W dniu koncertu fani otrzymali wiadomość, że Sonata Arctica nie wystąpi z powodu choroby wokalisty. Bilety były zwracane przy wejściu, można było za pół ceny zakupić karnet na okrojony koncert - Twilight Force (Szwecja) i Freedom Call (Niemcy). Osobiście do klubu mam 5 minut, ale jak pomyślałem o ludziach, którzy na koncert jechali z drugiego końca Polski, to może się zrobić przykro. Pech to pech, ale to Sonata była niekwestionowaną gwiazdą wieczoru i bez nich koncert stracił wyraźnie na znaczeniu. Po tej zmianie, sala Progresji świeciła pustkami. Nie mniej jednak ci którzy zostali bawili się doskonale, a pozostałe dwa zespoły zaprezentowały przedłużone sety.
Pierwsi zagrali Szewdzi z Twilight Force. Przez chwilę poczułem mocny powiew nostalgii. Pod sceną ok. 50 gimnazjalistów z długimi włosami (większość to dziewczęta), na scenie panowie z plastikowymi mieczami, poprzebierani za wojowników, elfów, hobbitów, a w głośnikach przaśna kopia wczesnego Hammerfall. Ahh, czy to rok 2001? Nie, jest 15 lat później i moda na takie klimaty dawno przeminęła, chociaż jak widać są jeszcze zapaleńcy którzy robią to szczerze i sprawia im to radochę. Śmiesznych, obciachowych momentów związanych z wymachiwaniem mieczem było co niemiara, ale gdyby ich zabrakło, czułbym się zawiedziony.
Kolejnym zespołem był Freedom Call, kapela z wiele dłuższym stażem i nawet z jakimiś hitami (okolice roku 2002). Nieśmiertelny lider, Chris Bay, już nie tak młody jak kiedyś, ale zmarszczki i siwizna nie przeszkadzają mu w szczerym i energetycznym podejściu do muzyki. Panowie odegrali set złożony z utworów, które ograli na wielu koncertach w tym i poprzednim roku. Nie było ani zaskoczenia, ani jakiegoś wybitnego performance'u. Prosty, melodyjny niemiecki heavy metal, pokroju Gamma Ray (ale zdecydowanie półkę, lub dwie, niżej). Pamiętać należy, że panowie musieli godnie zastąpić Sonata Arctica, niedoszła gwiazdę wieczoru, więc starali się podwójnie. Na koniec z uśmiechem zaśpiewałem jeszcze refren "Freedom Call", jedynego utworu jaki pamiętam jeszcze z czasów kiedy byłem gimnazjalnym kindermetalem (czyli dobre 15 lat temu).
Wielka szkoda, że ominął nas koncert Sonata Arctica, ale supporty poradziły sobie dobrze i garstka zagorzałych fanów która została pod sceną była zadowolona.