ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

wywiady

06.12.2011

„Czuję się często spełnionym człowiekiem” – wywiad z gitarzystą Leszkiem Cichońskim

„Czuję się często spełnionym człowiekiem” – wywiad z gitarzystą Leszkiem Cichońskim
Bluesman, gitarzysta, a ostatnio także wokalista i tekściarz, pomysłodawca Thanks Jimi Festival oraz autor licznych poradników do nauki gry na gitarze opowiada o swojej najnowszej i zarazem pierwszej w pełni autorskiej płycie Sobą gram, swoich muzycznych inspiracjach, początkach gry na gitarze, a także o kolejnej edycji wrocławskiego Festiwalu.



ArtRock.PL: Witaj Leszku! Na wstępie chciałbym Ci pogratulować nowego, bardzo dobrego albumu Sobą gram. Opowiedz proszę o nim naszym Czytelnikom.

Leszek Cichoński: To bardzo ważna dla mnie płyta. Włożyłem w ten krążek kawał mojego życia i przemyśleń  - myślę, że to słychać i czuć :-). Niektórzy fani mogli oczekiwać dłuższych solówek, więcej bluesa. Są to jednak głównie rockowe piosenki z prostymi, ale ważnymi dla mnie tekstami. Jest pewna spójna przestrzeń, w którą można wejść, jeśli się spędzi z tym albumem trochę czasu. Są ostre rockowe riffy, są „ballady i romanse’, klimaty i muzyczno-słowne psoty. W zasadzie dla każdego coś miłego, choć wiem, że to płyta nie dla każdego.

ArtRock.PL: Wydałeś już kilka płyt, ale skąd wziął się pomysł nagrania pierwszego w pełni autorskiego materiału? Śmiało można powiedzieć, że to dla Ciebie jest w pewien sposób debiut – poza komponowaniem muzyki i graniem na gitarze zdecydowałeś się na pisanie tekstów, a także zaśpiewanie części z nich.

Leszek Cichoński: Rzeczywiście jest to pierwszy album, na którym znajdują się wyłącznie moje kompozycje. Wcześniej zdarzało się, że umieszczałem na płytach dwa, trzy moje utwory. Dużym uznaniem cieszył się wcześniej mój numer „Thanks Jimi”. W wersji instrumentalnej okupował przez dwa miesiące w 2003 roku TOP TEN rozgłośni radiowej w Arizonie, a w wersji wokalnej z Bastkiem Riedlem znalazł się na płycie „Polski Top wszechczasów” wydanej przez Radiową Trójkę. Najnowszy krążek zawiera tylko moją muzykę, cztery moje teksty, a w kilku utworach także śpiewam. Od lat pisałem piosenki „do szuflady” i przyszedł czas, żeby je ubrać w aranże i słowa. Całość powstawała dość spontanicznie. Gdy nagrywałem pierwsze sekcje nie było jeszcze tekstów piosenek tylko angielskie „rybki”. Teksty, które napisałem, a także pozostałe, dotyczą spraw, które są ważne w moim życiu. Dwa tytuły: „Kim jestem” i „Co masz w głowie” są jednocześnie pytaniami, które chyba każdy powinien sobie zadać, a co najważniejsze - odpowiedzi jakie możemy uzyskać mogą podnieść jakość naszego życia i naszą samoświadomość. Treść całego krążka kręci się wokół takich właśnie ważnych kwestii, ale niektóre teksty mają sporo lekkości, mogą stanowić zbiór pozytywnych afirmacji i podpowiedzi dla kogoś, kto ciągle szuka swojej ścieżki i potrzebuje zmiany w życiu. Tekst tytułowego „Sobą gram” napisał Jacek Cygan – jest w 100% trafiony, w pełni się z nim identyfikuję. Myślę, że każdy gitarzysta, a właściwie każdy człowiek, który żyje jakąś pasją i stara się znaleźć balans między spełnianiem się w niej i bliskością z drugim człowiekiem może się z tą piosenką identyfikować. Do gitarzystów przemówi zwłaszcza clip „Sobą gram” na YouTube – wystarczy wpisać tytuł. Widok tysięcy gitar uniesionych w górę zawsze chwyta za serce. Strona graficzna płyty także jest bardzo oryginalna. Zaprzyjaźniony rzeźbiarz ze Śląska Marek Grzebyk namalował dla mnie obrazy na szkle w energetyzujących kolorach, na których powydrapywał ciekawe gitarowe motywy. Przez wydrapania przechodzi światło. To ma znaczenie symboliczne i tworzy wyjątkowa kolorystykę tego krążka. W książeczce z tekstami kolory do kolejnych utworów są wprowadzane zgodnie z zasadami Feng Shui. Tytuł też jest wydrapany według wzoru, który własnoręcznie napisałem... Chciałem przy okazji tego wydawnictwa dać z siebie jak najwięcej siebie.

