ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 22.11 - Żnin
- 23.11 - Koszalin
- 24.11 - Gdynia
- 29.11 - Olsztyn
- 22.11 - Bydgoszcz
- 23.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 22.11 - Poznań
- 23.11 - Łódź
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 22.11 - Olsztyn
- 23.11 - Gdańsk
- 24.11 - Białystok
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 23.11 - Warszawa
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 24.11 - Warszawa
- 24.11 - Kraków
- 24.11 - Kraków
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 26.11 - Warszawa
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
 

koncerty

29.10.2015

LEPROUS, SPHERE, RANDEZVOUS POINT, Warszawa, Progresja, 26.10.2015

LEPROUS, SPHERE, RANDEZVOUS POINT, Warszawa, Progresja, 26.10.2015

Magiczny, niezwykły i zjawiskowy był poniedziałkowy występ norweskiego Leprous na deskach Progresji…

Zapowiedział ich z dużej sceny sam szef tego warszawskiego klubu mówiąc jak są dla niego ważni i niesamowici. Cieszył się z tego - choć frekwencja nie była porażająca -  że publiczności chcącej ich zobaczyć jest więcej, niż dwa lata temu, jeszcze w „starej” Progresji. A już po koncercie – także ze sceny – nazwał ten występ jednym z najlepszych w tym roku.

I miał rację. Bo Norwegowie najzwyczajniej pozamiatali, wbijając w ziemię niemalże wszystkich słuchaczy. Dla mnie są dziś zjawiskiem docenianym jeszcze przez niewielu, jednak jeśli w muzyce istnieje pojęcie „pięknej agresji” oni są jej dobitnym przykładem. Z jednej strony niesamowity ciężar, mocarne i poszatkowane riffy wgrywane z matematyczną precyzją, z drugiej niezwykłe wyciszenia i patetyczne, wzniosłe refreny pełne doskonałej melodyki, zdominowane wysokim, bliskim falsetu, głosem Einara Solberga. Taki jest Leprous.

I taki był w Warszawie. Swój półtoragodzinny set zdominowali dwoma ostatnimi krążkami - Coal i The Congregation - serwując je wymiennie. Z tego ostatniego, promowanego tą trasą, zabrakło tylko trzech numerów. Z Coal wybrzmiały cztery kawałki. I świetnie, bo to rewelacyjne albumy i ze sceny popłynęło tak naprawdę ich prawdziwe The Best Of. Zaczęli od mrocznego i stonowanego wstępu do The Flood, by zaraz potem uderzyć potężnym i symfonicznym wręcz refrenem, napędzanym hipnotycznym, walcowatym riffem. A potem z każdym numerem robiło się ciekawiej. Zagrali Foe, Third Law, Chronic, Rewind a po nim cudny The Cloak, zaś podstawowy set zakończyli porażającym patosem Slave. Pierwszy, 4 - utworowy bis, otworzyli zakręconym rytmicznie The Price (dwojący się i trojący za zestawem Baard Kolstad to naprawdę kawał rasowego bębniarza!) a zakończyli powalającym The Valley. Rozpoczęty w ciemnościach, li tylko ze świecącymi ekranami czterech ogromnych telewizorów, wybuchł ferią świateł w harmonicznym refrenie. I żeby nie było, iż miłośnicy starszego Bilateral zostali osieroceni dodam, że muzycy odegrali z niego Aquaired Taste i na sam koniec Forced Entry, dokonując nim dzieła zniszczenia.

Cóż, mają na siebie pomysł, przez który bije charyzma. Wszyscy w czarnych koszulach, pełni wigoru, energiczni, czasami zatraceni w granych przez siebie dźwiękach. I choć zdarzało im się chwilami rozjeżdżać (wspomniany Kolstad przynajmniej raz „przefajnował”, a Solbergowi trafiały się małe potknięcia wokalne) dali wielki występ w może niezbyt wielkich okolicznościach.

Przed nimi zaprezentowała się norweska formacja Randezvous Point, która oparła swój półgodzinny set na materiale z debiutanckiej, tegorocznej płyty Solar Storm. Wypadli jeszcze lepiej niż na albumie oferując muzykę zbliżoną gatunkowo do gwiazdy wieczoru. W ich składzie bębnił między innymi Baard Kolstad z Leprous, zaś uwagę przykuwała długowłosa i długonoga basistka Gunn-Hilde Erstad. Natomiast z nieco innej muzycznej bajki, zdecydowanie bardziej ekstremalnej (sami muzycy nazywają swoje granie nowoczesnym progresywnym metalem) był… również norweski Sphere. Ich wokalista Isak Haugan zarówno wyglądem, jak i demoniczną wręcz mimiką podkreślał agresywność ich muzycznej oferty.

 

Zdjęcia:

Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Leprous, Warszawa 2015 Sphere, Warszawa 2015 Sphere, Warszawa 2015 Sphere, Warszawa 2015 Sphere, Warszawa 2015 Sphere, Warszawa 2015 Sphere, Warszawa 2015 Randezvous Point, Warszawa 2015 Randezvous Point, Warszawa 2015 Randezvous Point, Warszawa 2015 Randezvous Point, Warszawa 2015 Randezvous Point, Warszawa 2015 Randezvous Point, Warszawa 2015 Randezvous Point, Warszawa 2015
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Picture theme from Riiva with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.