ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

wywiady

28.05.2003

Ultima wzięła się z łaciny :] - Naamah

Wywiad z Adamem Kaliszewskim z Naamah, przeprowadzony z okazji The Gatering 'Souvenirs' Tour, których to grupa będzie supportować.
Naamah to młody polski zespół, który zadebiutował ostatnio ciekawym wydawnictwem. „Ultima” ukazała się niedawno, jednak już teraz można powiedzieć, że był to debiut udany. Ruszyła trasa The Gathering Souvenirs Tour – w Polsce Holendrów będą supportować April Etheral i Naamah właśnie. Stało się to okazją do przeprowadzenia niniejszego wywiadu. Adam Kaliszewski, gitarzysta formacji, odpowiedział mi na parę pytań.

Druid: Opowiesz mi o swoich inspiracjach, Adamie? Co nakręca Ciebie i resztę Zespołu na tworzenie takiej, a nie innej muzyki?

Adam Kaliszewski: To fajne pytanie, bo można na nie odpowiedzieć bardzo różnie .Większość muzyków na dźwięk słowa "inspiracje" dostaje gęsiej skórki, bo od razu obawiają się oskarżeń o kopiowanie, powielanie cudzych pomysłów muzycznych. Nie da się jednak ukryć, że kiedy człowiek słucha muzyki, to ona jakoś na niego wpływa, niekoniecznie świadomie. Nie mogę powiedzieć, że jakiś konkretny wykonawca jest dla mnie inspiracją bezpośrednią, że staram się go naśladować. Natomiast muzyka to ogromna część mojego życia i praktycznie cały czas czegoś słucham. A jest to muzyka bardzo różnorodna - od elektroniki po metal, rock progresywny, jazz, muzyka poważna, dawna, EBM. Na pewno staram się nie ograniczać w tym czego słucham. I wydaje mi się, że z resztą zespołu jest podobnie - wprawdzie istnieje jakiś kanon zespołów, które nas łączą, ale nie zamykamy się na jeden gatunek, chętnie wymieniamy się w zespole płytami i poznajemy nowe rzeczy. Tak więc inspiruje nas równie dobrze System Of A Down, Dream Theater, Slayer, jak i Bach.

D: Jedziecie w trasę z The Gathering. Dopatrujesz się w tym wydarzeniu dużej szansy dla zespołu? Szansy na zaistnienie?

AK: Na pewno możliwość pokazania się u boku znanego zagranicznego zespołu to jakaś szansa dla grupy, która dopiero wypływa na szersze wody. Cieszę się, że mamy okazję grać akurat z zespołem The Gathering. Wprawdzie nie są to obecnie klimaty bardzo zbliżone do naszego grania, ale niewątpliwie ta formacja należy do moich faworytów. Parę osób w Naamah też bardzo ich lubi. Poza tym widziałem TG kilkakrotnie na żywo i są to niesamowici profesjonaliści. Tak więc poza faktem, że zobaczy nas "parę" osób, będziemy mieli też okazję przez cztery dni obcować z zespołem z wieloletnim doświadczeniem, będziemy mogli poobserwować "jak to robią profesjonaliści".

D: A czy nie wydaje Ci się, że dobór April Etheral i Naamah jako supportów dla The Gathering jest nieco dziwnym posunięciem? Każdy zespół gra totalnie odmienną muzykę...

AK: Nie chcę zbytnio komentować takiego doboru zespołów. Widocznie ktoś w MMP uznał, że akurat te trzy grupy do siebie pasują. Jeśli chodzi o nasze wspólne granie z The Gathering, to może faktycznie lepiej byśmy pasowali na trasę promującą "Mandylion" czy "Nighttime Birds". Ale wydaje mi się, że mimo wszystko nasza propozycja może trafić do fanów holenderskiej formacji. Podobnie jak The Gathering gramy melodyjnie, dużą rolę w naszej muzyce odgrywa klimat, atmosfera. Nie jesteśmy zespołem jednoznacznie metalowym. A April Ethereal? Fakt, że jest to zespół grający dość ostro. Ale z drugiej strony ostatnio dokooptowali do składu wokalistkę. Rzeczywiście zestaw zespołów na Souvenirs Tour jest dość oryginalny, ale czy to dobry czy zły pomysł, będzie można powiedzieć dopiero po zakończeniu trasy.

