ArtRock.PL: Zaskoczyliście mnie tym albumem. Większość kapel zazwyczaj wyostrza swoje brzmienie na kolejnych płytach - patrz standardowe zapowiedzi: nasz kolejny album będzie mocniejszy (śmiech). Tymczasem wy poszliście w drugą stronę. Album jest delikatniejszy, stonowany i jesteście na nim chyba najbliżej określenia waszej muzyki rockiem przestrzennym?
Maciej Karbowski: Cieszę się, że nie byliśmy dla ciebie przewidywalni, co do nazwy gatunku, ta kwestia jest nam zasadniczo obojętna, staramy się nie ograniczać.
ArtRock.PL: W naszej rozmowie, jeszcze sprzed wydania krążka, powiedziałeś, że będzie to album, któremu trzeba będzie poświęcić więcej czasu. W dalszym ciągu tak myślisz? Wszak ponownie urzekacie na nim przepięknymi melodiami.
Maciej Karbowski: Nadal mam takie zdanie, jest to album mocno jesienny, dlatego myślę, że najlepsze przed nim. Termin premiery był trochę niefortunny, ale jesień już nadeszła, myślę, że można teraz w pełni odebrać klimat "Earthshine". Warto poświęcić parę chwil na kilkukrotne przesłuchanie, szczególnie na dużym poziomie głośności, sporo się tam dzieje.
ArtRock.PL: Wspomniałeś w tym samym wywiadzie, że nagrywanie Aury było „bułką z masłem”, a praca nad tym albumem to prawdziwe „krew, pot i łzy”. Mógłbyś to rozwinąć?
Maciej Karbowski: Nie tyle nagrywanie, co komponowanie. Tworząc nasze pierwsze utwory, nawet nie zakładaliśmy, że zostaną one gdziekolwiek wydane, po prostu dobrze się bawiliśmy na próbach. Przy drugiej płycie, jako że nie lubimy się powtarzać, postanowiliśmy spenetrować inne rejony muzyczne. Nie chcemy tworzyć albumu "Aura nr 2". Oprócz tego, wyzwanie polegało na sprostaniu oczekiwaniom naszego producenta, pana Preisnera.
ArtRock.PL: No właśnie…, wszyscy was o to pytają, zatem i ja nie będę oryginalny. Jak to jest, gdy z młodą i, nie czarujmy się, dosyć niszową kapelą – kontaktuje się Zbigniew Preisner? Faktycznie usłyszał was w radiu i bez żadnym pośredników do was uderzył?
Maciej Karbowski: Tak, to prawda, taka trochę marzycielska anegdotka.
ArtRock.PL: A jak sądzisz, co zyskała wasza muzyka dzięki Preisnerowi? Czy jej większa ilustracyjność - by nie powiedzieć – filmowość, to w jakimś stopniu jego zasługa?
Maciej Karbowski: Przede wszystkim zyskała na przestrzeni i magicznej atmosferze, która - jak dla mnie - towarzyszy temu albumowi. Bardzo podoba mi się odrealnienie, które jest tam obecne. Słyszę bardziej muzykę, a nie czterech chłopaków z gitarami i perkusją.
ArtRock.PL: „Aura” była gitarowa, na „Earthshine” mamy sporo elektroniki. To efekt waszych wcześniejszych wstępnych założeń, czy może pomysł zrodzony już w trakcie tworzenia materiału?
Maciej Karbowski: Wbrew pozorom, wiele dziwnych ambientów nadal tworzą gitary, jednak faktycznie większy ciężar spoczął na stronie elektronicznej, to może być kierunek, który w przyszłości rozwiniemy.
ArtRock.PL: Dzięki temu album sprawia wrażenie krążka przepełnionego smutkiem i nostalgią? Czy można powiedzieć, że jest odbiciem waszych osobistych – być może bolesnych – doświadczeń?
Maciej Karbowski: Osobiście dla mnie rok 2010, w którym powstawała płyta, był najtrudniejszym w moim życiu, ale tematu nie będę rozwijał, bo jest to kwestia osobista. Myślę, że na pewno znalazło to swoje odbicie w muzyce na "Earthshine".
ArtRock.PL: Pierwszą płytę wydaliście własnym sumptem, „Earthshine” ukazała się nakładem Mystic Production. W jaki sposób trafiliście pod ich skrzydła?
Maciej Karbowski: Po wydaniu pierwszego albumu okazało się, że zainteresowanie publiczności naszą muzyką jest całkiem spore, wkrótce okazało się, że Michał Wardzała z Mystic byłby zainteresowany współpracą z naszym zespołem. Do tej pory jesteśmy bardzo zadowoleni z owej współpracy, czujemy się członkami pewnej Mysticowej rodziny, żaden nasz pomysł, czy prośba nie zostaje bez odpowiedzi.
ArtRock.PL: Słówko o okładce. Jest dziełem – tak jak w wypadku pierwszej płyty – Heldera Pedro. Wyobraź sobie, że gdy po raz pierwszy ją zobaczyłem, pomyślałem o pracach zdobiących dwa albumy God Is An Astronaut – „God Is An Astronaut” i „Age of the Fifth Sun” – formacji, która… nie jest wam wszak zupełnie obca (śmiech). To pewnie efekt podobnej kolorystyki. Czy spotkałeś się już z takim komentarzem? I przy okazji – powiedz coś więcej na temat ascetycznej, niemniej bardzo intrygującej, formy wydania albumu.
Maciej Karbowski: Też sądze, że to kwestia kolorystyki, styl i pomysł są całkiem inne, ale dzięki za porównanie, w końcu to mistrzowie gatunku zwanego "post-rockiem" i bardzo fajni ludzie swoją drogą. Nie spotkałem się jeszcze z takim porównaniem, na razie słyszałem, że okładka jest trochę w stylu Beksińskiego. Album postanowiliśmy wydać w taki sposób, aby użyć jak najmniej plastikowych elementów, stąd brak traya. Jedynym plastikowym przedmiotem jest sam krążek CD. Koresponduje to dosyć fajnie z klimatem albumu, jego naturalnością i klimatem samej okładki.
ArtRock.PL: Przed wami polska część „Earthshine Tour”. Czego możemy się po niej spodziewać? Czy poza muzyką planujecie jakieś rozwiązania wizualne wzbogacające wasze dźwięki?
Maciej Karbowski: Tym razem scena powinna być na każdym koncercie w podobnym klimacie, mamy jakieś elementy scenografii. Co do samej strony muzycznej, to przygotowaliśmy set składający się z materiału z obu płyt, także mamy nadzieje, ze nikt nie wyjdzie z koncertu zawiedziony.