ArtRock.PL:  I to Ci się udało. Ja na Sobą gram słyszę, oczywiście poza bluesem, duże wpływy muzyki rockowej, jazzowej, a nawet wycieczki w stronę soulu i muzyki funky. Czy inspirowałeś się czymś szczególnym pisząc ten materiał, czy po prostu wyszło to gdzieś z Ciebie?

Leszek Cichoński: Tak naprawdę ta płyta jest bardziej rockowa niż bluesowa. Soul i funk był ze mną od dziecka, więc te groove'y musiały się pojawić na płycie. Zawsze słuchałem bluesa ale też piosenek, melodii. Ta melodyjność jest również cechą mojego stylu. Od kiedy zacząłem sam śpiewać, piosenek „w szufladzie” przybywało. Zebrało się w sumie materiału na 3 płyty, więc sytuacja dojrzała do etapu finalnego czyli nagrania, ale chyba bym jeszcze zwlekał gdyby nie wsparcie mojego dawnego studenta z warsztatów w Bolesławcu Rafała Wasilewskiego, który sfinansował pierwszą sesję w studio w Lubrzy. Te pierwsze nagrania zabrzmiały tak „grubo”, że to był wiatr w plecy i w ciągu następnego roku udało mi się skończyć ten wyjątkowy dla mnie album. Chciałem, żeby materiał był muzycznie spójny, a jednocześnie urozmaicony i kolorowy. Celowo zrezygnowałem z utworów o bluesowym charakterze na rzecz bardziej melodyjnych kompozycji, ale następna płyta będzie na pewno bardziej bluesowa.

ArtRock.PL:  Jak wyglądała praca w studiu? Przyszedłeś z gotowymi pomysłami czy poszedłeś bardziej w stronę improwizacji?

Leszek Cichoński: W zasadzie miałem gotowe aranżacje lub ich szkice. Najważniejsza była dla mnie sekcja, w zasadzie rzadko teraz można słyszeć takie linie basu, jakie zagrał Tomek Grabowy na mojej płycie, dobrze się skleiły z bębnami Łukasza Sobolaka. Robert Jarmużek miał sporo swobody i zrobił świetny klimat fortepianem w kilku utworach. W czasie pierwszej sesji szukałem jeszcze głównego wokalisty. Janusz Niekrasz (TSA) namawiał mnie bardzo, żebym sam zaśpiewał wszystkie utwory. Dobrze, że nie dałem się namówić :-). Na płycie pojawia się kilka świetnych głosów: Jorgos Skolias, Mateusz Krautwurst i młody, mało znany jeszcze wokalista Łukasz Łuczkowski. Łukasz śpiewa aż pięć piosenek, szukałem takiego głosu od dłuższego czasu. Zresztą nie chodzi tylko o głos. Żeby coś razem sensownego zrobić musi zaistnieć pewien inspirujący rodzaj chemii. Łukasz nie ma dużego doświadczenia, ale jest niezwykle muzykalny i wrażliwy, ma potencjał. Właśnie wchodzi do promocji singiel „Twój czas” - Łukasz zaśpiewał go rewelacyjnie. Bardzo się też cieszę, że udało się dograć Hammonda Wojtka Karolaka do utworu „Allman Brotherhood”, dzięki temu finał  płyty nabrał  pięknego, monumentalnego wymiaru.

ArtRock.PL:  A jak zaczęła się Twoja przygoda z gitarą? Z tego co wiem sam nauczyłeś się grać na tym instrumencie. Od czego zaczynałeś, od „Hey Joe” Hendrixa?