D: „Ultima” wyraźnie odbiega stylistyką od dema, które już od dawna jest znane... Czy w przyszłości zamierzacie pójść w kierunku progmetalu, co słychać teraz – czy raczej eksplorować inne obszary? Może jakaś elektronika, więcej łamańców... Hm?

AK: Wiesz, nie jesteśmy jeszcze starymi rutyniarzami, cały czas rozwijamy się jako muzycy i po prostu jako ludzie - odbiorcy dźwięków. I znajduje to odbicie w naszym graniu. Z jednej strony w nowych utworach Naamah pojawia się więcej patentów typowych dla progresywnego metalu - są zmiany tempa, metrum, dziwne harmonie; z drugiej jednak strony czasem chcemy zrobić coś zupełnie innego - niekiedy stawiamy na transowość, pewną atmosferę. Pojawiają się "łamane" struktury czystej gitary, nieco w duchu King Crimson, jest coś z folku, ale też i z klasycznego hard rocka. Naprawdę ciężko powiedzieć, co nam jeszcze strzeli do głowy :)

D: Jak odpowiesz na zarzuty wielu osób, które twierdzą, że wokal Ani kojarzy im się z gotykiem i generalnie do najlepszych nie należy?

AK: To ich zdanie i mają do niego prawo. Wiele osób uwielbia zespół Yes, którego ja totalnie nie trawię właśnie ze względu na wokal Andersona. Ktoś może nie lubić Planta a jednocześnie szanować Led Zeppelin... Kiedy graliśmy jeszcze muzykę nieco prostszą, wiele osób chciało abyśmy zradykalizowali swój styl, wpletli jakieś growlingi, teraz kiedy nasze granie jest bliższe progmetalu, wiele osób chciałoby usłyszeć kolejnego heavymetalowego wyjca w konwencji LaBrie-Lande. A my mamy swoją drogę, uważamy, że kobiecy wokal świetnie pasuje do naszej muzyki. Taka jest nasza koncepcja i albo się ją "łyka" albo odrzuca w całości.

D: Czy w ramach promocji „Ultimy” planujecie jakąś trasę, poza tą z The Gathering?

AK: Koncerty promocyjne to coś, co leży przede wszystkim w gestii wytwórni. A ta zaproponowała nam w tym momencie trasę z The Gathering właśnie. Nie wiem, może później pojawi się jakaś inna propozycja. Z Metal Mindem skontaktowaliśmy się odrobinę za późno, żeby komuś mógł tam wpaść do głowy pomysł "wrzucenia" nas na trasę Dark Stars. I bardzo się z tego cieszę, ponieważ nasza muzyka nie pasuje moim zdaniem do zestawu Artrosis-Moonlight-Delight. Co gorsza granie na takiej trasie spowodowałoby w odbiorze wielu fanów pewnego rodzaju identyfikację. Owszem, nie wypieramy się związków ze sceną "okołogotycką", ale nie ukrywamy też, że nie jest to coś, co docelowo interesuje nas jako muzyków. Nie mielibyśmy nic przeciwko jakiemuś koncertowi z zespołami grającymi w tym stylu, ale bardzo nie chcielibyśmy, aby Naamah AD 2003 wrzucać do tej szufladki, co niestety czasem się jeszcze zdarza. Więc to i plus i minus. A co przyniesie przyszłość? Zobaczymy.

D: Nawiązując jeszcze do Waszej płyty... Dlaczego „Ultima”?

AK: Ultima wzięła się z łaciny :] Początkowo zastanawialiśmy się nad różnymi tytułami i padł między innymi pomysł wykorzystania zwrotu "ultima ratio" -"ostateczny argument". Pewien sympatyczny zespół wydał jednak niedawno płytę zatytułowaną dokładnie w ten sposób, więc na tym polu byliśmy "spaleni". Ale samo słowo "Ultima" brzmi też nieźle, ma głębokie znaczenie - w pewien sposób odnosi się do tekstów na płycie, które mówią wiele o uczuciach posuniętych niekiedy do skrajności, o radykalnych emocjach... Po prostu wszystko to razem ładnie do siebie pasuje - mamy chwytliwy "znaczek", pasującą do niego koncepcję tekstową, okładkę, która też jakoś tą ostateczność, coś nieodwracalnego, symbolizuje...

D: Czy nie obawiasz się tego, że Naamah może nie przetrwać konfrontacji z brutalną, ekonomicznie pozakręcaną, polską rzeczywistością? Że Wasza muzyka może nie mieć szans już na starcie?

