ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

14.04.2023

RPWL, TANYC, Warszawa, Progresja, 13.04.2023

RPWL, TANYC, Warszawa, Progresja, 13.04.2023

Niemiecka formacja RPWL jest częstym gościem w naszym kraju. Grupa dorobiła się dzięki temu sporej rzeszy miłośników swojej twórczości. Tym razem, nasi zachodni sąsiedzi, przybyli promować swój najnowszy album, „Crime Scene”…

Ich warszawski koncert odbył się na nieco „obciętej” Progresyjnej sali zyskując dzięki temu bardziej kameralny charakter. I choć owa sala nie zapełniła się tego wieczoru szczelnie, liczba słuchaczy naprawdę cieszyła, biorąc pod uwagę to, że grupa bywała u nas wielokrotnie a tym razem przybyła na trzy występy.

Zaczęli kwadrans po 20 a scenę opuścili parę chwil po 22. Ten niespełna dwugodzinny set wypełnili w pierwszej części  promowanym albumem Crime Scene, grając go od pierwszej do ostatniej nuty. Jego koncertowa wersja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że to bardzo dobra płyta. Tym bardziej, że artyści podeszli do niej ze sporym pietyzmem (choć i wsparciem nie tylko żywych instrumentów, ale takie to już czasy). Druga część to już wybór utworów z przeszłości, zainaugurowany monumentalnym Hole In The Sky z debiutu, od którego wszystko się u nich zaczęło, a zakończony ultra przebojowym Roses zagranym na drugi bis i zadedykowanym zebranej publiczności.

To był z pewnością przemiły wieczór z ich muzyką. Nie ukrywam jednak, że byłem delikatnie zaskoczony, iż tym razem muzycy nie postawili na jakieś dodatkowe elementy parateatralne czy multimedialne. Świetny „kryminalny koncept”, anonsowany udanym klipem, w którym muzycy zabawili się w profesjonalnych aktorów, pozwalał mi o tym myśleć. Tym bardziej, że zespół znany jest z takiej formy prezentacji swoich koncepcyjnych albumów. Tym razem było ascetycznie a formacja ograniczyła się li tylko do ekranu z tyłu sceny, na którym prezentowano klipy i tytuł płyty. Z drugiej strony, ta skromność pozwoliła skupić się na muzyce. A tej, dzięki ustawieniu naprawdę ciepłego, subtelnego i miękkiego brzmienia, słuchało się z dużą przyjemnością. Szkoda, że przesympatyczny Yogi Lang był tego dnia w słabszej dyspozycji, jakby troszkę nieobecny i wycofany, co też przełożyło się na niektóre fragmenty wokalne (o czym wspomniał sam wokalista), ale to tylko budziło do niego jeszcze większą nić sympatii. Poza tym, miał kto go wesprzeć. Świetnie bowiem w roli „towarzyszących wokali” spisały się Tanyc i Caroline von Brünken.

Przed RPWL półgodzinny set zagrała wspomniana Tanyc, czyli Carmen Tannich Wallner, w życiu prywatnym żona Kalle Wallnera, gitarzysty RPWL. Artystka zagrała kompozycje ze swojego solowego, autorskiego debiutu. Na scenie, niezwykle kobieco prezentującej się wokalistce, towarzyszył na gitarze elektrycznej… jej mąż. Mimo że poszczególne utwory miały skromniejszy aranż niż na albumie, fajnie uwydatniły melodyjność oraz bluesowo-soulowy posmak, podkreślony barwą głosu uroczej Carmen.

Dla archiwistów setlista: Victim of Desire, Red Rose, A Cold Spring Day in '22, Life in a Cage, King of the World, Another Life Beyond Control, Hole In The Sky, A New World, Light Of The World, What I Really Need, Unchain the Earth (The Scientist), The Shadow, Roses *

* - niestety, grupa nie zagrała prezentowanego na wcześniejszych koncertach Gentle Art of Swimming.

 

Zdjęcia:

Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Picture theme from Riiva with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.