ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 22.11 - Żnin
- 23.11 - Koszalin
- 24.11 - Gdynia
- 29.11 - Olsztyn
- 22.11 - Bydgoszcz
- 23.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 22.11 - Poznań
- 23.11 - Łódź
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 22.11 - Olsztyn
- 23.11 - Gdańsk
- 24.11 - Białystok
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 23.11 - Warszawa
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 24.11 - Warszawa
- 24.11 - Kraków
- 24.11 - Kraków
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 26.11 - Warszawa
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
 

felietony

10.01.2016

Muzyczne podsumowanie roku 2015 według redaktorów Artrock.pl

Muzyczne podsumowanie roku 2015 według redaktorów Artrock.pl
Jak w każdym roku na Artrock.pl nie przeczytacie jednego zestawienia. Cenimy sobie subiektywne opinie naszych redaktorów, a także ich swobodę wypowiedzi! Na kolejnych stronach możecie przeczytać muzyczne podsumowania 2015 przygotowane przez poszczególne osoby, które publikowały na naszych łamach (kolejność alfabetyczna). Zachęcamy do lektury!

strona 8 z 8

Piotr „Strzyż” Strzyżowski

Rok 2015 w muzyce – był, jaki był. Przede wszystkim był rokiem pożegnań: opuścili nas Edgar Froese, Daevid Allen, BB King, Chris Squire, Franciszek Walicki, Lemmy i jeszcze wielu innych znanych i cenionych. Był także rokiem powrotów: szereg mniej lub bardziej znanych wykonawców po dłuższym lub krótszym odpoczynku wrócił z nowymi propozycjami. Niektóre okazały się niespodziewanie słabe (The Corrs), inne spodziewanie przeciętne (Gilmour), inne całkiem przyzwoite (Blur), a dla paru znalazło się miejsce w czołowej dziesiątce. Plusem jest to, że w przeciwieństwie do 2014 żaden ceniony wykonawca nie nagrał naprawdę kiepskiej płyty. No to przechodzimy do Top Twelve albumów 2015!

12. Marcus MillerAfrodeezia

Mistrz czterech strun nie zawodzi. Śladem swojego guru i mistrza Milesa wybrał się w poszukiwaniu nowych, świeżych dźwięków na Czarny Ląd. Efekt? Świeży, wciągający i frapujący

11. 3moonboys / Panos From Komodo - Linia nr 8

Gitarowa psychodelia, shoegaze'owe mgiełki, krautrockowy puls, ambient - różne elementy wrzucili panowie z obu zespołów do swojej muzyki. Wyszło bardzo interesujące, niezwykle klimatyczne danie.

10. Kinga Głyk - Rejestracja

18-latka, a nagrywa piękną, dojrzałą płytę z pogranicza jazzu, rocka, bluesa i latynoskich klimatów. Ciekawe, co będzie za parę lat?...

9. BjorkVulnicura

Nie wiem, co oni tam na tej Islandii wcinają, że wychodzą im – zupełnie naturalnie, wręcz od niechcenia – takie zakręcone płyty? Bjorkówna ma w dorobku lepsze pozycje, ale nawet w nieco słabszej formie nagrywa jeden z najlepszych albumów 2015.

8. Julia HolterHave You In My Wilderness

Kobiecy pop AD 2015 to nie tylko wypieszczone, wymierzone w każdym calu, dopracowane do perfekcji w każdym szczególe idealne komercyjne produkty w rodzaju Adele. To także ambitne songwriterki. Cicha, spokojna, szemrząca jak leśny strumyk, wymagająca wsłuchania – Have You In My Wilderness zgrabnie balansuje na krawędzi subtelnego, klimatycznego popu i folku. Łagodna, wyciszająca, bardzo czarowna płyta.

7. Kamasi Washington – The Epic

173 minuty, trzy płyty, średnia trwania utworu koło 10 minut, zespół, orkiestra, chór – brzmi jak doskonała recepta na przesadzony, niestrawny, męczący album. A tu zonk, bo płyta jest bardzo udana i wciąga jak cholera, choć brzmieniowy ciężar i potężna objętość The Epic mogą przytłoczyć. Może średnio nowatorski ten elektryczny jazz Washingtona, ale nie każdy przecież musi być Davisem.

6. MotorheadBad Magic

Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że to ostatnia płyta w karierze i życiu Lemmy’ego. Pożegnał się efektownie: nie jest to może płyta na poziomie Asa Pikowego, ale wymiata porządnie, choć głos już trochę nie ten…

5. Hiatus KaiyoteChoose Your Weapon

Banda wariatów mieszających wszystko ze wszystkim. Jest tu jazz, soul, elektronika, rock, programowane rytmy obok piana Fendera i elektrycznych gitar. I wokalistka-kameleon, swobodnie przechodząca od jazzowej divy do zeschizowanego dzieciaka a la Bjork. Oj, dzieje się!

4. Baroness Purple

Mieszanka rocka, metalu, prog rocka, psychodelii i jeszcze paru innych rzeczy, podana w zgrabnej 44-minutowej pigułce i z intrygującą okładką – smakowita! W gorszym roku byłoby nawet podium, w 2015 znalazły się lepsze płyty. Ale i tak to ścisła czołówka.

3. Jeff Lynne’s ELOAlone In The Universe

No to przechodzimy do podium! Jeff pokazał innym weteranom, jak wracać z klasą: zwarty, nostalgiczny, ciepły album zawiera najlepsze utwory, jakie wyszły spod pióra Jeffa od prawie trzech dekad – Armchair Theatre i zwłaszcza Zoom bardzo brakuje tak udanych, zapadających w pamięć numerów jak „When I Was A Boy” czy tytułowe „Alone In The Universe”. A całościowo to najlepsze, co Jeff nagrał i wydał od czasu Time.

2. Olivia Anna LivkiStrangelivv

Ma dziewczyna pomysł na siebie i realizuje go konsekwentnie: Strangelivv to nieszablonowa, zakręcona, ambitna brzmieniowo i tekstowo rzecz o wyraźnym autorskim piętnie, którą ciężko pomylić z dziełem jakiejkolwiek innej wokalistki. A tymczasem nowy materiał już podobno nadchodzi – i ma być zupełnie inny od Strangelivv. Ja w każdym razie czekam z niecierpliwością.

1. Joanna Newsom Divers

David Gilmour bardzo się starał, żeby wypuścić ambitny, dojrzały album poświęcony przemijaniu, upływowi czasu – i nie do końca mu wyszło, bo na Rattle That Lock obok frapujących momentów trafiają się też nudne. Aśka pokazała mu, jak się robi takie rzeczy: również poświęcony tematowi przemijania Divers to spory aparat wykonawczy (obok tradycyjnej harfy i fortepianu Asia zagrała na syntezatorach analogowych, melotronach, klawesynie, klawikordzie i całej armii innych cudeniek), a przede wszystkim powrót do wielkiej formy: typowe dla siebie kompozycje z zakręconymi, poetyckimi tekstami i pokręconymi, nieoczywistymi melodiami ujęła w nieco bardziej zwięzłe, kilkuminutowe formy. Nasz redakcyjny Statler i Waldorf w jednym, wielki fan Joanny, stwierdził, że musiałby ją ten cały Samberg rzucić, żeby nagrała wielką płytę. Aśce najwyraźniej rodzinne ciepełko sprzyja, bo co prawda całościowo Divers nie jest aż tak wielką płytą jak Ys, ale jest tu kilka wybitnych utworów z „Anecdotes” na czele.

Czytaj na stronie: 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8