ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

14.09.2022

VOLA, VOYAGER, FOUR STROKE BARON, Warszawa, Hydrozagadka, 13.09.2022

VOLA, VOYAGER, FOUR STROKE BARON, Warszawa, Hydrozagadka, 13.09.2022

Czasami tak się zdarza, że gwiazda wieczoru nie jest głównym magnesem, dla którego idzie się na koncert. Tak miałem dokładnie wczoraj. Bo do warszawskiej Hydrozagadki wybrałem się głównie dla australijskiej formacji Voyager…

Nie była to ich pierwsza wizyta w Polsce. Pięć lat temu wpadli na jeden koncert do Wrocławia, niemniej przyjazd kapeli z Antypdów w dzisiejszych czasach to i tak spora gratka, którą trudno zlekceważyć. Zespół wokalisty i klawiszowca, Daniela Estrina, nie był tego wieczoru headlinerem i dostał tylko czterdzieści minut. Do tego nie zagrał niestety takich killerów jak Sober, czy To the Morning Light. Szkoda, wszak muzycy niejako promowali tą trasą swoje najnowsze koncertowe wydawnictwo w formacie Blu-ray, A Voyage Through Time, które trafiło na rynek ledwie dwa tygodnie temu i na nim te utwory się znalazły. Cóż, były inne mocne punkty, równie przebojowe Breaking Down, Hyperventilating czy kapitalne The Meaning of I. Ponadto, wybrzmiały rzeczy bardzo świeże: Dreamer, z którym grupa wystartowała do australijskich eliminacji Eurowizji, oraz tegoroczny singiel Submarine. Prym wiódł oczywiście długowłosy Estrin w białym wdzianku, jednak ogromną robotę robiła, druga co do stażu w kapeli, filigranowa i rudowłosa gitarzystka, Simone Dow. Świetnie patrzyło się na jej energetyczne zachowanie i wręcz niedowierzało, że tak drobna kobieta może generować tak mocarne, djentowe riffy. Ich precyzyjnie wyprodukowana i pełna elektroniki muzyka (dla swojego użytku nazywam ją „dyskotekowym prog metalem”) tu zabrzmiała surowiej, z dominującymi nad wszystkim bębnami. No i trochę szkoda, że ogromne ilości tych elektronicznych melizmatów „lecą z laptopa”. No ale takie to już czasy.

Przez Australijczyków nie nastawiałem się jakoś wyjątkowo na duńską Volę, którą widziałem już dwukrotnie, jednak w roli supportu – odpowiednio Katatonii i Haken. Powiem otwarcie, że jakoś po debiucie przestałem śledzić ich poczynania. Tymczasem wczoraj, w tym niewielkim warszawskim klubie, dali absolutnie najlepszy koncert! Przyznam też szczerze, że nie znałem materiału z ich trzeciej płyty Witness, która zdominowała występ (artyści nie zagrali z niej tylko dwóch kawałków). I co? I praktycznie każdy z utworów wchodził znakomicie. A to dużo. Duńczycy zrobili naprawdę spory postęp, ich muzyka jest bardziej dojrzała, kompozycje są przemyślane i dobrze zbalansowane między matematycznym, agresywnym riffowaniem a świetną melodyką wpisaną w przestrzenną klimatyczność. Trudno cokolwiek wyróżnić, bo był to koncert bardzo spójny, wyciszony w pewnym momencie piękną balladą Gutter Moon z EP-ki October Session zaraz skontrowaną mega przebojowym Ghost z Applause of a Distant Crowd.

Wieczór rozpoczął swoim półgodzinnym występem amerykański Four Stroke Baron. I choć muzycy starają się łączyć w swoim graniu prog metal, rock alternatywny, czy schoegaze koncert był dość monotonny a kompozycje zlewały się w zbyt jednorodną masę. Czuć ponadto było ducha Devina Townsenda, który miksował ich ostatni album Classics. Nie da się jednak ukryć, że warszawska publiczność przyjęła ich bardzo ciepło, podobnie zresztą, jak dwie wspomniane wcześniej formacje.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.