Trudno mi zliczyć ilość występów ekipy Andy’ego Powella, które dane było mi zaliczyć. Wszak ostatnimi laty zespół robi swego rodzaju objazdówkę, grając co roku w tym samych miejscach. Parafrazując klasyka „tylko kilka rzeczy jest pewnych: śmierć, podatki i to, że na jesieni Wishbone Ash zagra w The Jam House w Edynburgu”.
Tym razem dodatkowym smaczkiem była chęć usłyszenia co do zaprezentowania ma nowy nabytek zespołu – gitarzysta Mark Abrahams.
Wnioski: bardzo sympatyczny gość z nienaganną techniką jednak stylem chyba nie do końca pasującym do Ash. Abrahams prefruje dość ostrzejsze granie, które jeszcze w takich „Jail Bait”, czy (zaskakująco fajnie brzmiącym) „Standing In The Rain” się sprawdza, ale w takim „Warrior”, czy „The King Will Come” już niekoniecznie. Również momumentalny ”Phoenix” – zdający się być numerem bardziej niż idealnie pasującym pod styl Abrahamsa został momentami, aż za bardzo zajechany. Chociaż z drugiej strony taka zmiana może wyjść kapeli na dobre; ktoś stwierdził na - ostatnim jak na razie krążku - „Blue Horizion” panowie statusieli aż za bardzo i troszkę kopa muzyce Ash się przyda. Może i tak się stanie. Czas pokaże.
Jednak narzekać nie ma co. Koncert sam w sobie był bardzo dobry. Repertuarowo może rzec, że świetny. Nowsze rzeczy poszły na samym początku: „Bona Fide”, Eyes Wide Open” z „Clan Destiny” oraz „Way Down South” z ostatniego krążka, a potem (zazwyczaj) same klasyki. Sporo numerów z „Argusa”, świetna wersja „F.U.B.B.” z „There’s The Rub” (jeden z moich ulubionych numerów Ash w ogóle), do tego wspomniane „Jail Bait” i „Phoenix” oraz zagrane na bis „Living Proof” z „Just Testing” tak więc czepiać nie ma się czego.
Po latach stateczności przyszłość Ash rysuje się dość ciekawie; nowy nabytek może dodać zespołowi odrobinę decybeli więc i lekko pchnąć zespół w bardziej konkretne granie.
Pożyjemy, zobaczymy.
Setlista: Bona Fide; Eyes Wide Open; Way Down South; The King Will Come; Warrior; Throw Down The Sword; Leaf and Stream; Wings Of Desire; F.U.B.B.; Standing In The Rain; Jail Bait; Phoenix
Bisy: Living Proof; Blowin’ Free