ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

05.11.2016

LAO CHE, Łódź, Wytwórnia, 4.11.2016

LAO CHE, Łódź, Wytwórnia, 4.11.2016

Widziałem już płocczan dwukrotnie. Raz nawet, w moim rodzinnym mieście, zdarzyło mi się ich występ zapowiadać ze sceny. Były to jednak koncerty plenerowe. Tym razem zobaczyłem ich wreszcie w klubowym secie…

No i był to ich zdecydowanie najlepszy koncert. I to przynajmniej z paru powodów. Przede wszystkim długi. Dwie godziny bez pięciu minut to jak na kapelę, której kompozycje do najdłuższych nie należą, naprawdę dużo. Do tego kapitalne nagłośnienie. To w zasadzie już norma w Wytwórni, niemniej usłyszenie ich dźwięków generowanych na scenie przez sześciu facetów z wszystkimi aranżacyjnymi smaczkami to duża przyjemność. Poza tym, każde słowo śpiewane przez Spiętego, było doskonale słyszalne, co w przypadku niebagatelnej roli ich tekstów, miało istotne znaczenie. Kolejnym plusem była bardzo dobrze dobrana setlista. Wiem, że to kwestia gustu, każdy ma swoje ulubione numery. I pewnie ci, którzy kochają Powstanie Warszawskie i nie usłyszeli po raz kolejny np. Starego miasta, mogli czuć niedosyt.

No ale Lao Che to już teraz nieco inna bajka. Promująca głównie tą trasą znakomity, ubiegłoroczny album Dzieciom. Nie powinno więc dziwić, że rzeczy z niego zdominowały występ. I dobrze, bo to już klasyki w ich dyskografii śpiewane niemalże przez całą salę. Poleciały zatem i dwa tomy Bajki o Misiu, Errata, Dżin, Znajda, Tu i obowiązkowa, hiciarska Wojenka z obowiązkową wspólną wyliczanką na początku i wykrzyczanymi frazami Płock żąda dostępu do morza oraz Ja Wisła, ja Wisła!. A oprócz tego wybrzmiały przebojowe Hydropiekłowstąpienie i Czarne kowboje. Godną reprezentację miały krążki Prąd stały / Prąd zmienny (Czas, Życie jest jak tramwaj, Urodziła mnie ciotka) i Soundtrack (Jestem psem, Dym, Govindam, Idzie wiatr).

Najbardziej (i to za każdym razem, gdy słucham ich koncertu) fascynuje mnie ta ich niezwykła rozbieżność stylistyczna, która pozwala im grać obok siebie kosmicznie różne rzeczy i za każdym razem być w tym wiarygodnym. No bo z jednej strony zaczarować publikę zawiesistym, klimatycznym Portisheadowym Roads i zaraz potem uderzyć transowym, elektronicznym i hip-hopowym Jestem psem trzeba umieć. A to przecież nie jedyne kontrasty podczas ich występów. Występów, podczas których tradycyjnie już Mariusz "Denat" Denst przykuwa uwagę swoim specyficznym tańcem i luzem, a Hubert „Spięty” Dobaczewski jakby od niechcenia, z dużym spokojem, wyrzuca z siebie kolejne słowa. I tak było w Łodzi, którą wspomniany Spięty pożegnał… „Z Bogiem”. Cóż, o 22 trzeba było się szybko ewakuować, bo pod Wytwórnią czekała już przeogromna kolejka na… Taco Hemingwaya, który za kilkadziesiąt minut, w sali obok, miał dać swój występ…

 

Zdjęcia:

Lao Che, Łódź, Wytwórnia, 04.11.2016 Lao Che, Łódź, Wytwórnia, 04.11.2016 Lao Che, Łódź, Wytwórnia, 04.11.2016 Lao Che, Łódź, Wytwórnia, 04.11.2016 Lao Che, Łódź, Wytwórnia, 04.11.2016 Lao Che, Łódź, Wytwórnia, 04.11.2016 Lao Che, Łódź, Wytwórnia, 04.11.2016 Lao Che, Łódź, Wytwórnia, 04.11.2016 Lao Che, Łódź, Wytwórnia, 04.11.2016 Lao Che, Łódź, Wytwórnia, 04.11.2016
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.