ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

wywiady

21.12.2004

Wywiad z Piotrem Kaczkowskim

Piotr Kaczkowski przyjechał do Wrocławia z okazji promocji swojej nowej książki pod tytułem "42 rozmowy".

 Zawiera ona wywiady z lat 1999-2004 z bardzo różnymi ale zawsze wybitnymi artystami, zarówno bardziej "progresywnymi" (Peter Gabriel, Robert Fripp, Steven Wilson, Steve Hogarth) jak i tymi "z innej szuflady" (Moby, Tom Jones). Rozmowę z najsłynniejszym prezenterem radiowym w Polsce udało nam się przeprowadzić 21.XII.2004 r. w Księgarni Dolnośląskiej.

AR: Zazwyczaj Pan przeprowadza wywiady z artystami, teraz to z Panem przeprowadza się wywiad. Jak Pan się czuje po drugiej stronie mikrofonu?

PK: Zupełnie normalnie. Jeżeli pytania są ciekawe to rozmowa wzbogaca, a jeśli ktoś jest zainteresowany to tym lepiej dla mnie. Czuję się zupełnie dobrze.

AR: Na który wywiad czekał Pan najdłużej?

PK: Ja nigdy nie odbieram czekania w sensie okresu, nie można powiedzieć, że czekałem na kogoś dłużej a na kogoś krócej. Jeśli chodzi o Petera Gabriela to prosiłem o wywiad w 1978 r. a on się odbył w 2000 r., więc wyszło na to, że 22 lata na niego czekałem. Ale po 2000 r. rozmawiałem z Gabrielem siedem razy w trzech różnych krajach, byłem nawet u niego w domu na koncercie, więc przyjmijmy, że to wyrównuje mi to długie czekanie.

AR: Czy trudno było namówić Roberta Frippa do wywiadu?

PK: Jego namowić trudno, aczkolwiek on miał świadomość, że na ten wywiad parę osób czeka. Ktoś mu zrestą chyba doniósł o tym, bo sam się mnie spytał, czy ja jestem tym dziennikarzem z Polski, który nie mógł być na ich pierwszym polskim koncercie. On wiedział, że ja gram King Crimson nieustannie od 1969 r., więc może był to jakiś rodzaj ukłonu, odwdzięczenia się polskim słuchaczom.

AR: Rozmawiał Pan z wieloma artystami z kręgu muzyki progresywnej. Czy w jakiś sposób się wyróżniają?

PK: Nie, niczego takiego nie zauważyłem, większość  z nich zresztą mówi, że "rock progresywny" to okropny termin. Ja nie przywiązuję uwagi do terminów, nie szufladkuję muzyki, tym bardziej nie będę wyróżniał, że metalowcy zachowują się tak a progresywni  inaczej. Muzyk to muzyk, człowiek to człowiek.

AR: Skąd wziął się pomysł na płytę z fragmentami wywiadów dołączoną do książki?

PK: To bardzo prosty pomysł, byłbym zły gdybym na niego nie wpadł. Wywiady w książce się czyta, a przecież są one tak naprawdę mówione, powinna być więc chociaż drobna ilustracja dźwiękowa. Najprościej byłoby wydać wywiady na siedmiu płytach, tylko jak je wtedy tłumaczyć? Pomysł wydania w książce ma swój sens, bo można je czytać, ale bez słuchania są one uboższe.  Jak się śmieje Lou Reed albo rechoce Tom Jones nagle się widzi zupełnie inny świat.

AR: Codziennie dociera do Pana ogromna ilość muzyki. Co sprawia, że dany utwór nieznanego wykonawcy zainteresuje Pana w takim stopniu, że prezentuje go Pan potem na antenie?

