Zaczęli dość nietypowo i ambitnie; na pierwszy ogień poszedł bowiem „Night Terrors” z najnowszej płyty „The Small Hours”. Instrumetalny, ambitny, niezwykle pokręcony, umiejętnie balansujący na pograniczu jazzu, rocka i wodewilu jednakże zaskakująco świetnie odnajdujący się jako opener.
Dalej było już bardziej przebojowo; nośny „Medicine” oraz kilka perełek z ostatniej płyty takie jak „Gone For Good”, czy „One By One”. Nie zabrakło dla odmiany monumentalnego „Solstice” – pięknego, rozbudowanego i umiejętnie skonstruowanego.
Typowego luzu również nie zabrakło to i ówdzie i nie mam tutaj na myśli świetnego wykonania „Mr Green Genes” Franka Zappy, ale przede wszystkim kompozycji „Snuff Box” rozwiniętej tutaj do niemal kwadransa będącej swoistym jam-session z popisami (zwłaszcza) Phila Scragga na basie i Jamesa Sedge’a na bębnach.
Na bis poszły ambitniejszy „The Pheasant” oraz (zapowiedziany jako znana irańska piosenka ludowa) doorsowski „Light My Fire” z dziewuszkami z zespołu Xylaroo na wokalu, które uraczały publikę kilkadziesąt minut wcześniej jako opening act i popsiem samego Berry’ego na skromnej klawiaturze Rolanda.
A propos samego Mistrza Ceremonii? No cóż: świetny śpiewak, wyborny muzyk, sprawny dyrygent (tego w sumie dość konkretnego tłoku na małej scenie edynburskiego Liquid Room) do tego osobnik nie stroniący od żartów i anegdot z niezwykłą łatwością nawiązujący kontakt z publicznością*.
Reasumując: ujmujący wieczór ze świetną muzyką stworzoną przez kogoś z kim pierwsze skojarzenia mogą poddawać w wątpliwość jego kunszt jako kompozytora i muzyka. Jednakże bliższe zaznajomienie się z twórczością Berry’ego może niezwykle pozytywnie zaskoczyć.
Setlista: Night Terrors; Medicine; Gone For Good; Solstice; Mr Green Genes; One By One; Say It Again; Obsessed and So Obscured; Snuff Box; Music For Insomniacs; So Low; Take My Hand
Bisy: The Pheasant; Light My Fire
*co więcej będący jakby przeciwnością odgrywanych na ekranie przez niego postaci bowiem Berry wydaje się być osobą wcale nie wywyższającą się i otwartą o czym świadczy chociażby cierpliwość i wytrwałość,które poświęcił aby znaleźć czas dla każdego kto chciał po występie zrobić sobie fotkę z nim lub zamienić kilka słów przy podpisywaniu płyt.