ArtRock.PL: Cześć Mick! Jak się masz?
Mick Box: Naprawdę świetnie, dzięki!
AR: Rok 2010 możemy już zaliczyć do przeszłości. Czy był to dobry rok z perspektywy Uriah Heep?
MB: Tak, to był dla nas świetny rok. Zabraliśmy zespół ponownie w miejsca, gdzie nie graliśmy od bardzo dawna – Ameryka Południowa, Japonia i Stany Zjednoczone.
AR: Ten rok upłynie natomiast pod znakiem waszego nowego albumu, który ukaże się lada moment, bo już w kwietniu. Jak porównał byś go do poprzednich dzieł Uriah Heep? Czego mamy się spodziewać?
MB: Będzie to typowa dla nas rzecz. Usłyszymy rockowe utwory, w tym jeden epicki i jedną balladę. Wszystko okraszone heepowym podejściem oraz naszym firmowym brzmieniem. To naturalny następca „Wake the Sleeper” i dobry obraz tego, gdzie zespół jest dzisiaj muzycznie.
AR: A dlaczego zdecydowaliście się na współpracę z Frontier Records?
MB: Są naprawdę dobrą, solidną wytwórnią i znają swoją muzyką. Mają na swoim koncie świetną listę rockowych zespołów, do której doskonale pasujemy.
AR: Swój nowy album – “Into the Wild” – promujecie również przez youtube, w postaci swego rodzaju dziennika. Oglądanie tych filmów sprawia wrażenie, że macie świetną zabawę tworząc je w studiu podczas pracy. Ale czy czujecie jakieś inne pozytywne efekty z takiej promocji? Może nowi fani?
MB: Tak, to może być prawda. I bardzo cieszę się, że ten element zabawy, radości jest widoczny w tym dzienniku. To dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, ale z pewnością daje fanom wgląd w naszą pracę, proces nagrywania albumu, a to jest naprawdę ekstra!
AR: Zwykle, gdy rozmawiam z muzykami zespołów z tak długim stażem, pytam jak udaje im się pozostać razem na scenie i dać fanom równie niepowtarzalne wrażenie co w dawnych latach. Jak to jest u was?
MB: Myślę, że ciągle jedno i drugie udaje nam się na albumach, jak i na scenie. Zawsze z tą samą energią i pasją, która zawsze była obecna w Uriah Heep. Nasza muzyka jest dla nas wszystkim i wierzę, że gdy widzisz nas grających na scenie, to jest to bez problemu widoczne. Jest w naszej pracy mnóstwo szczerości, z którą ludzie się wiążą.
AR: Dzielicie się swoją pasją z fanami już od ponad czterdziestu lat. Jaki jest wasz przepis na to?
MB: Zawsze: najpierw twórz muzykę! Główną przyczyną naszego utrzymania się przez tak długo jest po prostu to, że szczęśliwie mieliśmy dużo piosenek, które przetrwały próbę czasu i ludzie wciąż lubią słuchać ich na żywo na arenach, w klubach. Zawsze jest to kwestia muzyki.
AR: O ile niczego nie przeoczyłem, to graliście w Polsce kolejno w: 1989, 1992, 2006, 2007 i 2008 roku. Zatem zaczęliście odwiedzać nas regularnie dopiero w tym wieku…
MB: Szczerze mówiąc możemy przyjechać do Polski jeśli promotor nas o to poprosi. Więc to jego trzeba pytać, dlaczego w latach dziewięćdziesiątych był tylko jeden koncert. Jeśli chodzi o nas, to zawsze nasze wyjazdy do twojego kraju były fantastyczne. Jeśli zostaniemy zaproszeni, to zawsze chętnie przyjedziemy do was ponownie. Polska publiczność jest znakomita! Kocha muzykę rockową tak bardzo, jak my kochamy ją grać. Mieliśmy naprawdę kilka niesamowitych występów w Polsce.
AR: No to może powiedz coś o najbliższych – we Wrocławiu i Katowicach. Na co się przygotować?
MB: Będziemy grali klasyczne utwory Uriah Heep przeplatane z materiałem z „Wake the Sleeper” oraz z naszego najnowszego albumu – „Into the Wild”, który ukaże się już 15 kwietnia. Setlista jest dobrze zbalansowana i zawiera w sobie naszą historię oraz nowe kompozycje.
AR: No to teraz czas na pytanie związane z historią. Dlaczego wybraliście na nazwę zespołu imię i nazwisko jednej z najbardziej antypatycznych i wrednych postaci z powieści Charlesa Dickensa? Nie było sympatyczniejszych?
MB: Powiem, że to było dla nas wielkie wyróżnienie wziąć nazwę od postaci z książki Charlesa Dickensa. Jest to naprawdę pamiętna postać. Przetrwała przez te wszystkie lata.
AR: Dwie pierwsze płyty są stylistycznie bardzo niespójne, od bluesowych rzeczy, trochę jazzujących po hard-rock i rock progresywny, trzecia to klasyczny hard-rock, co zaważyło żeby pójść właśnie w tym kierunku?
MB: Przez długi czas szukaliśmy naszej muzycznej twarzy. Kiedy dotarliśmy do „Look at Yourself”, czyli do naszego trzeciego albumu, postanowiliśmy zostać zwykłym zespołem rockowym.
AR: A jak myślisz, czym będzie Uriah Heep w przyszłości?
MB: Póki co mamy wiele do pokazania wraz z nowym CD. Będziemy koncertowali po całym świecie. Odwiedzimy 53 kraje. A potem… Będzie jeszcze wiele premier, jestem pewny.
AR: Czego słuchasz w wolnych chwilach?
MB: Jeff Beck, Neil Young, Joe Walsh, James Gang…! Joe Bonamassa jest dobry jako solowy artysta i z Black Country Communion. Zwykle omijam wiele nowych rzeczy i kończę słuchając takich artystów, jak ci, których wymieniłem.
AR: Czego życzyć tobie na przyszłość?
MB: Żebyśmy kontynuowali naszą rock n’ rollową drogę jeszcze przez wiele lat. Póki co była to cudowna karuzela i niech jeszcze trwa przez wiele lat!
AR: No i na zakończenie słówko dla czytelników ArtRock.PL…
MB: Dzięki za wasze wsparcie. Zawsze znaczy ono dla nas wiele. Nie możemy się doczekać spotkań z wami na trasie po Europie, trasie “Into the Wild”. ‘Appy days!
[rozmawiał Roman Walczak]