strona 2 z 7
Artrock: Ale pamiętam jaki byłem zaszokowany, gdy Fish odszedł i jak bardzo hmm zaszokowany, gdy zaprezentowaliście nam Steve’a. Był taki inny.
Pete: Taaak. Ale tak naprawdę to się tak tylko wydawało, że jest taki inny. Myślę, że ludzie postrzegali go w tym pierwszym okresie jako kogoś z kręgu muzyki POP, komercji. Ale tak naprawdę ten osąd nie mógł być bardziej odległy od prawdy. W sumie to EMI miało taką wizję, by stworzyć z nas taki drugi Mike&The Mechanics czyli zespół bardziej POP.
Artrock: Ale powiedz mi jak to było, gdy zaczynaliście swoje poszukiwania. Czy mieliście jakieś sprecyzowane wymagania, jakąś listę cech, które taki kandydat musiał posiadać, czy też raczej bardziej szukaliście w ciemno kogoś interesującego, ale innego niż Fish
Pete: Tak, dokładnie tak było. Nie mieliśmy dokładnie określonych wymagań ani założeń. W sumie to raczej bardziej wiedzieliśmy kogo nie chcemy, niż kogo chcemy.
Artrock: Ha!!!, zerknij do moich notatek, dokładnie tak miało brzmieć moje pytanie. Użyłeś dokładnie tego zdania, które sobie zapisałem :-)
Pete: No tak, dokładnie. Wiesz…wszyscy jesteśmy twórczymi ludźmi. No i to czego chcieliśmy to znów mieć wśród nas kogoś twórczego, kreatywnego, kto stałby się częścią tego, czymkolwiek stanie się nasz zespół. Byliśmy zdecydowanie bardziej zainteresowani przyszłością, być może i odległą od tego co robiliśmy wcześniej (choć może wcale nie aż tak bardzo odległą). Zdecydowanie nie chcieliśmy się powtarzać. To było podstawowe założenie. Większość z osób, które przesłuchaliśmy… no wiesz główny problem, gdy szukasz wokalisty w fazie powiedzmy drugiego etapu kariery jest to, że wszyscy dobrzy wokaliści są już zajęci w innych zespołach. Bardzo trudno znaleźć dobrego wokalistę, większość dobrych po prostu jest poza zasięgiem. Wiesz…to było naprawdę bardzo trudne. To trochę tak jak szukać żony – większość fajnych dziewczyn jest już zajęta, gdy zabierasz się za poszukiwania zbyt późno. Nie chcieliśmy kogoś dużo młodszego od nas, no i zależało nam, by miał jakieś doświadczenie, bo wiesz, ostatecznie miał założyć naprawdę duuuuuże buty. EMI umówiło nam ze 3-4 osoby, ale ostatecznie dostaliśmy taśmy z Rondoru (wydawcy Steve’a) i było to coś mniej więcej zgodnego z naszymi oczekiwaniami. Jest taka zabawna historia związana z Europeans (zespołu, do którego wcześniej należał Steve Hogarth przyp. PK). Europeans ciszył się naprawdę niezłą reputacją w branży muzycznej i my ich znaliśmy.
Artrock: No… widziałem nawet taki materiał video, gdzie Fish trzyma w rękach album Europeans Vocabulary
Pete: Tak, dokładnie tak. A mój najlepszy przyjaciel Robin Boult (od lat członek zespołu Fisha przyp. PK) znał Steve’a. A Steve znał Darryl’a Way’a z eeeeee…..
Artrock: Curved Air
Pete: Tak, Curved Air. No a przecież Ian był w zespole Darryl Way’s Wolf – drugim zespole Darryla. Więc wypytywaliśmy ich wszystkich o Steve’a jaki on jest, co mogą nam o nim powiedzieć. I wszyscy mówili to samo: byłby dla was idealny!!! Steve jest taki… no wiesz to prawdziwy „muzol” świetny wokalista o absolutnie fantastycznym głosie. Muszę przyznać, że nie znam nikogo, NIKOGO, kto miałby tak świetny głos i tak odporny na trudy długich tras. On może śpiewać bez końca, a jego głos to wytrzymuje.
