ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

wywiady

23.12.2012

Bardzo fajna lekcja – wywiad z Przemysławem Węgłowskim, muzykiem Tides From Nebula

Bardzo fajna lekcja – wywiad z Przemysławem Węgłowskim, muzykiem Tides From Nebula

Kilka chwil po łódzkim koncercie spotkałem się z basistą tej warszawskiej formacji. Opowiedział mi nie tylko o ich największej, jak do tej pory, trasie koncertowej i nowym singlu, ale także o spotkaniu z muzykami grupy Marillion…

ArtRock.PL: Rozmawiamy w trakcie waszej największej trasy koncertowej, za wami jej zagraniczna część, teraz koncerty w Polsce. Jakie wynosicie z niej wrażenia, bo gdy patrzę na to z boku mam wrażenie, że jest „coraz więcej, coraz lepiej i coraz mocniej” (śmiech)…

Przemysław Węgłowski: Tak, zgadza się. Jest – jak to powiedziałeś - coraz więcej, coraz lepiej i coraz mocniej. Napawa nas to dużym optymizmem. Oczywiście za granicą cały czas walczymy o słuchacza, chcemy, aby i tam kluby były zapełnione, gdyż w Polsce – nie ukrywam – mamy komfortową sytuację. Naturalnie, że i tu ambicje mamy coraz większe, ale w kraju nie martwimy się o to, czy ktokolwiek przyjdzie do klubu. Z drugiej strony, to była już nasza siódma europejska trasa i też mogę powiedzieć, że w każdym mieście, w którym graliśmy – a było ich chyba…. 24 – byli ludzie, którzy nas znali, kojarzyli numery, mieli płyty – nie wiem skąd (śmiech) – ale mieli, posiadali koszulki… Generalnie jest tak, że im bardziej na wschód, tym fanów było więcej – na przykład w Bułgarii, Rumunii, na Węgrzech. Fajnie też to wyglądało we Włoszech i w Austrii. Są jeszcze miejsca, gdzie musimy trochę powalczyć i… może idzie to wszystko trochę wolno, ale cały czas do przodu. Mamy jednak cierpliwość, gramy i dopóki będzie nam się to opłacać, będziemy to robić.

A: Podsumowując zatem – trochę żartobliwie – twoją wypowiedź, można rzec, że z postrocka w Polsce można wyżyć (śmiech)!

PW: (śmiech)…nooo, nie chcę tutaj mówić o pieniądzach. Wiesz, są rodziny w Polsce żyjące miesięcznie za 400 złotych….

A: Zapytałem tak nieco prowokacyjnie. Chcę powiedzieć, że można u nas całkiem nieźle funkcjonować jako zespół, grając muzykę – nie czarujmy się – dosyć niszową.

PW: Tak, zgadza się. Jednak to się rozwinęło na przestrzeni ostatnich czterech lat. Kiedy zaczynaliśmy, byliśmy także i w tym łódzkim klubie. Cztery lata temu graliśmy tu przed Blindead dla 30 – 40 osób, chociaż na scenie były dwa mocne składy. Myślę, że na przestrzeni tych lat ludzie przekonali się do tej muzyki. Na koncertach spotykamy coraz więcej osób, które nigdy takiej muzyki nie słuchały.

A: Nie wiem czy macie świadomość, że fala tej muzyki w Polsce rozwija się głównie dzięki waszej formacji. Gdy rozmawiałem z wami kilka lat temu, ta scena – mam wrażenie - była niewielka, teraz tych zespołów jest naprawdę dużo. Tu dziś wystąpiła Forma, na poprzedniej trasie grało z wami bardzo interesujące NAO.

PW: Zgadza się, choć muszę dodać, że grupy, które wymieniłeś już były i to przed nami. Ale faktycznie jest coś takiego, że otworzyliśmy niektórym ludziom oczy na tę muzykę i faktycznie powstaje teraz dużo nowych kapel typowo instrumentalnych. Czy to dzięki nam? Być może. Rzeczywiście, tak z trzy lata temu w Polsce nie było dużo takich kapel. Teraz jest ich więcej i to bardzo cieszy, że ludzie przekonują się do takiego grania.

A: Przejdźmy do spraw bieżących. Byłem dziś bardzo zaskoczony widząc na scenie wasz zespół w trzyosobowym składzie. Co się stało z Adamem Waleszyńskim (gitarzysta TFN – przyp. MD)?

