Powstała ponad 30 lat temu brytyjska grupa Big Big Train to swoisty fenomen. W ciągu pierwszych ośmiu lat swojego istnienia zagrała dosłownie kilka koncertów a potem przez 17 lat nie grała ich w ogóle, stając się na swój sposób projektem studyjnym…
Gdy wreszcie w 2015 roku powróciła na sceniczne deski (co stało się niemałą sensacją – trzy koncerty w londyńskiej Kings Place Hall Two rozeszły się w kilka dni!), przez długi czas uchodziła za formację nieruszającą się poza Wyspy Brytyjskie. To właśnie na Wyspach, w 2019 roku, po prawie 30 latach istnienia, grupa zagrała swoją pierwszą trasę koncertową! Żeby było ciekawiej, gdy muzycy zdecydowali się w 2020 roku na historyczne, pierwsze tournée po Ameryce i Europie, trasę storpedowała pandemia. Po niej na Starym Kontynencie wreszcie się pojawili (choć też z pewnymi problemami – ich ubiegłoroczny występ w Berlinie, na którym miałem być, został odwołany) a teraz nań powrócili. A po cóż ja o tym wszystkim z taką skrupulatnością piszę? Z prostego powodu – oglądanie na żywo tej brytyjskiej grupy to prawdziwy rarytas i gdy tylko nadarza się okazja, warto z niej skorzystać. Tym bardziej, że występujący zwykle „na bogato”, w kilkunastoosobowym składzie Wielki Pociąg nigdy nie dotarł do Polski i przynajmniej w tej chwili niewiele wskazuje na to, aby miało się to zmienić. Dlatego w słoneczną, sierpniową niedzielę, po prostu musiałem być w Hamburgu…
Wiem, że dla niektórych, bez tragicznie zmarłego dwa lata temu Davida Longdona, to już coś innego. Ale Alberto Bravin, znany z włoskiej formacji Premiata Forneria Marconi, radzi sobie bardzo dobrze i choć dysponuje kompletnie inną barwą głosu niż Longdon, świetnie wpasował się w zespół. Zresztą, Big Big Train to ostatnia formacja, którą można posądzić o stabilność składu. Przez 33 lata przez grupę przewinęło się ponad dwudziestu muzyków i nie liczę tu instrumentalistów z sekcji dętej, którzy od paru lat towarzyszą muzykom na płytach i scenie. Prawda jest taka, że z oryginalnego składu, który nagrywał debiutancki album, pozostał już tylko Greg Spawton a tylko jako ciekawostkę można podać, w kontekście szeroko rozumianego koncertowania, że jeden z filarów grupy, Dave Gregory, opuścił skład w 2020 roku, ponieważ nie chciał… koncertować z Big Big Train za granicą.
Tyle o pewnych „pryncypiach”. A sam koncert? Wypadł doprawdy wybornie. Pomieszczona niedaleko głównego hamburskiego dworca kolejowego klimatyczna Markthalle nie wypełniła się może publicznością po brzegi, wyglądała jednak okazale z bardzo gorąco reagującymi fanami, siedzącymi zarówno na wprost sceny, jak i na schodkowych trybunach pomieszczonych po bokach. Na scenie zameldowało się 11 muzyków, w tym 4-osobowy Brass Band. Koncertowy skład Big Big Train w istocie dostał ostatnio sporo świeżej krwi. Bo oprócz wspomnianego nowego wokalisty Alberto Bravina doszli, grający na instrumentach klawiszowych, Oskar Holldorff z norweskiego Dim Gray, skrzypaczka Clare Lindley oraz młoda i niezwykle urocza włoska gitarzystka Maria Barbieri, która po równo dzieliła się zgrabnymi solówkami ze Szwedem, Rikardem Sjöblomem. Ten ostatni, wraz z Nickiem D'Virgilio i Gregorym Spawtonem tworzy dziś prawdziwy rdzeń tej międzynarodowej, muzycznej układanki.
Co artyści zagrali podczas dwugodzinnego koncertu? Pewnie że podczas mojego pierwszego „wielkopociągowego” występu z chęcią usłyszałbym kilku faworytów, takich choćby jak East Coast Racer czy Voyager. To jednak kompozycje w ostatnich latach mocno eksploatowane i dostępne na koncertowych wydawnictwach. Pochwalić zatem należy muzyków za to, że setlistę znacznie odświeżyli. Była dość przekrojowa, bo trafiły nań kompozycje z sześciu płyt, choć najwięcej rzeczy poleciało z English Electric, Part One (A Boy in Darkness, Hedgerow i Summoned by Bells). Najbardziej jednak cieszy to, że oprócz rozpoczynających występ żywych Folklore (idealny otwieracz!) i The Connection Plan, później wybrzmiały cztery utwory grane przez nich dopiero od tego miesiąca! Były wśród nich dwie nowości, Oblivion i Love is the Light, zapowiadające nowy materiał zespołu. Całość zakończyli epickim i pięknym Victorian Brickwork z The Underfall Yard. Gorąco żegnani przez zebranych opuścili scenę o 22.30, jednak bardziej cierpliwi fani mogli później spotkać ich jeszcze w klubie. Niezwykle sympatyczni chętnie pozowali się do zdjęć i podpisywali płyty. Te zresztą można było nabyć na niezwykle bogatym stoisku z „merczem”, pełnym nie tylko winyli, albumów CD i EP, ale też koszulek, programów i książek.
Przed Big Big Train 45-minutowy set zagrała młodziutka norweska formacja Dim Gray, której muzyk, Oskar Holldorff, jest także w składzie Wielkiego Pociągu. Grupa, która już jest rozpoznawalna w Polsce, zagrała siedem utworów z dwóch swoich dotychczasowych, naprawdę ładnych, płyt Flow i Firmament, oraz jedną nowość – utwór Murals, zapowiadający kolejny krążek.
Tekst i zdjęcia: Mariusz Danielak