Leszek Cichoński: Tak, jestem samoukiem. Zaczęło się jak miałem jedenaście czy dwanaście lat, odkryłem w kolekcji starszego brata kolorową pocztówkę dźwiękową zawierającą dwa utwory Jimiego Hendrixa – „Hey Joe” i „Foxy Lady”. Już wtedy czułem podświadomie o co chodzi w tej muzyce, mogłem jej słuchać na okrągło. Tego samego roku dostałem od rodziców pod choinkę pierwszą gitarę. Nie przypuszczałem, że to odmieni moje życie. W zasadzie pierwszym utworem był „Dom wschodzącego słońca” Animalsów. Słuchałem już wtedy dużo bluesa, soulu ale zawsze muzyka Jimiego była dla mnie wyjątkowa. Fascynowała mnie spójność barwy jego gitary z tym jak gra, dzika ekspresja, orkiestrowe wręcz brzmienie. Wiele razy grałem i nagrywałem jego kompozycje. Tak naprawdę trudno zagrać muzę Hendrixa tak jak on i właściwie nie o to chodzi. Nie da się do końca odtworzyć tych kosmicznych dźwięków. Często przearanżowuję jego utwory. Zaczęło się od płyty „Thanks Jimi”, która została wybrana płytą roku 2001 przez magazyny „Gitara i Bas” i „Twój Blues”.
Trzy lata temu skrzyknąłem najlepszych polskich gitarzystów i nagraliśmy razem album „Hey Jimi – Polskie gitary grają Hendrixa”. Wszystkie utwory, jakie nań trafiły, każdy zaaranżował po swojemu – to ciekawe wydawnictwo. Niedawno zakończyłem pracę nad projektem symfonicznym ”Thanks Jimi Symphonic”. Graliśmy ten Program w Filharmonii Jeleniogórskiej, w Filharmonii Śląskiej w Katowicach, a także w Hali Orbita we Wrocławiu, gdzie było na widowni ponad 2000 osób. Takiego czegoś jeszcze nie było. Fani Hendrixa są zaskoczeni, bo orkiestrowe wersje są dalekie od rockowego zgiełku, choć mocne akcenty również się pojawiają.

ArtRock.PL:  Pomówmy o Thanks Jimi Festival. Pewnie byłeś już o to niejednokrotnie pytany, ale opowiedz o tym skąd wzięła się idea tego festiwalu i jak narodził się pomysł bicia gitarowego rekordu Guinnessa?

Leszek Cichoński: Idea tej imprezy narodziła się ok. 17 lat temu. Prowadziłem wtedy warsztaty gitarowe w Zakrzewie. Na ich zakończenie każdy z wykładowców wybierał najzdolniejszego ucznia i przygotowywał z nim wspólny występ. A ja postanowiłem zrobić to z wszystkimi uczniami. Kiedy wykonaliśmy na szesnaście gitar „Hey Joe” – wszystkich powaliło. Wtedy zrozumiałem, jaka moc tkwi w takim zbiorowym graniu. Od tamtego czasu kiełkowała we mnie idea festiwalu, którą udało mi się zrealizować w 2003 roku. W efekcie od ośmiu lat co roku w maju zjeżdża się do Wrocławia tysiące gitarzystów, by wspólnie grać Hendrixa. W 2008 roku pobiliśmy rekord Guinnessa – zagraliśmy na 1.951 gitar. Potem pokonali nas Amerykanie – zgromadzili 2.052 gitarzystów. Ale pobiliśmy ich w 2009 roku – było nas aż 6.346 – to było niesamowite wydarzenie. Zagrał wtedy z nami Steve Morse.
Nie chodzi jednak o liczby, wspólne granie daje szczególne poczucie jedności. Wśród grających są zarówno małe dzieci jak i hippisi po 60-tce. Do Wrocławia przyjeżdżają rodzice z dziećmi nawet z Rzeszowa, Olsztyna czy Wadowic. Od kilku lat spontanicznie organizują się ekipy z Bochni i Zielonej Góry. W tym roku całkiem licznie przybyli fani Rekordu z Warszawy. Widok takiej ilości gitar faktycznie powoduje ciarki na plecach. Pamiętam, że Marek Raduli, gdy po raz pierwszy zobaczył las uniesionych gitar pod sceną, miał wilgotne oczy, zresztą w tym roku ja też nie mogłem się oprzeć takim reakcjom. Atmosfera jest zupełnie niepowtarzalna. Nie ma takiego drugiego miejsca na świecie jak wrocławski Rynek.