Artrock: A przecież Steve to nie tylko wokalista ale i świetny klawiszowiec
Pete: O tak, tak.. od zawsze.
Artrock: No to dlaczego nie nagrywacie utworów instrumentalnych. Musieliśmy czekać aż 20 lat na Liquidity (utwór instrumentalny z albumu Essence – pierwszy i jak dotąd jedyny instrumentalny utwór na studyjnej płycie zespołu – przyp. PK)
Pete: No wiem, wiem. No ale my jakoś bardziej jesteśmy zainteresowani pisaniem piosenek. Powiem tak: jakiekolwiek powody sprawiają, że człowiek trafia do branży muzycznej, czy to pasja do gry na klasycznych instrumentach, czy po prostu miłość do muzyki to zawsze ma to jakiś związek z muzyką popularną (być może w kręgach jazzowych tak nie jest). Prawda jest taka, że chyba każdy, kto pisze piosenki jest pod jakąś presją napisania idealnej piosenki POP. Takim The Beach Boys czy The Beatles szło to w naturalny sposób, ale większość ma jakąś taką presję, by napisać super przebój. Bardzo łatwo napisać kiepską piosenkę POP, ale napisać dobrą… o to bardzo trudne.
Artrock: Ale Wy macie jedną naprawdę dobrą piosenkę POP i nigdy nie zrozumiem, dlaczego nie odniosła ona wielkiego sukcesu. Myślę oczywiście o No One Can.
Pete: Ach No One Can. Była tak blisko, by odnieść sukces. Eeeech. Ta historia ma pewne drugie dno, o którym pewnie nie powinienem mówić, bo byłoby to nie fair wobec EMI. Generalnie było tak, że w EMI uznano, że ta piosenka naprawdę ma potencjał i że sprzeda się sama. No i nie zrobili NIC by ją promować. I popłynęła z list przebojów. Pamiętam, że mieliśmy takie spotkanie na tydzień przed notowaniami. Mówili nam wtedy, że jest super, świetnie, że to rewelacyjny kawałek, i…że sobie poradzi bez dodatkowych kosztów na promocję i specjalnych zabiegów marketingowych. A my do nich: „chyba sobie żartujecie!!!?, pewnie, że potrzebuje promocji!!!” A oni gadali tylko w stylu, spoko, spoko, poradzi sobie, da sobie radę. Podbije listy. No i wiadomo jak było. Oto jaką moc mają wytwórnie płytowe. Naprawdę dużo mogą… jeśli chcą :-(.
Artrock: A skoro rozmawiamy o piosenkach, jestem ciekaw, czy Wiesz ile ich macie. Liczyłeś kiedyś?
Pete: Ile mamy piosenek? Nie mam zielonego pojęcia.
Artrock: A ja je policzyłem.
Pete: No i…ile, ile?
Artrock: 198
Pete: 198? Tylko 198 (śmiech) Eeee to chyba parę gdzieś zgubiłeś (śmiech) Coś ci powiem: na konwencjach co dwa lata robimy takie różne quizy. No i jednym z pytań było ile jest wersji live Easter wydanych na dostępnych do zakupu nośnikach. No i był wielki problem z prawidłową odpowiedzią, bo jest tyle różnych płyt koncertowych, DVD itd. że naprawdę trudno to zliczyć.
Artrock: No tak, ale moje pytanie jest takie: zdaje się, jakby niektóre wasze utwory były już martwe, pochowane na wieki, wieków. Czy naprawdę zdecydowaliście, że nigdy już nie zobaczymy Was wykonujących np. Forgotten Sons, Fugazi, The Web, Assassing?
Pete: Tak, raczej jest tak jak mówisz…są martwe. Pewnie ich już nie zagramy. To nie są utwory, w których Steve czuje się komfortowo. No a żeby być już tak do końca szczerym to powiem tak, że są to utwory napisane naprawdę bardzo dawno temu i jest w nich sporo naiwności. Ta naiwność była naprawdę fajna… wtedy. Ale wtedy.
Artrock: Czy zatem macie w swym dorobku takie utwory, których się wstydzicie.
Pete: Oj tak…pewnie, że tak.