ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 24.11 - Warszawa
- 24.11 - Kraków
- 24.11 - Gdynia
- 29.11 - Olsztyn
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 24.11 - Kraków
- 24.11 - Białystok
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 26.11 - Warszawa
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 07.12 - Szczecin
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
- 07.12 - Warszawa
- 08.12 - Warszawa
- 11.12 - Katowice
- 18.12 - Wrocław
- 01.02 - Warszawa
- 04.02 - Kraków
- 09.02 - Warszawa
- 21.02 - Gliwice
 

wywiady

11.11.2003

Wywiad ze Zbyszkiem Florkiem, klawiszowcem zespołu Quidam.

W nieoczekiwany sposób doszło do wywiadu, który Zbyszek udzielił w chwilę po pożegnalnym koncercie zespołu Quidam w lutym 2003 roku.

Po niezapomnianym występie spotkaliśmy się, aby zadać Zbyszkowi kilka pytań na temat zespołu. Nie ukrywam, że najbardziej intrygowały plany na przyszłość, po odejściu Emilii.

Thom.: Już troszkę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Powiedz, co się u Was w zespole mentalnie zmieniło?

Zbyszek Florek .: Zmieniło się życie prywatne członków zespołu, pojawiły się rodziny, obrączki na palcach... Sądzę, że tak samo zmieniło się w muzyce. Źle by było, gdyby się nie zmieniło. Cały czas się rozwijamy. Myślę, że ostatnia płyta, i nie jest to tylko nasze zdanie, jest naszą najlepszą płytą, jaką do tej pory nagraliśmy. Zmieniło się przede wszystkim to, że płytę nagraliśmy od początku do końca sami. Nie byliśmy ograniczeni kosztami i czasem, czyli mogliśmy sobie wszystko „dopieścić”, zrobić tak jak naprawdę chcieliśmy. Dzięki temu nareszcie udało nam się zrealizować wszystkie nasze pomysły muzyczne i produkcyjne, dzięki czemu płyta jest zdecydowanie ciekawsza i bardziej dojrzała od poprzednich.
W ostatnim czasie zmienił się również nasz basista. We wrześniu pożegnaliśmy się z Radkiem, a dołączył do nas Damian Sikorski. Damian ma 18 lat (!), jest inowrocławianinem. Przed wstąpieniem w nasze szeregi ( J ) grał w zespole Nocny Stróż. Debiutował w naszy zespole nie byle gdzie, bo na festiwalu w Rio de Janeiro!
W tej chwili główna zmiana jak się pojawiła, to zmiana wokalistki, opuściła nas Emila.

T.: Jak byś ocenił zespół na przestrzeni czasu, po trzech albumach studyjnych, czterech albumach wydanych łącznie. Czy w dalszym czasie ma to wydźwięk bardziej osobistego przyłożenia do muzyki, czy patrzycie już na to z szerszą perspektywą?

Z.: Według mnie zawsze istnieje osobiste podejście do tego, bo jest to nasza muzyka. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej, ponieważ ta muzyka płynie z nas. Jeżeli chodzi o ocenę poszczególnych płyt, to z perspektywy czasu, najmniej broni się moim zdaniem płyta „Sny Aniołów”. Natomiast tak jak mówiłem, nasza ostatnia płyta jest według nas tą najlepszą.

T.: Jakbyś ocenił tę ostatnią płytę w stosunku do pierwszej?

Z.: Nad ostatnią płytą pracowaliśmy dwa lata, z czego same nagrania trwały 7 miesięcy. To jest dość długo, ale nie chcieliśmy się spieszyć. Chcieliśmy to zrobić z pewnym dystansem, perspektywą... Przy drugiej płycie (Sny Aniołów) wpakowaliśmy się na tzw. „minę” – wynajęliśmy studnio, trzeba było się ze wszystkim bardzo spieszyć, na nagranie wokali mieliśmy dwa dni (!!!), co było po prostu morderstwem, bo tak się tego nie robi, a jednocześnie inaczej zrobić się tego nie dało. Teraz mogliśmy popracować nad mixami, nad ciekawszą produkcją. Wtedy nie mieliśmy przede wszystkim możliwości technicznych, aby zrobić to samemu. Żałowaliśmy tego i żałujemy do dzisiaj, bo głównie przez to ta płyta ucierpiała, ponieważ myślę, że same kompozycje są fajne i obroniłyby się, gdyby było dostatecznie dużo czasu w studio.

