Drugiego dnia swoje bramy festiwalowiczom otworzył zamek. Duża scena, porządne nagłośnienie i naturalna wentylacja to jest to czego brakowało w kościele.
Mój dzień na zamku rozpoczął się od folk-metalowego Radogosta ale skupiłem się na kolejnych zespołach. Das Moon wcześniej w Bolkowie występowali w kościele więc występ na scenie zamkowej to duży awans. W pierwszyj chwili myślałem że zespół zmienił wokalistkę ale to ten sam głos Daisy, tylko kobieta zmienną jest i z kruczoczarnej stała się blondynką.
Następnie na scenie pojawił się (po długiej nieobecności spowodowanej sprawami rodzinnymi) Deathcamp Project. Zagrali świetnego seta, publiczność bardzo gorąco ich przyjęła. Ciekawostką jest że skład zespołu poszerzył się o perkusitkę z krwi i kości.
Po jeszcze dłuższej nieobecności na scenę powrócił zespół Moonlight. Ostrzeżenia i prośby Maji Konarskiej o wybaczenie wszelkich potknięć technicznych okazały się być trochę na wyrost ale koncert też nie należał do super udanych.
Wieczór śpiewających dam jeszcze się nie skończył, po klasycznej 20-minutowej przerwie technicznej na scenie pojawił się typowy przedstawiciej gotyku symfonicznego - niemiecka Xandria.
Mnie nie porwali ale część publiczności doskonale się bawiła. Ja czekałem na gwiazdę.
Clan of Xymox rozpoczął utworem Stranger a potem już tylko napięcie rosło. Czekałem na ten koncert i nie zawiodłem się, to był najlepszy koncert tego wieczoru.
foto: Virek.pl