ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 07.11 - Kraków
- 08.11 - Opole
- 09.11 - Bielsko-Biała
- 10.11 - Zabrze
- 11.11 - Łódź
- 15.11 - Gniezno
- 16.11 - Kłodawa Gorzowska
- 17.11 - Zielona Góra
- 22.11 - Żnin
- 23.11 - Koszalin
- 24.11 - Gdynia
- 08.11 - Warszawa
- 09.11 - Kraków
- 08.11 - Sosnowiec
- 09.11 - Pszów
- 10.11 - Częstochowa
- 09.11 - Warszawa
- 10.11 - Siedlce
- 10.11 - Końskie
- 16.11 - Bydgoszcz
- 11.11 - Wrocław
- 11.11 - Kraków
- 11.11 - Warszawa
- 17.11 - Kraków
- 19.11 - Kraków
- 20.11 - Warszawa
- 21.11 - Warszawa
- 22.11 - Bydgoszcz
- 23.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 21.11 - Katowice
- 22.11 - Poznań
- 23.11 - Łódź
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 23.11 - Warszawa
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 24.11 - Warszawa
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Warszawa
 

koncerty

27.10.2015

GAZPACHO, IAMTHEMORNING, Warszawa, Karuzela, 24.10.2015

GAZPACHO, IAMTHEMORNING, Warszawa, Karuzela, 24.10.2015

Norwegowie z Gazpacho po raz kolejny odwiedzili nasz kraj i… po raz kolejny zauroczyli swoim występem.

Tym razem przybyli promować swoje najnowsze wydawnictwo – koncept-album Molok, który swoją oficjalną premierę miał dosłownie dzień wcześniej. Dosyć znaczące jest to, że początek Molok Tour muzycy wyznaczyli właśnie w naszym kraju, a konkretnie w warszawskim klubie Karuzela, w którym po raz pierwszy dane mi było gościć. Samo miejsce, choć może niegrzeszące nowoczesnością, ma swój klimat. Kameralna, nieco staromodna sala otoczona filarami, fajna akustyka i przytulna, zgrabnie oświetlona scena, robiły bardzo sympatyczny nastrój. W sam raz na tego typu granie.

Gwiazda wieczoru pojawiła się na deskach Karuzeli zgodnie z planem - 20 minut przed dwudziestą drugą - i zaczęła od pochodzącej z najnowszego albumu kompozycji Algorithm - instrumentalnego intro z przysłowiowej taśmy, uzupełnionego jednak żywymi bębnami i basem. Dopiero po tym trzyminutowym fragmencie pojawili się pozostali muzycy wykonując kolejne dwie nowości - Park Bench i Choir of Ancestors. Z Moloka wybrzmiały jeszcze później najbardziej nośny Know Your Time oraz opus magnum albumu Molok Rising (to w jego zapowiedzi Ohme wspomniał o samym koncepcie). Tym samym warto zauważyć, że warszawska publiczność miała okazję jako pierwsza posłuchać koncertowych wykonań tych utworów! Nie ukrywam, że mnie słuchało się tych kompozycji wybornie, bowiem miałem okazję jeszcze przed koncertem dosyć dobrze zapoznać się z nimi. To jednak rzeczy niełatwe i wcale nie dziwiłem się mojemu znajomemu, któremu nie weszły „na pierwsze śniadanie” po tym premierowym odsłuchu. A skoro przy pierwszych wykonaniach jesteśmy – wyjątkowym smaczkiem występu była premierowa prezentacja na żywo pochodzącego z Demona utworu Death Room. Szczególnym i na swój sposób zabawnym momentem okazało się w nim chwycenie przez muzyków za dosyć zaskakujące instrumenty, malutką gitarkę ukulele, potężną tubę, tamburyn, czy instrument klawiszowy z wężykiem. Sam Jan Henrik Ohme śpiewał wtedy znacznie oddalony od mikrofonu, dzięki czemu cały zespół osiągnął niemalże identyczne brzmienie jak na albumie.

A co poza tym? Pojawiło się kilka obowiązkowych klasyków, takich jak cudne Winter Is Never z obowiązkowym przedstawianiem składu, klasyczny The Walk w dwóch częściach, Desert Flight na pierwszy bis (tym samym była zacna reprezentacja krążka Tick Tock), Vera na zupełne zakończenie, a wcześniej choćby Upside Down z Night, dwie części Hell Freezes Over z March Of Ghosts, czy Defense Mechanism z Missa Atropos. A zabrzmiał jeszcze gorąco przyjęty folkowy The Wizard of Altai Mountains. Jednym słowem było przekrojowo, choć pewnie nie wszyscy usłyszeli to, co by chcieli. Cóż, dorobek grupy jest już tak pokaźny, że zawsze pojawią się malkontenci.

A jak wypadł sam występ? Dla mnie było to dopiero drugie z nimi spotkanie i zdecydowanie bardziej cenię sobie ten tegoroczny warszawski set. Bardziej kameralny od ubiegłorocznego wrocławskiego, bardziej spontaniczny i energetyczny. I choć dopadły go pewne potknięcia i niedoróbki, niemalże obowiązkowe na pierwszych koncertach trasy (sam Ohme posiłkował się sporym bagażem kartek z tekstami rozłożonymi na scenie – raz nawet się delikatnie pogubił), wszystko miało swój urok. Po samym koncercie można było się spotkać z artystami, uzupełnić niemalże całą dyskografię zespołu, choć cena najnowszego krążka była niestety średnio zachęcająca do kupna.

Przed Gazpacho, nieco ponad pół godziny, zagospodarował na scenie rosyjski Iamthemorning, czyli dysponująca ciekawym głosem wokalistka Marjana Semkina oraz instrumentalista Gleb Kolyadin, wspierani przez dwóch muzyków. Zaprezentowali bardzo subtelny, akustyczny i zarazem ascetyczny set na wokal, klawisze, skrzypce i wiolonczelę. Przyjęcie mieli bardzo ciepłe, choć sympatyczna i nieco onieśmielona rudowłosa Marijana z lekką niepewnością w głosie informowała, że… przyjechali z Rosji.

 

Zdjęcia:

Gazpacho, Warszawa, 24.10.2015 Gazpacho, Warszawa, 24.10.2015 Gazpacho, Warszawa, 24.10.2015 Gazpacho, Warszawa, 24.10.2015 Gazpacho, Warszawa, 24.10.2015 Gazpacho, Warszawa, 24.10.2015 Gazpacho, Warszawa, 24.10.2015 Gazpacho, Warszawa, 24.10.2015 Iamthemorning, Warszawa, 24.10.2015 Iamthemorning, Warszawa, 24.10.2015 Iamthemorning, Warszawa, 24.10.2015 Iamthemorning, Warszawa, 24.10.2015 Iamthemorning, Warszawa, 24.10.2015 Iamthemorning, Warszawa, 24.10.2015 Iamthemorning, Warszawa, 24.10.2015
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.