ArtRock.PL:  Zdradzisz jakich gości można spodziewać się na przyszłorocznej edycji?

Leszek Cichoński: Najbardziej zaawansowane negocjacje są z managementem Carlosa Santany, ale póki nie ma kontraktu, nie można potwierdzić czy zagra we Wrocławiu.

ArtRock.PL: Wróćmy jeszcze do Twojej ostatniej płyty. Czy masz na Gram sobą jakiś swój ulubiony utwór?

Leszek Cichoński: Tak naprawdę lubię te wszystkie piosenki. Wszystkie są o czymś ważnym. Najbliższe mi są chyba te, do których sam napisałem teksty. Głównym przesłaniem płyty jest tzw. „Prawo Przyciągania”, które mówi, że nasze myśli kreują naszą rzeczywistość. Sami możemy wybierać to o czym myślimy, to często jest trudne - sam się o tym codziennie przekonuję. Jeśli narzekamy, mamy pretensje, to nasza przyszłość dostarczy nam jeszcze więcej powodów, żeby takie myślenie kontynuować. Stąd pierwszy na płycie utwór pyta „Co masz w głowie”? Drugi „Twój Czas” z tekstem Doroty Jaśkiewicz-Łebek motywuje i zachęca:
„…czas ci w drogę iść”. „Właśnie teraz” z tekstem Aniki podpowiada za Eckhartem Tolle, którego jestem fanem, że „właśnie TERAZ ważne jest”. „Kim jestem” pyta też: „jak to jest ?” i podszeptuje w ostatniej zwrotce gdzie można znaleźć odpowiedź. Natłok informacji i dezinformacji w mediach, nieustające „igrzyska” w TV maja nas odciągnąć od zadawania sobie takich pytań, ale wybieramy sami. Żyjemy w wyjątkowych czasach globalnej przemiany świadomości. Niemiłościwie nam panujący ZYSK pokazuje od dawna, że jest prawdziwą chorobą naszej cywilizacji. Jest scena w Matrixie kiedy roboty przewiercają się do wnętrza bazy Rebelii. Rozmowa: „Maszyny przyspieszają… ale świadomość ludzi rośnie” oddaje aktualną sytuację ludzkości. Echa tej sceny można znaleźć w utworze „Słońca wschód”- to wezwanie do przebudzenia. W zasadzie każda kompozycja może być tematem do osobnej rozmowy, dlatego warto z moją ostatnią płytą spędzić więcej niż jeden wieczór.

ArtRock.PL: Jakiej muzyki słuchasz na co dzień? Masz jakiegoś ulubionego wykonawcę?

Leszek Cichoński: Głównie słucham „staroci”: James Taylor, Johnny Winter, Jimi, Gino Vanelli, ale też Storyville czy John Mayer. Jeśli chodzi o gitarzystów często słucham Hendersona, Scofielda, Dereka Trucksa, ale coraz częściej słucham ciekawych wokali np. Rachele Ferrelle, Colin James albo wracam do starych jak Glen Hughes - potęga!

ArtRock.PL: Jesteś artystą, który nie daje się zaszufladkować. Wiem, że ostatnio, jako gość pojawiłeś się na albumie Kosmostumostów L.U.C-a. To jedna z ciekawszych płyt tego roku, ale nie obawiasz się, że niektórym Twoim fanom takie eksperymenty mogą się nie spodobać?

Leszek Cichoński: Zupełnie mnie to nie martwi, to co robię nie musi się każdemu podobać. Zresztą solo, które zagrałem na płycie LUC-a ma sporo blues-rockowego zadzioru i nawet dwa cytaty z Hendrixa. Płyta jest przeciekawa, to zupełnie inny wymiar muzy, ale czasem opowiadamy podobne historie tylko innym językiem. Kto wie, może jeszcze kiedyś coś razem zrobimy.

ArtRock.PL: Współpracowałeś już z wieloma muzykami. Czy jest ktoś, z kim chciałbyś zagrać ponownie, a może jest ktoś taki, z kim jeszcze nie występowałeś, a bardzo byś chciał?

