ArtRock.pl: Skąd wzięła się nazwa projektu, którego debiutancki album, wydany w 1995 roku, do dziś robi ogromne wrażenie?
Loy Ehrlich: Cieszę się, że polubiłeś Hadouk [debiut Didiera Malherbe’a i Loya Ehrlicha – przyp. TO]. Hadouk jest zbitką nazw dwóch instrumentów: mojego basu Gnawa [hajouj] [1] i armeńskiego oboju o nazwie doudouk, na którym gra Didier.
AR: Oglądając Baldamore – niezwykły zapis paryskiego koncertu Hadouk Trio (Loy Ehrlich, Didier Malherbe i Steve Shehan) z 2007 roku — ma się nieodparte wrażenie, iż występujący tam muzycy doskonale rozumieją się bez słów. Stąd moje przekonanie, że poznaliście się na dużo wcześniej przed wydaniem debiutanckiego krążka, bo w przeciwnym razie musielibyście włożyć weń znacznie więcej pracy?
LE: Didiera spotkałem w 1970 roku, toteż mieliśmy dużo czasu, aby się dobrze poznać. Nie pracowaliśmy więc w wielkim trudzie i znoju nad pierwszymi wspólnymi nagraniami, a nasze zgranie wynika po części z ogrania, a po części też z faktu, iż uzupełniamy się nawzajem podczas tworzenia samej muzyki.
AR: Dlaczego Steve Shehan, który był członkiem Hadouk Trio do czasu Air Hadouk (2009), tak nagle opuścił zespół?
LE: Ze Steve’em, dzięki któremu stworzyliśmy nader wyjątkowe brzmienie Hadouk trio sound, graliśmy przez 15 lat. Jednak potem potrzebowaliśmy nowej siły napędowej, niezbędnej w procesie tworzenia nowej muzyki. Po odejściu Steve’a postanowiliśmy zatrudnić dwóch nowych artystów – Erica Löhrera i Jeana Lucę di Fraya. Wówczas też porzuciłem klawisze na rzecz [marokańskiego] basu i instrumentów strunowych, a Steve zajął się własnymi projektami solowymi.
AR: Hadoukly Yours zacisznym i kameralnym nastrojem przypominało trochę ascetyczne Nuit d’Ombrelle Didiera, podczas gdy ostatni krążek Le Cinquième Fruit przywodzi na myśl muzykę, jaką tworzyliście wcześniej jako trio, co jest wielkim krokiem wstecz.
LE: Pierwszy album Hadouk Quartet [Hadoukly Yours] zawierał muzykę akustyczną, co wkrótce okazało się problematyczne, gdy trzeba było ją grać na żywo. Z pomocą przyszedł grający na gitarze elektrycznej Eric, wzmacniając tym samym brzmienie kwartetu.
AR: Nie uważasz, że ta elektryfikacja kwartetu na Le Cinquième Fruit niejako zdefiniowała na nowo jego brzmienie, a poniekąd również zbliżyła je, przynajmniej w jednym z utworów, zatytułowanym So Gong, do twórczości Gongu?
LE: Oczywiście, że tak. Gong pobrzmiewa tu i ówdzie na naszym ostatnim krążku, co może wskazywać na powrót do korzeni.
AR: W twórczości Hadouka nieraz odnajdywało się inspiracje arabskim światem muzycznym, nie wspominając o waszym imponującym, egzotycznym instrumentarium z basenu Morza Śródziemnego i okolic. Skąd jeszcze czerpiecie pomysły?
LE: Osobiście bardziej interesowały mnie wpływy afrykańskie czy też północno-afrykańskie niż te z Bliskiego Wschodu. Z kolei Didiera ciekawiły Indie i Daleki Wschód. Inspiracje te były wynikiem odbytych przez nas w latach sześćdziesiątych [Didier] i siedemdziesiątych [Loy] podróży.
AR: Jakieś plany koncertowe poza Francją?
LE: Niedawno zagraliśmy w Kijowie, czym pewnie pozyskaliśmy nowych fanów. Powinniśmy zawitać tam ponownie latem i zagrać jeden koncert we Lwowie. Blisko Polski! Przybędziesz?
AR: Dlaczego nie? Chętnie.
LE: Tymczasem polscy fani mogą oglądać nasz kijowski występ, który odbył się niedawno.
Rozmawiał: Tomasz Ostafiński
---------------------------------------------------------------------
[1] Gnawa wg Wikipedii oznacza w dialekcie mieszkańców Sahary czarnego człowieka.