Ostro, gorąco, sarkastycznie i mocno rockowo. Mimo śnieżycy i ujemnej temperatury, scena Starego Klasztoru była rozpalona do czerwoności!
Ten lodowaty wieczór w pewnym momencie zamienił się w prawdziwą śnieżycę, ale dla odwiedzających wrocławski klub Stary Klasztor był jednym z najgorętszych od początku roku. Sprawcą tej zmiany klimatycznej była już legenda scenicznej satyry, olsztyński zespół 'Łydka grubasa'… pomyśleć, że w moim przypadku zaczęło się od kolegi Smoka, który wyrwał się na jakiejś imprezie z Rapapara i zażarło. Ten poziom satyry kulturalnej, jaki reprezentuje zespół - czy to się komuś podoba czy nie - jest jak najbardziej akceptowalny! W końcu prawem artysty jest mówić to, co chce, a jak komuś się nie podoba – to nie musi słuchać. Nie będę się dalej rozwodził o rzekomych brakach w ich skali doryckiej, bo w sumie mam podobne zdanie, co zespół. Grają na tyle fajnie, aby zebrać pod sceną audytorium o dosyć dużej rozpiętości wiekowej – od obywateli, których jeszcze muszą rodzice trzymać na rękach i obowiązkowo z ochraniaczami na uszach, aż po takich, gdzie siwy włos, lub jego brak, zdradza liczone w dekadach doświadczenie życiowe. I w takiej wielopokoleniowej mozaice, praktycznie wypchany po brzegi klub przywitał debiutujący na tej scenie zespół Hook.
Ale muzycznie to oni debiutantami wcale już nie są. Zespół został założonony w 2014 roku i od tamtej pory nagrał dwa albumy – Bunt z 2016 r. oraz Próchno wydane w 2020 r. Po ogłoszonej zmianie raptem w październiku 2022, zespół wrócił na scenę w oryginalnym składzie Mateusz Salata na gitarach i wokalu, Paweł ‘Oko’ Okła na gitarach i drugim wokalu, Marcin ‘Broda’ Padusiński na gitarze basowej oraz Bartek Adamczyk na perkusji. Materiał otwierający ten koncert na tak skromny początek budzi respekt. To, co zagrało Hook to było solidne nawiązanie do klasyki heavy metalu. I to w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. Co mnie urzekło? Pazur i swoboda na scenie! Są zaledwie 9 lat na rockowej mapie kraju, a zachowują się jak rasowy zespół ze znacznie dłuższym stażem scenicznym. Porywająca muzyka, bardzo dobre wykonanie, odważne teksty, bardzo wyraźny śpiew wokalisty oraz naprawdę dobre wzorce muzyczne, które w pewnym momencie przeszły w covery. A występ był solidny, energiczny. Nie boją się sięgać do klasyki bliższej czy dalszej swoich kompozycji. Prawie godzinny występ, okraszony solidną wstawką coverów jak Whiskey in the Jar - Thin Lizzy, choć zbrzmiało jakby z wersji Metalliki – oj to rozpaliło publiczność, czy Rock You Like a Hurricane z repertuaru Scorpions. Poza tym ich własne utwory, do tej pory mi nieznane. Ale szybko naprawiłem ten błąd, zakupując ostatnią (!) płytę z merchu koncertowego. Chłopaki obiecali jeszcze wpaść do Wrocławia – trzymamy za słowo! Postaram się wkrótce zmierzyć z tymże albumem...
Po kwadransie pojawiła się gwiazda wieczoru czyli Łydka Grubasa, w swoim rocznicowym tour na 20 lecie zespołu. I tu będzie krótko – nosz tak za*stego koncertu dawno nie widziałem. Publiczność się świetnie bawiła. Skład wmaszerował na scenę przy dźwiękach fragmentu dekoracji w sali tronowej z Nowej Nadziei (Star Wars IV), zakończone mocnym "Dobry wieczór Państwu. Nigdy nie graliśmy jeszcze w Klasztorze. ŁOGNIA!". Zespół wzbogacony o młodą krew w postaci sekcji dętej, zwanej dalej potocznie „Studentkami”, a dosadniej „ta młodzież, co będzie zapier… na nasz ZUS” w zapowiedzi utworu ZUS. Tak, to ta sekcja zdobiąca album Socjalibacja sprzed 3 lat. Ale nie wiem czy jest sens opisywać dalej. Łydkę wszyscy chyba znają, potrafią z przytupem wejść i obśmiać wszystko w swojej obszernej wesołej formie satyry muzycznej, opartej o solidnego hard rocka, thash metalu i metalu progresywnego o wyraźnie dreamtheaterowskim pochodzeniu, zmieszanego z muzyką nazwijmy to ludową. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od jajcarskiego występu muzyków zespołu Respite, bo pod taką nazwą właśnie olsztynianie pierwotnie działali … i im tak zostało – grają solidnie, wesoło, trudne tematy potrafią świetnie ubrać w formę satyry i walą w tekstach prosto z mostu, bez owijania w bawełnę. Artystom wolno. Od tamtej pory wesoło przemierzają kraj nasz wzdłuż i wszerz, zaszczepiając swoją muzyką i solidną dawką dobrego, wysoce sarkastycznego humoru. Przeszli przez największe hity z całego, całkiem bogatego reperturaru. Nie zabrakło gorących tematów jak odwołań do wojny w Ukrainie, do polityków i dziwnego kursu społecznego, obrony praw mniejszości, foliarzy, płaskoziemców, dziennikarzy, kierowników. Padły także ze sceny dwie istotne informacje: zapowiedź najnowszego (szóstego już) albumu zespołu, oraz występ Łydki na trójmajówce we Wrocławiu. Na brawa zasługują gesty wobec publiczności oraz te wysyłane w stronę zespołu Hook. Ci goście wiedzą, jak rozmawiać z publicznością. Nie tylko muzyką, czasami przypominającą nam jakieś znane kawałki, ale także dowcipem, podrywając audytorium do zabawy. Po bisach i serii gestów do audytorium z "a" oraz wyskokiem podziękowalnym, muzycy zrobili sobie kwadransik na ostudzenie i zebranie gratów ze sceny, po czym wyszli do publiczności, pozując do każdego zdjęcia o które zostali poproszeni.
Ale warto jeszcze nadmienić innego bohatera. Inicjatorem wydarzenia było prężnie działające w mieście Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Kulturalnych Nasze Miasto (bliżej znane jako wROCKfest.pl), które jest organizatorem praktycznie większości imprez Starym Klasztorze, ale także wielu poza nim. A są to imprezy niebanalne i dlatego warto się na nie wybrać.