Lubię takie koncerty. Może niezbyt wielkie, do tego gdzieś z dala od pędzącego świata. A jednak mające swój niepowtarzalny klimat i wyjątkowość…
Takie wydarzenia są możliwe dzięki ludziom z pasją. Taką osobą jest Łukasz Fuczek, który od jakiegoś czasu zaprasza do niewielkiego Przeciszowa (wszak tak naprawdę wsi leżącej kilka chwil od Oświęcimia), fajnych artystów i zespoły, których utwory może nie okupują pierwszych miejsc na listach przebojów, niemniej oferują słuchaczowi sporo artystycznych wrażeń. I co najważniejsze! Na tych koncertach można zauważyć mnóstwo lokalnej społeczności. Przynajmniej ja, w sobotni wieczór, nie dostrzegłem zbyt wielu znajomych twarzy, które zwykle zauważam na podobnych wydarzeniach w popularnych polskich klubach.
Tym razem do Przeciszowa zjechała nasza rodzima neoprogresywna formacja Moonrise, która w zasadzie jest solowym i studyjnym (przez długie lata) projektem multiinstrumentalisty, Kamila Konieczniaka. I tu dochodzimy do wyjątkowości tego występu. Bowiem koncerty Moonrise to w zasadzie prawdziwe rarytasy. Zespół koncertuje niezwykle rzadko i przez lata swojego funkcjonowania zagrał ich ledwie kilka. Choćby na rodzącym się powoli festiwalu w Gniewkowie, po wydaniu swoich dwóch pierwszych płyt, czy tuż przed pandemią, jesienią 2019 roku, w holenderskim Zoetermeer. W tym roku jednak Konieczniak wraz z towarzyszącymi mu muzykami silnie się uaktywnił. W wakacje zagrał w Szczawnie Zdroju a jesienią powrócił na dwa koncerty do Niderlandów. No i w sobotę pojawił się w sali Gminnej Biblioteki Publicznej w Przeciszowie.
Przyznam otwarcie, że pisząc na naszych łamach o kilku płytach Moonrise już kilka lat temu nieco ponarzekałem i poutyskiwałem. A to że niezbyt odkrywcze, czy nazbyt zachowawcze… I co? I po sobotnim wieczorze z ich muzyką muszę stwierdzić, że w przypadku moich odczuć doszło do pewnego paradoksu. Bo oto z założenia projekt studyjny… przekonał mnie w swojej koncertowej wersji.
To był naprawdę przemiły, sympatyczny wieczór. Komfortowe warunku odbioru, dobre brzmienie, bogate światła i bliskość muzyków na scenie. Grupa, podczas prawie dwugodzinnego występu, zagrała przekrojowy materiał, sięgając po każdą z czterech płyt. Oczywiście, najszerzej była reprezentowana ta ostatnia, Travel Within, z której nie wybrzmiał tylko jeden utwór, Like An Arrow. Nie powinno to dziwić, bowiem to jedyny album, na którym zaśpiewał obecny na scenie Marcin Staszek. I to on, nawiązując do tytułu wspomnianej płyty, nazwał ten koncert swoistą podróżą, czyniąc go tym samym, pewnym zamkniętym konceptem. A skoro przy frontmanie jesteśmy. Staszek, w niezwykle ciepły sposób, budował kontakt z publicznością prezentując w kilku słowach przesłanie poszczególnych kompozycji.
Jak zwykle przemiło było słuchać stylowych, gitarowych partii Marcina Kruczka (znanego wszak nie tylko z Moonrise), których w muzyce zespołu jest niemało. W pewnym momencie konkurencję zrobił mu lider formacji, Kamil Konieczniak, który pod koniec koncertu wstał zza swojego klawiszowego zestawu pomieszczonego z boku sceny, chwycił za gitarę solową i odpalił piękne, majestatyczne solo w The Lights of a Distant Bay. Zaraz po tej kompozycji muzycy zagrali najcięższy tego wieczoru In the Labyrinth of the Dream, serwując sporo metalowych riffów i pokazując nieco ciemniejszą i mroczniejszą odsłonę swoich przestrzennych i klimatycznych zwykle dźwięków.
Wieczór zwieńczyły, tuż po występie, spotkania i rozmowy z muzykami. Rzecz ze sporym pietyzmem była rejestrowana z kilku kamer, co daje nadzieję, że ci, którym nie udało się przybyć do Przeciszowa, kiedyś jednak ten występ zobaczą…
Dla archiwistów lista zagranych utworów: Surrender To Win / Dive/ Rubicon / The Answer / Flying in Empty Lands / Little Stone / Icarus (Full Moon 2) / Angels' Hidden Plan / Mr Strange / Time / Calling Your Number / The Lights of a Distant Bay / In the Labyrinth of the Dream / Empty Lines.