ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 23.11 - Koszalin
- 24.11 - Gdynia
- 29.11 - Olsztyn
- 23.11 - Warszawa
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 23.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 23.11 - Łódź
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 23.11 - Gdańsk
- 24.11 - Białystok
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 24.11 - Warszawa
- 24.11 - Kraków
- 24.11 - Kraków
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 26.11 - Warszawa
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 07.12 - Szczecin
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
- 07.12 - Warszawa
- 08.12 - Warszawa
- 11.12 - Katowice
 

koncerty

28.05.2024

KURY, Zabrze, CK Wiatrak, 19.04.2024

KURY, Zabrze, CK Wiatrak, 19.04.2024 Wszystkie Odloty Kur...

Minęło ćwierć wieku od wydania płyty, która trochę wstrząsnęła polskim rynkiem muzycznym. Tyle też upłynęło od próby uczestniczenia w moim pierwszym koncercie Kur - nieudanej, bo gdy w dniu wydarzenia przyszedłem do klubu, zostałem zapytany o rezerwację, której oczywiście nie zrobiłem - nie miałem pojęcia, że nie będzie już wolnych miejsc. Na drugi koncert w tym klubie zaklepałem sobie miejsce już wcześniej, zwłaszcza że od czasu tamtego koncertu klub stał się moim ulubionym towarzysko-koncertowym miejscem w Zabrzu. Zespół miał wówczas problemy z dojazdem do klubu - koncert zamiast o 20:00 rozpoczął się z dwugodzinnym opóźnieniem, zatem muzycy zagrali tylko około 6 utworów, jednak tak rozimprowizowanych, że koncert zakończył się około godziny 4 nad ranem. Gdy wybierałem się na koncert zasięgałem informacji od znajomego, bliżej zakolegowanego z Tymonem Tymańskim. Rozczarowałem się lekko, gdyż dowiedziałem się, iż nie mam co liczyć na powtórkę tamtej nocy - koncert ma się skończyć do 23:00.

Przed Kurami na scenie wystąpiły dwa zespoły, całkiem dobrze wpasowujące się w klimat imprezy. Pierwszy z nich, Worms of Senses, postawił na lekko improwizowane dźwięki, natomiast Hiob Dylan z Najgorszą Kapelą Świata postawili na ciekawe teksty, których akompaniamentem było banjo Hioba oraz gitara i perkusja, wszystko utrzymane w stylistyce country.

Kury na scenę wyszły w składzie niemalże płytowym, Leszka Możdżera na instrumentach klawiszowych zastąpił Szymon Burnos a na perkusji, z racji niemożności fizycznej obecności Jacka Oltera (którego duch gdzieś po sali na pewno krążył), zagrał Jacek Prościński. Koncert rozpoczął się także płytowo, od przewrotnego miłosnego songu "Śmierdzi mi z ust" i zaraz po nim, tak jak na płycie, zespół zagrał największy przebój wydawnictwa - "Jesienną deprechę". Wszystko planowo, bez zapędzania się w improwizacje, nad czym bardzo ubolewałem. Do czasu. Kibolski, o wyimaginowanym meczu Lechii o puchar Polskoniemiec w Dreźnie, zaczął się zupełnie normalnie ale w pewnym momencie fale muzyków w pełni zsynchronizowały się i zaliczyliśmy pierwszy tego wieczoru muzyczny odjazd. W odróżnieniu od płyty, na której toczyły się sprowokowane przez Tymona rozmowy o koszykówce, na scenie były przerywniki, oczywiście sprowokowane przez Tymona, dotyczyły bardziej cielesności (np. moszny), ocierały się o zgrywy (puszczanie gazów do mikrofonu - i riposta Mazzolla: Będziesz do niego teraz śpiewał?).

Najbardziej jazzowy utwór na płycie, "Mój dżez", rozpoczął sie improwizacją, a Tymon pojawił się na scenie z saksofonem. Najpierw paradował z nim po scenie, ale potem zainstalował ustnik i dołączył do Mazzola współtworząc dwuosobową sekcję dętą. Z repertuaru koncertowego wypadł utwór "Adam ma dobry Humer", dzięki czemu gładko przeszliśmy do ostatniego na płycie, ale najbardziej odjechanego utworu - "Lemur". Po nim zespół zszedł ze sceny, jednak publiczność wywołała go na scenę i usłyszeliśmy autorską kompozycję Tymona o Zenku Martyniuku. Po nim usłyszeliśmy jeszcze akustyczną wersję "Jesiennej deprechy", która gładko przeszła we fragment "Życie jest nowelą", a ten w "Iść w stronę słońca". Na koniec poleciało ze sceny gromkie ko-ko-ko-ko - bo przecież to były Kury - i parę minut po godzinie 23 koncert definitywnie się zakończył.

To była prawdziwa muzyczna uczta. Oczywiście, nie powtórzył się tamten wieczór, czy raczej noc z Kurami, ale ten wieczór także będę długo pamiętał - chociaż okoliczności doprowadziły do tego, że piszę te słowa prawie miesiąc po wydarzeniu, to nadal mam wrażenie, że to było wczoraj. Mieliśmy okazję widzieć naprawdę dobrze zgrany, doskonale dogadujący się i nadający na tych samych falach skład, a szczególne wrażenie wywarł na mnie Jerzy Mazzoll i jego klarnetowe odjazdy. A ponieważ jest jeszcze szansa zobaczyć zespół na żywo, gorąco polecam uczestnictwo w tym wydarzeniu.

Setlista:

Śmierdzi mi z ust
Jesienna deprecha
Nie martw się, Janusz
Dlaczego
Sztany, glany
Kibolski (improwizacja)
Ideały Sierpnia
Trygław cz. II
Szatan
Nie mam jaj
O psie
Mój dżez
Lemur / Noktowidzenje Kryszak-Roshiego

Bisy:
Zenek Martyniuk
Jesienna deprecha (akustycznie)
Życie jest nowelą/Iść w stronę słońca

 

Zdjęcia:

Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.