W minioną niedzielę Gaba Kulka zawitała do łódzkiej Wytwórni, by promować swój najnowszy, wydany we wrześniu tego roku, album Kruche…
Nie dziwi zatem, że niespełna osiemdziesięciominutowy koncert zdominowały kompozycje z tej właśnie płyty. Pojawiły się między innymi Static, Alright Amanda, Miniature Life, Jeszcze, Still, Kruche, Zimna dłoń i Jaki kolor. Były jednak też i starsze rzeczy, jak Phantom Limb, Character Actors oraz obowiązkowe covery: Davida Bowiego Beat of Your Drum, Iggy’ego Popa American Valhalla oraz, na zupełny koniec, I Sat By The Ocean Queens of the Stone Age.
Sam koncert miał bardzo ascetyczny i kameralny charakter. Publiczność siedziała na krzesłach a muzyka dobiegała ze sceny bez jakiejś przesadnej głośności. Artystce towarzyszyli tylko basista Wojtek Traczyk oraz perkusista Robert Rasz. Wraz z Gabą siedzącą za instrumentami klawiszowymi i przed mikrofonem nie prezentowali praktycznie żadnych ruchów scenicznych trzymając się swoich siedzisk. Ale ta sceniczna skromność ubrana jednak w ciekawe, nienachalne, aczkolwiek bogate światła, miała swój urok. Idealnie służyła kontemplacji muzyki przez zebranych.
Muzyki, która tego wieczoru wypadła nader subtelnie. Oczywiście, że łatwo było dosłuchać się w tych dźwiękach wielu barw, od poezji śpiewanej, po jazz, musical, kabaret a w głosie Kulki dostrzec Kate Bush, czy Tori Amos. Niemniej była to Gaba Kulka jakby nieco wyciszona. Sam występ nie miał jakiegoś wyjątkowego tempa. Między utworami zalegała momentami zbyt długa cisza, którą chwilami gwiazda wieczoru potrafiła z ujmującą skromnością wypełnić zgrabnym żartem, czy komentarzem. Przemiły wieczór skłaniający do zamyślenia. W sam raz na ten początek listopadowej już jesieni…