Można powiedzieć, że trio Stick Men to stały bywalec w stolicy polskiej piosenki. Artyści zagrali tu wszak już chyba po raz czwarty, wcześniej odwiedzając Opole w 2008, 2012 i 2015 roku…
Pierwsze koncerty grupa grywała tu w Filharmonii Opolskiej, tym razem, w ramach 28. Międzynarodowego Festiwalu Perkusyjnego Drum Fest, zespół wystąpił w nowoczesnych wnętrzach Centrum Wystawienniczo – Kongresowego. I był to „strzał w dziesiątkę” i to nie tylko z powodu niezwykle przestrzennego i darmowego parkingu dla zmotoryzowanych fanów z daleka (jak piszący te słowa), ale i komfortowych warunków do słuchania tych dźwięków. Choć było nieco za głośno, to i tak miłośnicy brzmieniowych smaczków nie mogli zbytnio narzekać.
To że Stick Men przybył na Śląsk po raz kolejny nie zmienia faktu, że ich koncerty w Polsce zawsze są dużym wydarzeniem dla fanów wyrafinowanej technicznie i brzmieniowo muzyki. Wszak niebanalne osobowości tworzą ten zespół. Pat Mastelotto i Tony Levin to przecież członkowie legendarnego King Crimson. Ten drugi to zresztą nadworny basista Petera Gabriela (także na wydanej wczoraj płycie i/o zostawił swoje ślady). Tym trzecim jest najmłodszy z nich, ale równie utalentowany, Markus Reuter, który gra na zaprojektowanej przez siebie gitarze typu „touch guitar”.
I to on rozpoczął punktualnie o 19 ten występ granymi na swoim wyjątkowym instrumencie soundscape’ami. Tu warto dodać, że gwiazda wieczoru pojawiła się na scenie wcześniej, niż planowano, bowiem przed Stick Men miała zagrać nasza rodzima, dowodzona przez Michała Chalotę, formacja Fren. Niestety, z powodu choroby ich muzyka, Oskara Cenkiera, grupa zmuszona była odwołać swój występ.
Ale wróćmy do Stick Men. Bo wkrótce do solowych popisów Reutera dołączyła pozostała dwójka: Levin na Chapman Sticku (stąd nazwa trio) oraz Mastelotto za swoim niecodziennym perkusyjnym zestawem, pozwalającym mu generować nie tylko akustyczne, ale i elektroniczne brzmienia. Muzycy ze swojej bogatej dyskografii wybrali głównie kompozycje z dwóch albumów, Prog Noir i Tentacles, który premierę miał w zeszłym roku. Były też wszak dwie rzeczy ze starszego Deep. Najwięcej emocji wzbudzały jednak niezwykle oczekiwane karmazynowe covery. A było ich pięć: Red, Larks' Tongues in Aspic, Part Two zagrany na koniec podstawowego seta, The Sheltering Sky i Level Five zaprezentowane jako dwa bisy oraz Frippowskie Breathless.
Muzycy byli naprawdę w dobrej formie i obserwowanie ich technicznego kunsztu w prezentacji avant-prog-rockowych kompozycji dawało odbiorcom mnóstwo satysfakcji. A już po samym koncercie można było spotkać panów Mastelotto i Reutera, zamienić z nimi parę słów, podpisać płyty czy uwiecznić się z nimi na pamiątkowej fotografii. Zaś fani legendarnej wytwórni MoonJune Records mogli "natknąć się" na samego szefa, Leonardo Pavkovicia, stojącego za bogatym w wydawnictwa stolikiem.
PS Oprócz załączonych trzech koncertowych zdjęć zamieszczamy też fotografie autora z artystami oraz reprezentację redakcji ArtRock.PL (Tomasz Ostafiński, Mariusz Danielak) wraz ze wspomnianym Leonardo Pavkoviciem.