AK: W naszym kraju zaistnienie z jakąkolwiek ambitniejszą muzyką jest średnio realne. Ale z drugiej strony zespoły metalowe, art-rockowe, gotyckie, cieszą się sporą popularnością w swojej "niszy". Jest to pewien paradoks, bo ta muzyka jest lansowana przy znikomej obecności w mediach, telewizja woli hip-hop, radio - pop. A jednak te rockowe płyty jakoś się sprzedają - te ambitniejsze również. Żyć się z takiej muzyki nie da - to oczywiste, dlatego też większość znanych mi muzyków pracuje albo w inny sposób radzi sobie w życiu - prawie nikt nie utrzymuje się z grania. A jednak mają chęć i pasję, żeby dalej "walczyć" i realizować te swoje muzyczne marzenia. Mam nadzieję, że nam również takiej pasji starczy jeszcze na długo. Czasem los jednak jest nieprzewidywalny - przykładem może być spory sukces zespołu Evanescence. Grupa ta przebiła się na amerykańskim rynku zdominowanym przez nu-metal i soulowe wokalistki, a gra muzykę zupełnie, zdawałoby się, niekomercyjną - cięższego rocka z pogranicza gotyku, coś w stylu Lacuna Coil. Jeśli więc taki zespół bez pójścia na artystyczne kompromisy może odnieść spory sukces, to kto wie? Może i w naszym kraju odbiorcom znudzi się Wiśniewski i zaczną szukać czegoś ambitniejszego?

D: Czy zastanawiałeś się kiedyś nad poszerzeniem instrumentarium, może wykorzystaniem większej ilości elektroniki lub drugiego wokalu? A może growl?

AK: Pomysły różne mamy cały czas. Drugi wokal już przez jakiś czas był - śpiewała z nami Marta Frakstein, na płytce "Naamah" były również śladowe ilości męskich wokali. Ale na dobrą sprawę nie uważamy tego za coś niezbędnego - większość naprawdę świetnych kapel doskonale radzi sobie z jednym wokalem. Studio nagraniowe daje ogromne możliwości - można dogrywać nakładki, chórki - na żywo bywa z tym różnie, często z powodów technicznych. Tak więc na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że poprzestaniemy przy jednym wokalu. Brzmienia akustyczne? Oczywiście, czemu nie? Są one takim samym środkiem wyrazu jak przesterowana gitara. W naszej muzyce zawsze obecnych było wiele brzmień czystych gitar, fortepianu, na demo "Magia" pojawiła się gitara akustyczna, później były naturalnie brzmiące, nieprzetworzone skrzypce. Tak więc jesteśmy bardzo otwarci i na takie klasyczne brzmienia, ale również na elektronikę. Szevc, nasz klawiszowiec, ma często różne "syntetyczne" zapędy. Chwilami słychać to już na "Ultimie" (choćby elektroniczne brzmienia w "Noli Me Tangere", czy syntezatorowe intro), ale wydaje mi się, że w naszej nowej muzyce tych "komputerowych" dźwięków będzie jeszcze więcej. Przy jednoczesnym poszanowaniu tradycyjnej kompozycji - zawsze będziemy zespołem czerpiącym z rockowej i klasycznej tradycji, nie sądzę, abyśmy uciekli np. w czysto elektroniczne eksperymenty. Takie już mamy korzenie.

D: A jak to wygląda „od kuchni”? Na próbach pozwalacie sobie na twórczą burzę mózgów, czy jest ktoś, kto decyduje o ostatecznym kształcie utworów?

AK: Z pewnością nie ma u nas jednej osoby trzymającej resztę towarzystwa "za mordę", choć niewątpliwie niektórzy mają większą siłę przebicia. Na próbach dochodzi do burzy mózgów, wiele pomysłów, które jeszcze przed chwilą wydawało się świetnych, jest poddawanych bezlitosnej krytyce, niezależnie od tego kto je przyniósł ;) Zawsze jednak staramy się szukać alternatyw dla odrzucanych rozwiązań, krytyka jest zwykle konstruktywna i kreatywna. Raczej nie do końca na zasadzie kompromisów, bo to nie tak, że ktoś mówi "nie podoba mi się, ale niech zostanie". Staramy się znaleźć taki wariant kompozycji, który wszystkim będzie odpowiadał.

D: Życzę zatem powodzenia... Pewnie jeszcze kiedyś pogadamy sobie chwilkę o takich strasznych rzeczach jak dzisiaj :)

AK: Dzięki, pozdrawiam!
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.