ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

18.03.2023

BRUTUS, QUENTIN SAUVÉ, Warszawa, Hybrydy, 16.03.2023

BRUTUS, QUENTIN SAUVÉ, Warszawa, Hybrydy, 16.03.2023

Nie odkryję jakiegoś nowego lądu, gdy powiem, że ich koncerty to prawdziwa petarda. Bo od jakiegoś czasu praktycznie każdy, kto choć raz ich widział, to powtarza. W czwartkowy wieczór belgijski Brutus tylko to potwierdził, wprawiając w zachwyt warszawską publiczność…

Zacznę jednak od prywaty - dość zabawnej „zbitki” czasowej. Otóż nie spodziewałem się, że po raz pierwszy przyjdzie mi – z wykształcenia historykowi -  zobaczyć w Polsce Brutusa, niemalże dokładnie w dniu id marcowych, czyli święta rzymskiego boga wojny, które kojarzy się głównie z dniem 15 marca 44 r. p.n.e., kiedy to Juliusz Cezar zginął z rąk zamachowców, w tym… Brutusa.

Wiem, to mocno niesprawiedliwe dla gitarzysty Stijna Vanhoegaerdena i basisty Petera Muldersa, ale pierwszy raz byłem na koncercie, podczas którego gapiłem się praktycznie tylko na perkusistkę (i wokalistkę w jednym), o panach niemalże zapominając. Zresztą, nieprzypadkowo usadowiłem się po prawej stronie sceny, gdzie stał zestaw perkusyjny Stefanie Mannaerts. Nie mogę powiedzieć, że przesympatyczni panowie są li tylko kwiatkiem do kożucha, bo to absolutna nieprawda, jednak to niesamowita Belgijka kradnie w istocie show. W swojej ekspresyjnej grze za bębnami i w pełnych wykrzyczanych emocji wokalach jest po prostu autentyczna, szczera i charyzmatyczna. Do tego bije z niej szacunek do słuchacza.

Potężnym plusem był wybór utworów. Muzycy mając świadomość znakomitości swojej ostatniej, wydanej w ubiegłym roku, płyty, zdominowali nią koncert. Z Unison Life wybrzmiało zatem aż osiem utworów (pominięto tylko Chainlife i Dreamlife). Zaskoczyło też miejsce natchnionego i krótkiego Miles Away, będącego wszak idealnym intro do płyty. Tu, zamiast otwierać koncert, wyciszyło go gdzieś w środku. Trudno rozstrzygnąć, która kompozycja najbardziej rozsadzała emocjami głowę? Brave, lawirujące między punkową galopadą a potężną wzniosłością, a może klimatyczna Victoria, iskrząca post rockowymi gitarami, a może wreszcie monumentalne What Have We Done? No a był przecież jeszcze kapitalny finał w postaci Sugar Dragon z Nest. Zagrali godzinę z kwadransem i już nie wychodzili na bis. Nikt jednak z wypełniającej szczelnie klub publiczności (koncert został kilka dni przed wydarzeniem wyprzedany) nie miał o to pretensji. Bo trio dało z siebie maksa, dosłownie „niszcząc” pozytywnymi fluidami zebranych. Dlatego trudno było komukolwiek podnieść się z tego swoistego, muzycznego amoku.

Przed Brutusem, czterdziestominutowy set zaprezentował Quentin Sauvé z Birds in Row. Wyciszony i wzruszający indie pop z elementami ambientu mógł się podobać. A śpiewający i odpowiadający za wszystkie dźwięki Francuz swoją skromnością zjednał sobie sympatię słuchaczy.

 

Zdjęcia:

Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.