ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 22.11 - Żnin
- 23.11 - Koszalin
- 24.11 - Gdynia
- 29.11 - Olsztyn
- 22.11 - Bydgoszcz
- 23.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 22.11 - Poznań
- 23.11 - Łódź
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 22.11 - Olsztyn
- 23.11 - Gdańsk
- 24.11 - Białystok
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 23.11 - Warszawa
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 24.11 - Warszawa
- 24.11 - Kraków
- 24.11 - Kraków
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 26.11 - Warszawa
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
 

koncerty

13.11.2017

WISHBONE ASH, Edynburg, The Jam House, 10.11.2017

WISHBONE ASH, Edynburg, The Jam House, 10.11.2017 Pewne rzeczy się nie zmianiają; jedną z nich jest forma jaką Wishbone Ash prezentują na scenie... niemniennie dobra.

Trudno mi zliczyć ilość występów ekipy Andy’ego Powella, które dane było mi zaliczyć. Wszak ostatnimi laty zespół robi swego rodzaju objazdówkę, grając co roku w tym samych miejscach. Parafrazując klasyka „tylko kilka rzeczy jest pewnych: śmierć, podatki i to, że na jesieni Wishbone Ash zagra w The Jam House w Edynburgu”.

Tym razem dodatkowym smaczkiem była chęć usłyszenia co do zaprezentowania ma nowy nabytek zespołu – gitarzysta Mark Abrahams.

Wnioski: bardzo sympatyczny gość z nienaganną techniką jednak stylem chyba nie do końca pasującym do Ash. Abrahams prefruje dość ostrzejsze granie, które jeszcze w takich „Jail Bait”, czy (zaskakująco fajnie brzmiącym) „Standing In The Rain” się sprawdza, ale w takim „Warrior”, czy „The King Will Come” już niekoniecznie. Również momumentalny ”Phoenix” – zdający się być numerem bardziej niż idealnie pasującym pod styl Abrahamsa został momentami, aż za bardzo zajechany. Chociaż z drugiej strony taka zmiana może wyjść kapeli na dobre; ktoś stwierdził na - ostatnim jak na razie krążku - „Blue Horizion” panowie statusieli aż za bardzo i troszkę kopa muzyce Ash się przyda. Może i tak się stanie. Czas pokaże.

Jednak narzekać nie ma co. Koncert sam w sobie był bardzo dobry. Repertuarowo może rzec, że świetny. Nowsze rzeczy poszły na samym początku: „Bona Fide”, Eyes Wide Open” z „Clan Destiny” oraz „Way Down South” z ostatniego krążka, a potem (zazwyczaj) same klasyki. Sporo numerów z „Argusa”, świetna wersja „F.U.B.B.” z „There’s The Rub” (jeden z moich ulubionych numerów Ash w ogóle), do tego wspomniane „Jail Bait” i „Phoenix” oraz zagrane na bis „Living Proof” z „Just Testing” tak więc czepiać nie ma się czego.

Po latach stateczności przyszłość Ash rysuje się dość ciekawie; nowy nabytek może dodać zespołowi odrobinę decybeli więc i lekko pchnąć zespół w bardziej konkretne granie.

Pożyjemy, zobaczymy.

Setlista: Bona Fide; Eyes Wide Open; Way Down South; The King Will Come; Warrior; Throw Down The Sword; Leaf and Stream; Wings Of Desire; F.U.B.B.; Standing In The Rain; Jail Bait; Phoenix

Bisy: Living Proof; Blowin’ Free

 

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.