wrażenie. Pomysłowe Intro, promujący ostatni album TOS, I’ts There i What If szybko mnie kupiły. A potem, między innymi, świetne Forgive Me, cover Massive Attack, Teardrop, czy Hello Darkness dokończyły dzieła.    

Kolejny w zestawie Galahad to zespół, o którym z pewnością można napisać „legenda”. Blisko cztery dekady istnienia i wiele kultowych dla fanów progresywnego rocka albumów. Ten występ z pewnością ich ucieszył, bo choć muzycy nie sięgnęli setlistą głęboko w swoją przeszłość (najstarszy z zagranych utworów to obowiązkowy Sleepers), to jednak wybrali same dobre rzeczy (Guardian Angel, Empires Never Last, The Last Great Adventurer, The Long Goodbye, Seize the Day). Ale nie był to jakiś wybitny ich występ. Przesympatyczny Stuart Nicholson ma z pewnością jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów w świecie rocka, jednak czas robi swoje i w inaugurującym Alive wokalista mocno się męczył. Do tego doszły drobne problemy z gitarą basową a i samo brzmienie pozostawiło lekki niedosyt.

Wieczór zakończyli Islandczycy z The Vintage Caravan prezentując fajną mieszankę klasycznego rocka lat siedemdziesiątych oraz progresywnych, blues rockowych i psychodelicznych brzmień. Muzycy zagrali przekrojowy set serwując materiał z czterech swoich albumów, choć najwięcej rzeczy zaprezentowali z wydanego trzy lata temu Monuments (Can’t Get You Off My Mind, Crystallized, Forgotten, Hell, Whispers). Do tego bawili się świetnie, stylowo kończąc ten niezwykle udany festiwal.

Tekst: Mariusz Danielak
Zdjęcia: Tomasz Kamiński

 

Zdjęcia:

Ostrów Rock Festiwal 2024 - Vintage Caravan Ostrów Rock Festiwal 2024 - Vintage Caravan Ostrów Rock Festiwal 2024 - Vintage Caravan Ostrów Rock Festiwal 2024 - Pain Of Salvation Ostrów Rock Festiwal 2024 - Pain Of Salvation Ostrów Rock Festiwal 2024 - Pain Of Salvation Ostrów Rock Festiwal 2024 - Pain Of Salvation Ostrów Rock Festiwal 2024 - Pain Of Salvation Ostrów Rock Festiwal 2024 - Galahad Ostrów Rock Festiwal 2024 - Galahad Ostrów Rock Festiwal 2024 - Galahad Ostrów Rock Festiwal 2024 - Galahad Ostrów Rock Festiwal 2024 - Galahad Ostrów Rock Festiwal 2024 - BOKKA Ostrów Rock Festiwal 2024 - BOKKA Ostrów Rock Festiwal 2024 - BOKKA Ostrów Rock Festiwal 2024 - BOKKA Ostrów Rock Festiwal 2024 - BOKKA Ostrów Rock Festiwal 2024 - KARCIUS Ostrów Rock Festiwal 2024 - KARCIUS Ostrów Rock Festiwal 2024 - KARCIUS Ostrów Rock Festiwal 2024 - KARCIUS Ostrów Rock Festiwal 2024 - KARCIUS Ostrów Rock Festiwal 2024 - Zero Hour Ostrów Rock Festiwal 2024 - Zero Hour Ostrów Rock Festiwal 2024 - Zero Hour Ostrów Rock Festiwal 2024 - Zero Hour Ostrów Rock Festiwal 2024 - Philosophobia Ostrów Rock Festiwal 2024 - Philosophobia Ostrów Rock Festiwal 2024 - Philosophobia Ostrów Rock Festiwal 2024 - Philosophobia Ostrów Rock Festiwal 2024 - Acute Mind Ostrów Rock Festiwal 2024 - Acute Mind Ostrów Rock Festiwal 2024 - Acute Mind Ostrów Rock Festiwal 2024 - Acute Mind Ostrów Rock Festiwal 2024 - ATAN Ostrów Rock Festiwal 2024 - ATAN Ostrów Rock Festiwal 2024 - ATAN Ostrów Rock Festiwal 2024 - ATAN Ostrów Rock Festiwal 2024 - Obsidian Tide Ostrów Rock Festiwal 2024 - Obsidian Tide Ostrów Rock Festiwal 2024 - Obsidian Tide Ostrów Rock Festiwal 2024 - Obsidian Tide Ostrów Rock Festiwal 2024 - Pale Mannequin Ostrów Rock Festiwal 2024 - Pale Mannequin Ostrów Rock Festiwal 2024 - Pale Mannequin Ostrów Rock Festiwal 2024 - Pale Mannequin Ostrów Rock Festiwal 2024 - Dispelled Reality Ostrów Rock Festiwal 2024 - Dispelled Reality Ostrów Rock Festiwal 2024 - Dispelled Reality Ostrów Rock Festiwal 2024 - Dispelled Reality Ostrów Rock Festiwal 2024 - wręczenie nagród w konkursie dla młodszej publiczności Ostrów Rock Festiwal 2024 - wręczenie nagród w konkursie dla młodszej publiczności Ostrów Rock Festiwal 2024 - wręczenie nagród w konkursie dla młodszej publiczności Ostrów Rock Festiwal 2024 - Otoczenie festiwalowe, publiczność Ostrów Rock Festiwal 2024 - Otoczenie festiwalowe, publiczność Ostrów Rock Festiwal 2024 - Otoczenie festiwalowe, publiczność Ostrów Rock Festiwal 2024 - organizatorzy Ostrowskie Progi i prowadzący, redaktor Adam Droździk Ostrów Rock Festiwal 2024 - organizatorzy Ostrowskie Progi i prowadzący, redaktor Adam Droździk Ostrów Rock Festiwal 2024 - organizatorzy Ostrowskie Progi i prowadzący, redaktor Adam Droździk
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.