T.: Druga płyta nie przeszła jednak niezauważenie i chyba mimo wszystko dołożyła coś do Waszego sukcesu?

Z.: Jasne, płyta dostała dobre notowania. Są ludzie, którzy ją bardzo lubią i którzy ją lubią najbardziej. W naszym odczuciu, jeżeli my słuchamy tej płyty, to po prostu wiele rzeczy nas boli. Nie wiem, być może tylko my to słyszymy, jako muzycy, jako ludzie, którzy to robili.

T.: Wydaje mi się, że na płycie „Pod niebem czas” czuć było efekty współpracy z Colinem. Czy jest w tym jakiś stopień prawdy?

Z.: To znaczy generalnie na pewno współpraca z Colinem jakieś piętno odcisnęła. Myślę, że bardzo pozytywne, ponieważ pokazał nam trochę inny sposób patrzenia na muzykę. Colin jest bardziej ograny i wyluzowany z tym wszystkim. Co do samych dźwięków to nie wiem. Zawsze tak jest, że np. jakaś płyta, którą mam akurat u siebie w kompakcie, pozostawia mi w głowie pewne dźwięki. Stąd się biorą inspiracje i kwestia poukładania tego wszystkiego w całość. Także nie wykluczone jest, że również Colin był tą inspiracją. Ja słyszałem już tak wiele przeróżnych zdań, co myślę, że jest dobre, bo każdy po prostu znajduje jakieś zupełnie inne dźwięki, nieraz takie, o których my nie mamy pojęcia, a ktoś słyszy inspiracje jakimiś tam zespołami. To znaczy tylko tyle, że ta muzyka jest żywa no i to chyba dobrze.

Ta płyta jest luźniej nagrana, mniej czuć po prostu spięcia, ale to też jest kwestia tego, co mówiłem, że nagrywaliśmy to tutaj (w Inowrocławiu) i sami. Nie było ciśnienia takiego jak jest w studiu i to ma kolosalne znaczenie i z pewnością to słychać.

T.: Czy jako Quidam nadal będziecie tworzyć muzykę zaliczaną do grupy niszowej, czy w tym kierunku chcecie coś zmienić?

Z.: Wiadomo media lubią puszczać pewien rodzaj muzyki i na to nic nie poradzimy. Zawsze chcemy przede wszystkim grać, a to co się wiąże z tym dalej, to już wynika z podejścia takiego a nie innego mediów. Wiadomo, że wydając płyty dla mniejszej firmy jaką jest Rock Serwis, (ale za to firmy niezależnej i niekomercyjnej) są mniejsze szanse na wybicie się, bo nie jest to taka siła promocji. Z drugiej strony też jest mi trudno powiedzieć co będzie, bo stoimy na rozdrożu i nie wiadomo co się wydarzy... Niewykluczone, że kiedyś podpiszemy

jakiś kontrakt z większą firmą, ale nie chcielibyśmy się jakoś ograniczyć i wejść w coś, czego byśmy potem żałowali. Razem z Piotrkiem Kosińskim, z Rock Serwisem zapewnioną mamy maksymalna swobodę artystyczną. Po prostu nikt nam się nie wtrąca co mamy grać, jak mamy grać, czy utwór jest za długi, czy ma nie taki refren, itp... Jest to olbrzymi plus tego wszystkiego.

T.: Czy to, że boicie się rozpocząć współpracę z dużym koncernem wydawniczym nie jest spowodowane tym, że wcześniej nie mieliście możliwości nagrywania dla nich?

Z.: Kiedyś mieliśmy rozmowę z większym wydawnictwem, chyba Merkury – to był oddział Polygramu. Było to przed wydaniem drugiej płyty. Pojawiły się wtedy takie dość ostre obostrzenia i po prostu stwierdziliśmy, że nie. Przede wszystkim ucierpiałaby na tym muzyka, a tego nie chcieliśmy. Przed wydaniem tej ostatniej płyty były dosyć konkretne rozmowy z firmą Warner, jednak ostatecznie nie doszło do podpisania umowy....No cóż, może tak miało być....

T.: Jak to się dzieje, że zespół, który robi karierę światową (Holandia, Meksyk, Japonia) jest traktowany w kraju, jako zespół nie sprzedający się?

