ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

10.03.2024

SIENA ROOT, Warszawa, Odessa Club, 09.03.2024

SIENA ROOT, Warszawa, Odessa Club, 09.03.2024

Wiem, że od lat trwają dyskusje i spory o zasadność tworzenia takiej muzyki. Że to żerowanie na dawno zgranych już patentach i resentymentach fanów, którzy ukochali sobie brzmienie sprzed lat…

Fakty są jednak takie, że dziś szuflada z napisem retro rock jest niezwykle pokaźna i ma ogromną grupę miłośników. A Siena Root jest jednym z najbardziej cenionych jej reprezentantów. Także w Polsce, wszak grupa nie przybyła w tym roku nad Wisłę po raz pierwszy. Tym razem kwartet zajechał na cztery koncerty, jeden z nich odbył się w warszawskim Odessa Club.

Już same okolice miejsca wydarzenia – dalekie od piękna i sielskości – dobrze wprowadzały w klimat wieczoru. W niewielkiej, skąpanej w mroku, dość licznie wypełnionej fanami, sali Odessa Club uwagę przykuwała kolorowo oświetlona scena. Tę, jeszcze silniej, ubarwili muzycy Sieny Root, którzy przy  aplauzie zebranych weszli na nią kwadrans przed dwudziestą. Przede wszystkim dwaj najważniejsi członkowie formacji, będący w niej od początku: basista Sam Riffer, z charakterystyczną bujną fryzurą i zarostem, z zawieszoną na rzemieniu pod szyją pacyfą i przyczepioną do gitary hamsą, oraz siedzący za bębnami Love Forsberg w kwiecistej koszuli. Ponadto, po prawej stronie, podpiął się ze swoją gitarą Johan Borgstrom z fajną czapką z daszkiem na głowie i w szerokich dzwonach. Jako ostatnia na scenę wbiegła najmłodsza z nich wszystkich, przesympatyczna wokalistka Zubaida Solid, która pierwszą część koncertu spędziła w centralnej części sceny, często oddając się energetycznemu, tanecznemu szaleństwu. Później zasiadła nieco z boku za organami Hammonda i klawiszami.

Zaczęli od Coming Home z A New Day Dawning i już wiedziałem, że będzie to dobry koncert. W istocie soczyste, analogowe brzmienie natychmiast przeniosło zebranych w lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte. Psychodelia, hard rock, blues rock czy wreszcie rock progresywny z tym oldschoolowym szlifem królowały przez półtorej godziny. Muzycy formalnie promują teraz swój wydany w ubiegłym roku krążek Revelation. I z niego, w podstawowej setliście, wyłapałem trzy numery: Coincidence & Fate, Dusty Roads i Keeper of the Flame. Ponadto było przekrojowo. Pojawiły się rzeczy z Kaleidoscope (Ridin' Slow), Far from the Sun (Wishing for More), Pioneers (In My Kitchen, Root Rock Pioneers), A Dream of Lasting Peace (Outlander, In My Kitchen), czy z The Secret of Our Time (Imaginary Borders).

Koncert miał swoją dynamikę i tempo. Zarówno zespół, jak i publiczność bawili się świetnie a najlepiej było to widać podczas perkusyjnej solówki Love Forsberga, podczas której doszło do klasycznego call & response, z tym że odpowiednie „zawołania” wybrzmiewały z perkusji. Tuż po występie muzycy wyszli do zebranych na podpisywanie płyt, pogaduchy i wspólne fotki.

 

Zdjęcia:

Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.