ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

21.07.2015

CAMEL, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015

CAMEL, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015

Gdy 18 lat temu po raz pierwszy przyjechali do Polski, siedząc w pierwszych rzędach Kongresowej, najzwyczajniej się rozpłakałem. Trzy lata później, podczas ich drugiej wizyty, miałem w sobie nie mniejsze emocje. I gdy wydawało się, że tym razem wszystko odbędzie się „na chłodno”, wszak miałem zobaczyć ich po raz kolejny, wyjątkowa ekscytacja znów wzięła górę...

Nieprzespana noc i cholernie dłużąca się podróż zwieńczona dodatkowo prawie godzinnym samochodowym korkiem w grodzie Kraka. To wszystko oraz ciągle kłębiące się w głowie pytanie: „jak będzie po tych piętnastu latach?” spowodowały, że ręce zaczęły drżeć, a serce bić mocniej wraz z każdą odliczaną do koncertu minutą…

Z minimalnym poślizgiem wyszli tuż po dwudziestej witani ekstatycznie (i oczywiście na stojąco) przez publiczność, niezwykle szczelnie wypełniającą salę ICE Congress. Nowoczesne audytorium, pachnące jeszcze nowością, wyglądało tego wieczoru doprawdy imponująco. Do tego zapewniło zebranym naprawdę dobre warunki dźwiękowe.

Stelista dla wszystkich tych, którzy z napięciem oczekiwali na ich przyjazd do naszego kraju i ukradkiem podglądali zestawy utworów grane podczas wcześniejszych koncertów, nie była zaskoczeniem. Nie dokonali w niej żadnych zmian, choć po cichu liczyłem na małą sensację w postaci dodania do niej ukochanego przez Polaków Stationary Traveller, niedawno wybranego przez słuchaczy stacji rockserwis.fm ulubionym utworem zespołu. I choć owa setlista dla wielu nie była zestawem marzeń, bo nie usłyszeli nic z The Snow Goose, czy Harbour Of Tears, a sam zespół zaprezentował kilka żelaznych punków, z których nie rezygnuje niemalże „od zawsze” (Never Let Go, Spirit Of The Water, Lunar Sea, Drafted, Ice, Mother Road, Lady Fantasy) to jednak… było magicznie.

Bo każda z zagranych tego wieczoru kompozycji to prawdziwa muzyczna perełka. Ponadto kilka z nich wybrzmiało wyjątkowo. Jak zagrany na początku, kanoniczny wręcz, Never Let Go, rozpoczęty słynną gitarową formą gorąco przyjętą przez zebranych. Albo przepiękny Drafted zaśpiewany tradycyjnie przez Bassa. I czy muszę dodawać, że majestatyczny Ice, w którym wszystkim chyba się marzyło, aby gitarowy płacz Latimera (i wyjątkowa miminka) nigdy się nie skończył, wypadł w Krakowie nieziemsko. Zaraz po nim - zawsze dla mnie trochę przyciężkawe Mother Road - zabrzmiało szalenie ogniście i niebywale energetycznie. Tym bardziej, że zaraz po nim pojawiły się dwa kolejne fragmenty z Dust And Dreams – znakomite Hopeless Anger i Whispers In The Rain. One zresztą zakończyły podstawowy set nagrodzony długą owacją na stojąco. I choć większość zebranych „leżała już na łopatkach” muzycy zaraz po powrocie na scenę zadali im kolejny cios w postaci jednego z największych utworów rocka lat siedemdziesiątych – Lady Fantasy. Słuchając jej w Krakowie po raz kolejny zastanawiałem się, za co tak naprawdę kocham ten utwór? Za ten płomienny gitarowy żar, czy może za natchnioną solową gitarę Latimera, tak wyjątkowo kontrastującą ze wspomnianym ciężarem?

Tuż po Lady Fantasy Latimer przedstawił zespół i zapowiedział pochodzący ze Stationary Traveller przejmujący Long Goodbyes, zadedykowany dwóm niedawno zmarłym muzykom Camela. Na wielkim ekranie, na którym podczas koncertu towarzyszyły muzykom animacje, w trakcie pierwszego refrenu pojawiły się archiwalne zdjęcia i nagrania pokazujące Chrisa Rainbowa, podczas drugiego refrenu, Guy LeBlanca. Któż wtedy najzwyczajniej się nie wzruszył?

I to było już niestety wszystko. Po prawie dwóch godzinach muzycy zeszli ze sceny kończąc - dla wielu – koncert marzeń. Występ, w którym nie miało znaczenia na przykład to, że Another Night wypadł nieco ciężkawo i topornie, a sam Mistrz męczył się wokalnie z wysoką partią Chrisa Rainbowa w Long Goodbyes. Bo cała grupa wypadła tak naprawdę wybornie. Warto zauważyć, że tym razem zajechali do nas po raz pierwszy w pięcioosobowym składzie. Oprócz Latimera, Bassa i Clementa zobaczyliśmy na klawiszach powracającego do Wielbłąda Tona Scherpenzeela z holenderskiego Kayaka oraz znanego z Renaissance i swojego solowego projektu I and Thou Jasona Harta, wspierającego grupę nie tylko na instrumentach klawiszowych, ale też na akustycznej gitarze i tamburynie. Przyniosło to doprawdy fajny efekt, bo formacja zabrzmiała dzięki temu jeszcze pełniej i potężniej. Koncert roku? Nie wiem. Spełnienie marzeń – z pewnością…

Setlista dla lubiących takie archiwalne rzeczy: Never Let Go, The White Rider, Song Within a Song, Unevensong, Spirit of the Water, Air Born, Lunar Sea, Another Night, Drafted, Ice, Mother Road, Hopeless Anger, Whispers in the Rain, bisy: Lady Fantasy, Long Goodbyes.

 

Zdjęcia:

Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015 Camel, Kraków, ICE Congress, 20.07.2015
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.