PK: Nie wiem, to jest jakaś tajemnica, której ja nie znam, boję się , że jak ją poznam to już nie będzie tajemnicą i nie będzie mnie to interesowało. Wydaje mi się, że coś musi muzyka, zespół, utwór, płyta nieść ze sobą, coś co mnie porusza. Ja nie szufladkuję tej muzyki, ja jej nie nazywam, więc albo zadrży do niej moje serce albo nie zadrży i to jest właściwie jedyne kryterium. Ja słucham naprawdę bardzo dużo, muszę to robić bo bardzo dużo się ukazuje -  to jest moje zajęcie.  Jak coś mnie poruszy, zaznaczam to i pod koniec tygodnia siadam i patrzę ile mi się udało tych zaznaczonych rzeczy zebrać i z nich układam ten trzygodzinny program. Wykręcam się więc od odpowiedzi, bo jej nie mam. To tak samo jak człowiek rano wstaje i patrzy na słońce i mówi, dzisiaj będzie piękny dzień albo tak nie mówi. Nie jest też tak, że ja przesłucham i od razu wiem. Bardzo często słucham drugi raz, bo nie wiem, czy trzeci raz, bo nie jestem pewien. Zdarza się też tak jak w przypadku "Epitaph" King Crimson - usłyszałem ten utwór na trzy miesiące przed wydaniem i wiedziałem, że jest to jeden z utworów mojego życia, nie miesiąca, nie roku ale życia, wiedziałem że ta muzyka zmieni moje całe radiowe życie. Nie zmieniła przecież tylko mojego życia, zmieniła pół muzycznego świata ukazując się w październiku 1969 r.

AR: Czy nie ma Pan czasami wrażenia, że usłyszał już Pan wszystko co ciekawe w muzyce? Czy coś może jeszcze Pana zaskoczyć?

PK: Tylko pesymiści i ludzie bez wyobraźni tak mogą myśleć. Jestem pewien, że jutro spotka mnie coś niezwykłego, może nawet jeszcze dziś i gdybym przestał w to wierzyć, to bym przestał słuchać, bo po co skoro nic nowego mnie już nie spotka? Ja wiem, że mnie spotka i właściwie każdy tydzień przynosi mi niespodzianki.

AR: Muzyka progresywna docierała do Polski w latach 70-tych głównie za pośrednictwem Trójki. Był to więc siłą rzeczy dość ograniczony zakres. Jak była odbierana przez słuchaczy ta  - wtedy - absolutna nowość?

PK: Nie mogę się zgodzić, że to było mało, powiedziałbym nawet że całkiem sporo docierało do nas wtedy, dużo mniej natomiast się ukazywało. Teoretycznie nie docierało nic, natomiast praktycznie docierało wszystko. Wtedy ukazywało się parędziesiąt płyt miesięcznie i  większość z tego w jakiś sposób do nas docierała. Teraz jest to niemożliwe, bo ukazuje się 3200 płyt tygodniowo.  Nie ma sklepu który miałby wystawę tej wielkości, żeby je wszystkie pomieścić i nie ma człowieka, który jest w stanie tego wszystkiego posłuchać, nie ma - poza komputerem - nikogo, kto byłby w stanie to wszystko spamiętać.  Teraz to jest prawdziwy problem, wtedy nie było problemu, docierało do nas właściwie wszystko co docierać powinno. Nic nie było niszowe, to było normalne. Słuchacze i my prezenterzy odbieraliśmy muzykę, tak jak ona do nas docierała. To nie było tak, że nagle pojawiała się muzyka zwana progresywną, docierały przecież i country, blues, rock’n’roll i rock, wszystko do nas docierało. Byli tacy którzy bardziej zainteresowali się jednym gatunkiem muzycznym, byli i tacy którzy bardziej interesowali się muzyką elektroniczną i poza Kitaro, Tangerine Dream i Jarrem nie chcieli niczego innego. Ci którzy interesowali się muzyką progresywną , poświęcili się temu gatunkowi i zaczęli się douczać, tak inni poświęcili się innym gatunkom. Nam prezenterom-omnibusom pozostało nauczyć się wszystkiego, wszystko jest niezbędne.

AR: Dziękujemy za rozmowę.

Potem nastąpiło spotkanie z czytelnikami-słuchaczami, na które przybyło mnóstwo osób, w ogromnej większości bardzo młodych. Na widok tych tłumów na twarzy Pana Piotra pojawiło się radosne niedowierzanie. Panie z księgarni twierdziły, że tak dużo osób było tylko na spotkaniach z Herlingiem-Grudzińskim, Miłoszem i Różewiczem. Piotr Kaczkowski jako narodowy wieszcz? Może:)

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.