Z.: No może nie jest aż tak źle....Natomiast na pewno nie można znaleźć naszych płyt wszędzie. Wiadomo, że po pierwsze trudno nam konkurować z zespołami mającymi olbrzymie zaplecze medialne i promocyjne zapewnione przez duże firmy fonograficzne, a po drugie nasza muzyka jest jednak przeznaczona dla słuchacza o nieco bardziej „wyostrzonym” guście muzycznym. Z drugiej strony nie oznacza to wcale, że jest to jakaś „muzyka elitarna”, czy coś w tym stylu....Wielokrotnie mieliśmy okazję przekonać się, że to co robimy ma szanse podobać się szerokiej publiczności, bo często zdażało się, że ludzie którzy słyszeli nas po raz pierwszy reagowali bardzo pozytywnie na naszą twórczość. Myślę, że gdyby nagle singiel zespołu Quidam zaczął być nadawany z taką częstotliwością jak single innych, „czołowych” zespołów to na pewno zyskalibyśmy wielu nowych fanów....

T.: Zresztą jak jest ze stosunkiem stacji radiowych do muzyki Quidam. Wiadomo, że dużo trudniej jest Was usłyszeć w „3”, kiedy indziej niż w piątek po godzinie drugiej w nocy, czy w lokalnych rozgłośniach typu Radio Konin, Radio Szczecin w audycjach autorskich, czy chociażby w Radiu Pik.

Z.: No tak, no ale to jest spowodowane cały czas tym samym, polityką dużych firm po prostu. Radia są sformatowane, ściśle współpracują z tymi dużymi firmami, te firmy im dyktują, co mają grać. Same radia sięgają również po muzykę prostą, łatwą i przyjemną. Generalnie po prostu koło się zamyka. Ale na szczęście są Don Kichotowie J którzy cały czas walczą i nie dają nam zginąć w tej lawinie przebojów łatwych i przyjemnych....

T.: Powiedz, jak wyglądały Wasze wyjazdy zagraniczne, zwłaszcza zamorskie wyprawy jak Meksyk, czy Brazylia?

Z.: Były to nowe doświadczenia. Granie dla nowych ludzi, poznanie innych kultur. Było to ciekawe przeżycie i cieszymy się, że nam się to udało. Myślę, że w ogóle granie zagranicznych koncertów dużo nam dało. Przede wszystkim kontakt z mnóstwem innych zespołów, z mnóstwem ludzi....Dzięki takim wyjazdom mamy szanse dotrzeć do nowych odbiorców, a wiadomo, że „live” zawsze bardziej przekonuje, niż słuchanie tego samego z płyty. A poza tym jak ogólnie wiadomo podróże kształcą.... J

T.:A czy coś z tych wszystkich Waszych podróży zagranicznych odbija się na zespole? Chodzi mi o pewien zauważony styl, czy chociażby element, który Wam się spodobał i chcielibyście to włączyć do swojego repertuaru?

Z.: Nie, raczej nie myśleliśmy o czymś takim.

T.: Jak Ty osobiście odczuwasz te zagraniczne koncerty, na których byliście tak ciepło przyjęci, co zostało pokazane np. na płycie „BajaProg”?

Z.: To jest niesamowite. Reakcje publiczności są niekiedy szalone. Zwłaszcza koncerty, które dawaliśmy w Holandii, Belgii i tak samo w Brazylii, gdzie też była niesamowita publiczność. Po prostu jest to świetna zabawa. Gra się nam komfortowo, ponieważ wszystko jest bardzo dobrze dopracowane od strony technicznej, także nie musimy się o nic martwić. Gra nam się dobrze, wszystko dobrze słyszymy. Dzięki temu możemy skupić się nad tym, żeby mieć dobry kontakt z publicznością. Zresztą publiczność sama ten kontakt łapie bez żadnych problemów. Po prostu tam koncerty gra się świetnie.

T.: Jakie są najbliższe plany zespołu Quidam?

Z.: Najbliższe plany, no to poszukiwanie kogoś na miejsce Emili. Zobaczymy, czy będzie to dziewczyna, czy może chłopak, bo nie wykluczamy takiej możliwości. No i myślę, że z Colinem też będziemy coś robić, ponieważ sam mówił, że podobał mu się tutaj ten krótki koncert, że dobrze mu się grało i na pewno będzie chciał coś z nami zrobić.

T.: Pozostaje mi więc tylko życzyć powodzenia zarówno w szukaniu wokalisty, jak również współpracy z takimi muzykami jak Colin Bass.

Z.: Dziękujemy! I pozdrawiamy wszystkich naszych fanów!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.