ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 04.08 - Katowice
- 05.08 - Katowice
- 16.08 - Łagów
- 27.08 - Gdańsk
- 28.08 - Wrocław
- 29.08 - Katowice
- 30.08 - Lublin
- 31.08 - Białystok
- 09.09 - Kraków
- 12.09 - Łódź
- 14.09 - Wrocław
- 19.09 - Piekary Śląskie
- 13.09 - Wrocław
- 13.09 - Kraków
- 19.09 - Częstochowa
- 20.09 - Łódź
- 26.09 - Tarnów
- 27.09 - Jarosław
- 11.10 - Tychy
- 17.10 - Poznań
- 18.10 - Olsztyn
- 22.09 - Kraków
- 03.10 - Zabrze
- 04.10 - Zabrze
- 10.10 - Kraków
- 14.10 - Kraków
- 19.10 - Narodowe Forum Muzyki, pl. Wolności 1
- 22.10 - Narodowe Forum Muzyki, pl. Wolności 1
- 20.10 - Kraków
- 21.10 - Gliwice
 

koncerty

23.10.2015

Eklektik Session, dzień 2. 17.10 Wrocław, Narodowe Forum Muzyki, Sala Czerwona

i. Muzyka duetu jest bardzo impresyjna, przywodzi na myśl obrazy, egzotyczną scenerię, wydaje się być idealną ścieżką dźwiękową do filmu ze wschodnimi motywami.

MIEKO MIYAZAKI & GUO GAN

Ten chińsko-japoński duet nie do końca pasował mi do formuły eklektycznego festiwalu, choć jest to spotkanie dwóch kultur muzycznych. Jednak dla naszego europejskiego (zwłaszcza niewyszkolonego) ucha, muzyka duetu jest doskonale spójna, po prostu dalekowschodnia. Koncert dostarczył mi wspaniałych wrażeń estetycznych, zarówno za przyczyną maestrii wykonawczej obojga artystów, jak niezwykłej jakości dźwięku płynącego z obu instrumentów, który nie stracił akustycznego waloru, nawet dyskretnie nagłośniony, w czym odegrała rolę fenomenalna akustyka Sali Czerwonej. Natomiast sam repertuar niekoniecznie pasował do pozostałych punktów programu Eklektik Session. Bardzo kameralna muzyka, jedynie momentami wzbierała potężniejszą dynamiką. Na sali panowała wyjątkowa cisza, nawet trzask migawki aparatu rozbrzmiewał gromko. Taki pełny skupienia odbiór podkreślał medytacyjnym walor większości utworów.
Guo Gan z Chin grał na smyczkowym instrumencie o nazwie erhu - ma on tylko dwie struny ale w rękach mistrza produkuje całą gamę barw i specyficznych motywów. Jak w wielu tego typu wschodnich instrumentach cała sztuka polega na technice/artykulacji/ wyczuciu. Dźwięki erhu są najczęściej rzewnych, łkające, rozegrane, pływają glissanadami. Bardzo często słyszeliśmy dwudźwięki i wysokie alikwotyczne przydźwięki. Ten rodzaj materii muzycznej przywodzi na myśl muzykę rytualną, szamańską. Choć trzeba przyznać, że utwory pochodziły z różnych kontekstów, nierzadko całkiem ludycznych i rozrywkowych. Precyzja wykonawcy i jego skupienie i zaangażowanie budziło podziw. Mieliśmy do czynienia z absolutnym stopieniem muzyka z wykonywaną muzyką.

Z kolei Mieko Miazaki grała na koto, imponującym instrumencie szarpanym, będącym rodzajem dwumetrowej cytry  z wielką ilością strun i strojących je kołków i przesuwanych mostków. W tym przypadku instrument jest bardzo wyrafinowany, możliwości kształtowania materii muzycznej, frazy, akordów, różnych przebiegów, wręcz niezmierzone. Tak wiec Miazaki była w tym duecie orkiestrą, a Guo Gan -- solistą. Japonka była tez wyraźnie liderem, zapowiadała utwory, z których część była jej kompozycjami, lub adaptacjami tradycyjnych utworów w jej aranżacjach. Niewątpliwie i ona była mistrzem swojego instrumentu. Zarówno delikatne misterne motywy, z wybrzmiewającymi w przestrzeni dźwiękami, jak i wielogłosowe, złożone harmonicznie fragmenty grane obiema rękami, jak i w końcu harfowe przebiegi przez wiele strun, często bardzo szybkie i głośne – zagrane były pewnie, z precyzją i swobodą.

Może dwa utwory były domeną Chińczyka, tradycyjne melodie chińskie dawały mu pole do popisu wyraźnie większe niż pozostałe utwory. W repertuarze znalazła się również adaptacja utworu Debussy'ego, całkiem ciekawa przez niecodzienne instrumentarium. Generalnie, para, mieszkająca w Paryżu od lat, przesiąkła nieco europejskim idiomem muzycznym, w tym komercyjną muzyką relaksacyjną i filmową i to da się wysłyszeć w ich twórczości. Muzyka duetu jest bardzo impresyjna, przywodzi na myśl obrazy, egzotyczną scenerię, wydaje się być idealną ścieżką dźwiękową do filmu ze wschodnimi motywami.

