ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

20.04.2019

MONO, ARABROT, JO QUAIL, Warszawa, Hydrozagadka, 17.04.2019

MONO, ARABROT, JO QUAIL, Warszawa, Hydrozagadka, 17.04.2019

Japońska formacja Mono po raz kolejny zawitała do naszego kraju. Tym razem na trzy koncerty. Jeden z nich odbył się w warszawskiej Hydrozagadce…

Ich dosyć częste wizyty wpłynęły pewnie jakoś na umiarkowaną frekwencję. Z drugiej strony, choć klub nie był szczelnie zapełniony, ci którzy przybyli, stworzyli atmosferę naprawdę bardzo udanego koncertu. Wszak Mono to już prawdziwa ikona post rocka. Do tego tą trasą, o wymownym tytule 20 Year Anniversary World Tour, obchodzą swój okrągły jubileusz. Ale nie tylko. Bo artyści dosłownie przed chwilą wydali swój dziesiąty album Nowhere, Now Here. Może nie przełomowy, ale zawierający jak zwykle mnóstwo pięknej i emocjonalnej muzyki.

I dlatego bardzo dobrze, że aż sześć utworów pochodziło właśnie z tej płyty. Zaczęli krótkim intro God Bless z tejże, a potem, zgodnie z albumową kolejnością, zaprezentowali After You Comes the Flood, Breathe i znakomitą kompozycję tytułową Nowhere, Now Here, wciskając między nie Death in Rebirth z Requiem for Hell. Z kolei przed następnymi nowymi kompozycjami (przesmutnym i magicznym Sorrow oraz Meet Us Where the Night Ends) dali Dream Odyssey z For My Parents. Końcówka to już reprezentanci Walking Cloud and Deep Red Sky, Flag Fluttered and the Sun Shined [Halcyon (Beautiful Days)], Hymn to the Immortal Wind (Ashes in the Snow) oraz One Step More and You Die [najstarszy tego wieczoru, długi Com (?)]. Było też zatem i przekrojowo.

Ich występy to bardziej muzyczne misteria niż koncertowe fajerwerki. Nie padają żadne słowa, muzycy skupieni są na swoich instrumentach a po skończonym secie nie robią finalnych ustawek przed zebraną publicznością. Tym razem przybyli z nowym bębniarzem (Dahm Majuri Cipolla z amerykańskiej formacji The Phantom Family Halo), uwagę przykuwała jednak japońska trójka. Grający na siedząco po obu stronach sceny Taka i Yoda oraz stojąca między nimi Tamaki. Filigranowa, w „małej czarnej”, wręcz nie pasowała do zbyt dużego basu. Warto dodać, że zebrani mogli w jej wykonaniu usłyszeć Breathe, jedyny wokalny utwór tego wieczoru. Cały koncert spędziłem pod sceną i trzeba przyznać, że cicho nie było. Z drugiej strony ekstremalne ściany post rockowego, nieokiełznanego zgiełku mogły naprawdę wprowadzić w niesamowity trans.

Przed trwającym nieco ponad półtorej godziny setem Mono zebrani obejrzeli dwa występy. Najpierw dwa kwadranse na scenie zagospodarowała Jo Quail. Brytyjska wiolonczelistka o delikatnej urodzie francuskiej gwiazdy Sophie Marceau połączyła klasyczne dźwięki z nowoczesną elektroniką pełną efektów. I to zagrało, przynajmniej w takim półgodzinnym wydaniu. Z zupełnie innej bajki, krzykliwej, noisowej a przede wszystkim post-punkowej przybyli Norwegowie z Arabrot. Prym wodził oczywiście ich lider, wokalista i gitarzysta Kjetil Nernes, z dużym kapeluszem na głowie. Jednak równie mocno intrygowała, w stroju przypominającym japońskie kimono, znajdująca się po jego lewej stronie za klawiszowym zestawem i robiąca wokale, Karin Park, prywatnie jego… żona.

 

Zdjęcia:

Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.