We Wrocławiu koncert odbył się w znanym już mi Centrum Koncertowym A2 - poprzednim razem nie byłem do końca zadowolony z akustyki w tym miejscu, nadszedł czas weryfikacji, czy to wina miejsca czy tylko akustyk nie przyłożył się wówczas do pracy. Szalenie byłem ciekawy kondycji koncertowej zespołu, tym bardziej że zerknięcie na setlist.fm nastrajało bardzo pozytywnie - było kilka list różniących się kolejnością utworów, ale wszystkie utrzymane w podobnej stylistyce. Fani zapełnili klub do ostatniego miejsca. Już na długo przed terminem koncertu bilety były wyprzedane - niezły wynik jak na zespół, który ostatnią płytę studyjną z premierowym materiałem wydał 28 lat temu!
Na rozgrzewkę wystąpiła A.A Williams, ale jej „snuje" nie spotkały się z wielką aprobatą, zagrała i zaśpiewała swój secik i zeszła ze sceny. Tak się zastanawiałem czy powodem, dla którego została zaproszona do supportowania The Sisters of Mercy nie był fakt, że także i ona nagrała cover Jolene Dolly Parton.
Po przerwie technicznej scenę spowiły kłęby suchego lodu i pojawili się muzycy. Wraz z pierwszymi dźwiękami „More" pojawił się także mistrz ceremonii. Przyzwyczaiłem się już do tego, że od wokalu pana Eldritcha nie należy wymagać zbyt wiele, ale tym razem zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony jego formą - oby tylko ta forma wytrzymała do końca koncertu.
Po pierwszym utworze wiadomo było, że chcemy zdecydowanie więcej, więc pielęgniarz wraz z dr Avalanche wystartowali z następnym kawałkiem z 28-latki – „Ribbons”. Perkusjonalia, jak zawsze umieszczone na pierwszym planie dźwiękowym, sprawnie wbijały rytm w uszy publiczności. Całości show dopełniały reflektory wąskimi snopami oświetlające to członków zespołu, to lustra umieszczone nad sceną i odbijające promienie w stronę publiczności. Stare utwory przeplatały się z jeszcze starszymi, sprzed pierwszej płyty, ale zespół sprawił nam niespodziankę prezentując dwa nowe utwory przygotowane na tę trasę koncertową „Show Me On The Doll" oraz „Better Reptile".
Na bisy formacja przygotowała konkretną bombę muzyczną - począwszy od „Lucretia My Reflection”, poprzez „Vision Thing” i „Temple of Love”, po „This Corrosion” z refrenem chóralnie odśpiewanym przez publiczność. Po takim koncercie chwilę musiałem ochłonąć, obserwując jak ekipa techniczna zabiera się do pakowania sprzętu.
Poprzednie występy zespołu nie wywarły na mnie dużego wrażenia, co prawda Andrew Eldritch nie może się pochwalić jakąś szczególną skalą głosu, jednak tym razem zdecydowanie więcej było jego mruczenia i wokalizowania niż podczas poprzednich występów. I już to pozwala zaliczyć koncert do udanych. Bo przecież mówimy The Sisters Of Mercy, myślimy Eldritch.
Setlista koncertu:
1. More
2. Ribbons
3. No Time to Cry
4. Doctor Jeep / Detonation Boulevard
5. Alice
6. Show Me On The Doll
7. Dominion/Mother Russia
8. Marian
9. Better Reptile
10. We Are the Same, Susanne
11. First and Last and Always
12. Instrumental
13. Something Fast
14. I Was Wrong
15. Flood II
Bisy:
16. Lucretia My Reflection
17. Vision Thing
18. Temple of Love
19. This Corrosion