 

BRINK MAN SHIP

Zespół ze Szwajcarii zaprezentował muzyką idealnie wpisującą się w formułę cyklu Eklektik Session (w którym brał już udział w 2012r.). Eksperymentujący z elektroniką nu jazz zabrzmiał w Czerwonej Sali NFM pysznie, barwnie, ale też i dynamicznie. Panowie z BMS grają pod tym szyldem już kilkanaście lat i niewątpliwie ma to wpływ na wrażenie jakie robi ich występ. W aranżowanych fragmentach zgranie i trafianie w punkt jest stuprocentowe, z kolei we fragmentach improwizowanych muzycy świetnie się wyczuwają, zostawiając sobie przestrzeń i budując wzajemnie przenikające się struktury.

Jeśli by próbować dookreślić eklektyczną stylistykę grupy, należałoby wskazać na na nurt europejskiego nu jazzu i klasyczniejszej muzyki fusion. W szczególności narzucały mi się pokrewieństwa z muzyką Nilsa Petera Molvaera, Erika Truffaza i Jona Hassela. Tak więc mamy tu jazzowe instrumenty i jazzowe swobodne aranżacje wokół głównych tematów, synkopowany rytm, modularną strukturę utworów, ale również – dużo elektronicznie generowanego i przetworzonego dźwięku i dubowo-klubową motorykę. Zespół jest kwartetem, w którym obok klasycznego jazz-rockowego zestawu: bas, bębny, gitara występują klarnety – basowy i kontrabasowy, oraz elektronika.

Właśnie klarnecista -- Jan Galega Brönnimann jest liderem zespołu i to jego gra stanowi o wyjątkowości propozycji Brink Man Ship. Wyżej wymienione klarnety to instrumenty o bardzo wyrazistej „osobowości” – bardziej drapieżne i dające większe spektrum ekspresji niż „zwykły” klarnet, posiadające skalę, która obejmuje niskie i bardzo niskie tony, wibrujące poruszającym ciało, majestatycznym basem, ale jednocześnie tony wysokie, zwłaszcza uzyskiwane poprzez specjalną intonację, przedęcia i zaśpiewy. Brönnimann jest znakomitym instrumentalistą, który możliwości instrumentu wykorzystuje na 100 procent, gra piękne tematy, śpiewne, natchnione frazy, coltrane’owskie improwizacje, ale też i wykorzystuje całą gamę zagrań barwowych i free-jazzową niekiedy ekspresję. Jego klarnety momentami burczą, chrzęszczą, wyją, wydają zwierzęce ryki. Do tego dochodzą znane z twórczości Molvaera i Arve Henriksena zagrywki – śpiewanie przez instrument, dmuchanie, szumy i szelesty. Ta gama sonorystyczna jest jeszcze poszerzona o przetworzenia elektroniczne .  Partie lidera są niewątpliwie najbardziej wyróżnialne w większości utworów, ale nie są one jedynym solowym i melodycznym składnikiem muzyki Brink Man Ship, dość często na pierwszy plan wybijają się partie gitary, równie często oba instrumenty grają w duecie tematy. A tematy są całkiem istotnym elementem muzyki szwajcarskiego kwartetu. Podobnie jak u Truffaza mamy tu silne zakorzenienie w nowoczesnym jazzie – swobodę, ale i konstrukcję i precyzyjną kompozycję.

Muzyka BMS jest jednocześnie bardzo motoryczna, wręcz taneczna, za sprawą świetnie grającej sekcji rytmicznej. Mocny, transowy, często dubowy lub wręcz dubstepowy  bas jest wehikułem większości utworów, natomiast prawdziwym skarbem dla kapeli jest perkusista Christoph Staudenmann, tworzący świetny napęd rytmiczny, bardzo współczesny, na ogół mocno synkopowany i polirytmiczny, mocno zakorzeniony w muzyce klubowej, głównie breakbeatowej. Jego energetyczna, gęsta gra sprawia że muzyka BMS pulsuje i rozpędza się do dużej prędkości, nie tracąc przy tym finezji. Podobnie grywa Jojo Mayer, a w Polsce bębniarze Pink Freud i Robotaobiboka. Choć „szacowna” lokalizacja i usadzenie widowni na krzesłach nie sprzyjała tańcom, kilka osób dało się ponieść skocznym rytmom i dobrze. W klubie tańczyłaby zapewne większość publiczności, przynajmniej momentami, gdyż bywały dłuższe fragmenty ambientowej abstrakcji. Każdy z muzyków, obsługiwał jakiś rodzaj elektroniki i momentami muzyka przemieniała się w rodzaj elektronicznej medytacji na kilka głosów, ale zwykle pojawiał się w  niej wkrótce wątek tradycyjnych instrumentów.

Z dwóch występujących na tegorocznym Eklektiku kapel z klarnetami to Brink Man Ship bardziej podbił moje serce, chociaż Ambiq grał bardzo oryginalnie i subtelnie. Dobre rozłożenie akcentów i wyważenie porywającej jazdy i misternie tkanej sonorystycznej abstrakcji i liryki trafiło idealnie w moje gusta i niniejszym bardzo wam tę kapelę polecam, zwłaszcza na koncertach. 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS ArtRock.pl na Facebook.com
© Copyright 1997 - 2025 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.