PW: Adam niestety – że tak powiem – „rozłożył się” zdrowotnie. Kuruje się w domu i nie jest w stanie grać. No… może byłby w stanie grać, ale trzeba by było nafaszerować go jakimiś specyfikami (śmiech). Wolimy jednak tego nie robić, niech sobie spokojnie zdrowieje pod kołdrą. To jest dosyć poważna trasa dla nas, chyba najważniejsza w dotychczasowej karierze, zatem sprawdziliśmy różne warianty na wypadek, gdyby coś się stało z którymś z nas. I okazało się, że to zdaje egzamin. Zagraliśmy parę koncertów, podczas których odbiór był bardzo dobry. I tak będziemy grać do końca trasy, zostały ten i następny weekend. Ale już od nowego roku walczymy pełnym składem z Adamem.

A: Ostatnie dwa koncerty, poza dzisiejszym, były dla was szczególne. Zagraliście przed gwiazdą i legendą progresywnego rocka, formacją Marillion. Jakie to było dla was doświadczenie?

PW: To było dosyć fajne i ciekawe. We Wrocławiu graliśmy w bardzo dużej sali. Hala Orbita to taki warszawski Torwar. Pogłos idzie ze sceny i wraca wszystko z powrotem na scenę, także człowiek czuje jakby grał z delay’em na wszystkim. Wczoraj pierwszy raz grałem w Stodole… Cóż mogę powiedzieć? Pełno ludzi, fajny odbiór, choć niewątpliwie chyba mało ludzi nas tam znało. Nie ten target. Troszkę jednak płyt sprzedaliśmy. A sami panowie z Marillion…

A: …no właśnie, mieliście okazję z nimi się spotkać?

PW: Tak, tak… W Warszawie przywitali się z nami. Ich perkusiście (Ianowi Mosleyowi – przyp. MD) chyba się nasz występ podobał, bo we Wrocławiu nawet przyszedł do naszej garderoby i uścisnął dłonie. My daliśmy im nasze płyty. Fajnie było ich zobaczyć od kuchni. Oni w trasę jeżdżą Nightlinerem a do tego mają tira wożącego sprzęt - praktycznie całą scenę. Do tego ekipa licząca kilkanaście osób. Sam Hogarth ma dwóch ludzi, którzy opiekują się nim na scenie. Zobaczenie tego wszystkiego z tyłu to dla nas bardzo fajna lekcja. Lekcja mówiąca o tym, jak powinno to wyglądać docelowo. Bo praktycznie to wszystko u nich niczym się nie różni od rockowej ekstraklasy, typu Muse. No może u tych ostatnich kręci się troszeczkę więcej ludzi.

A: Tą trasą promujecie swoje nowe wydawnictwo, epkę Hollow Lights. Skąd pomysł na tę płytkę?

PW: To w zasadzie singiel. Numer przewidziany na naszą nową płytę. Akurat udało nam się go zrobić tuż przed tą trasą. Po prostu chcieliśmy coś dać  naszym słuchaczom. Jakąś zajawkę nowych brzmień, bo myślę, że to się troszeczkę różni od naszej ostatniej płyty…

A: Mam wrażenie, że utwór jest pod względem muzycznym bardziej optymistyczny, luźniejszy? Czy to kierunek, w jakim będziecie zmierzać na tym nadchodzącym krążku?

PW: Tak nam się wydaje. Podczas prób granych przez nas w mijającym roku królowały bardziej optymistyczne i weselsze nastroje. Z drugiej strony, w stosunku do Earthshine jest rzeczywiście różnica, ale na Aurze były dosyć wesołe numery, np. Shall We… [w tym momencie włączył się na chwilę do rozmowy opuszczający zaplecze klubu Luka, muzyk formacji Maciej Karbowski, komentując tę część naszej rozmowy]

Maciej Karbowski: Jak to Grzegorz Skawiński powiedział o nowej płycie Kombi, tam w tle są naprawdę metalowe riffy ukryte (śmiech), i w naszej nowej muzyce też są metalowe riffy ukryte...

A: Wracając do Hollow Lights – tam szczególnie pierwsza część jest taka luźniejsza.

PW: Tak. Zastanawialiśmy się, czy to czasem za bardzo nie przypomina U2. Ale potem się okazało, że wszyscy lubimy takie rzeczy. Ja na przykład U2 z przełomu lat 80-tych i 90-tych kocham. Nagrali wtedy moje ulubione płyty. Zatem czemu czegoś takiego nie zrobić? Muzyka jest po to, żeby nią bawić, a nie nudzić. Trzecią płytę możemy zrobić taką, ale kolejna może być zupełnie smutna.

A: To krótko na koniec. Kiedy możemy się spodziewać tego następnego krążka. Czy są już jakieś plany z tym związane?

PW: Tak. Bardzo chcemy, żeby ona wyszła we wrześniu przyszłego roku. Do wakacji mamy pół roku na pisanie materiału. Zakładamy, że przed wakacjami wejdziemy do studia, potem miksy przez te wakacje. Mam nadzieję, że to wyjdzie we wrześniu, bądź październiku. Potem naturalnie pojawią się kolejne trasy.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.