Leszek Cichoński: Jest mnóstwo takich muzyków. Clapton, Santana, Robben Ford – chciałbym kiedyś zgrać z jego starą sekcją: Tom Brechtlein i Roscoe Beck, to według mnie sekcja – ideał. Zresztą nie mogę narzekać, muzycy z którymi gram od paru lat i nagrałem nową płytę to znakomici instrumentaliści i świetnie się razem czujemy.

ArtRock.PL: A co sądzisz o obecnej kondycji muzyki w ogóle? Jak znajdujesz w tym miejsce na bluesa?

Leszek Cichoński: Media są zdominowane przez „business”, to tendencja ogólnoświatowa i niestety niezdrowa. Polska i tak długo się broni przed totalnym zalewem plastiku. Najgorsze, że również publiczne rozgłośnie zaczynają się kierować „zyskiem” i pod tym kątem formatują swój program, podobnie działa Telewizja.  No cóż, trzeba robić swoje, grać to, co się lubi. Całe szczęście, że w Polsce młodzi ludzie ciągle słuchają rocka i bluesa. Dżem i TSA ciągle przyciągają tłumy na koncerty. Są setki klubów gdzie można grać, co prawda za coraz mniejsze honoraria, ale nie ma co narzekać, bo np. we Francji już prawie wcale nie ma klubów bluesowych.

ArtRock.PL: Napisałeś kilka poradników dotyczących nauki gry na gitarze. Myślisz, że każdy może opanować ten instrument, bez względu na wiek?

Leszek Cichoński: Oczywiście nie każdy będzie wybitnym muzykiem, ale każdy może grać dla siebie, dla przyjaciół, bawić się muzyką. Wyjątkową okazją do rozpoczęcia przygody z gitarą jest wrocławski Rekord Guinnessa. Wystarczy nauczyć się pięciu akordów i od tego często się zaczyna, zresztą od tego zaczęła się też przygoda mojego syna na pierwszym rekordzie. Miał wtedy 12 lat i 5 dni przed imprezą nauczył się tych pięciu akordów. W trakcie grania kostka mu wypadła, poranił sobie palce na strunach, ale przeżył to bardzo i gra do tej pory. Gra teraz  w rockowej kapeli Chris June. Chodzę czasem na jego koncerty i widzę, że ma z tego frajdę i to jest najważniejsze. Aby się rozwijać potrzebny jest jednak poradnik najlepiej z nagranym instruktarzem. Mój pierwszy podręcznik ukazał się w 1991 roku, do tej pory jest w sprzedaży z dwoma płytami CD i do tej pory stanowi pewnego rodzaju „biblię” dla gitarzystów. Dostępny jest na mojej stronie internetowej. Wydałem też multimedialny kurs „Gitarowe ABC”, który zawiera lekcje od podstaw do średniego poziomu zaawansowania. To aplikacja, którą instaluje się w komputerze i wybiera się ćwiczenia w menu. Kurs ten zawiera lekcje wideo, podkłady do ćwiczenia i przygotowuje również do wykonania utworów, które gramy co roku na Gitarowym Rekordzie Guinnessa. Gramy we Wrocławiu już dziewięć utworów i chciałbym, żeby za rok wszyscy je opanowali i zagrali razem – może zarejestrujemy wspólne DVD!

ArtRock.PL: Uważasz, że przyjdzie kiedyś taki moment, że będziesz mógł powiedzieć: „jestem spełnionym muzykiem”?

Leszek Cichoński: Jest to dla mnie sprawa drugorzędna. Czuję się często spełnionym człowiekiem, to jest dużo ważniejsze i cenniejsze. Na pewno kolejny etap w tzw. karierze, jakim jest dla mnie nowa płyta, zwłaszcza taka w pełni autorska, z której treścią i przekazem się identyfikuję, daje mi satysfakcję, ale będzie ona pełniejsza dopiero wtedy, gdy dotrze do słuchacza i zostawi w nim jakiś ślad, wpłynie, nawet w małym stopniu, na jego życie.


[rozmawiał Łukasz Modrzejewski]

foto: Marcin Tomaszuk


Zapraszamy również do lektury recenzji najnowszego albumu Leszka Cichońskiego Sobą gram.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Picture theme from Riiva with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.