Intrygujący, chociaż niestety mało popularny zespół Chocolate Watch Band pochodzący z San Jose z Kalifornii to kwintesencja garażowego, psychodelicznego grania, ale ich historia to strach i dziwność. Grupa powstała w 1965 roku w składzie Dave Aguilar, Mark Loomis, Sean Tolby i Gary Andriyasevitch. To właśnie ta inkarnacja sprawiła, że Chocolate Watch Band zyskali reputację znakomitego zespołu, rozsadzającego scenę swoją drapieżnością i surową energią. Regularne występy w obrębie Zatoki, często wraz z mało znanymi grupami z Wielkiej Brytanii powodowały wzrost popularności i wypełnione po brzegi sale co szybko doprowadziło do nagrania pierwszej płyty. Po jej wydaniu mniej więcej w tym samym czasie muzycy zostali przedstawieni nowatorskiemu producentowi nagrań Edowi Cobbowi. Na koncertach nadal mogli grać swoje kawałki będące mieszanką eksplozji brytyjskiej inwazji, ale w studio zostali pozostawieni w rękach Cobba i to on decydował o wszystkim.
Znamy w historii muzyki parę przypadków gdy na okładce płyty pojawia się autor piosenek, a zespół ma mały związek z muzyką zawartą na płycie. Prasa muzyczna ukrzyżowała The Monkees gdy nagrali „Last Train to Clarksville” i „I’m a Believer” bez odpowiedniej notatki na okładce. Podobnie było z płytą „Pet Sounds” zespołu Beach Boys, gdy w rzeczywistości jest to solowy materiał Briana Wilsona. Wprawdzie zespoły zrozumiały ten krok po niewczasie i muzycy The Monkees zbuntowali się przeciw temu postępowaniu i zażądali nagrania własnej muzyki a nie odgrywania ról zespołu w programie telewizyjnym. Natomiast chłopaki z Beach Boys zrozumieli geniusz Wilsona i tylko obalili go z fotela producenta przy nagrywaniu kolejnej płyty „Smile”.
Ed Cobb mający znaczny wpływ na twórczość Chocolate Watch Band napisał wiele materiału i wizję delikatnej psychodelii narzucił zespołowi, który nigdy już nie wykonał tego materiału na żywo. Ale chłopcy dorastali i mocno utożsamiali się z Latem Miłości. Loomis odszedł z grupy i stworzył psychodeliczno folkową efemerydę The Tingle Guild, a i reszta muzyków kierowała swoje spojrzenia w stronę dalszego poszerzania świadomości.
Nowa płyta „The Inner Mistique” została nagrana w 1968 roku, a jedynym muzykiem z poprzedniego wcielenia grupy został Sean Tolby. Ta krótkotrwała reinkarnacja zespołu wydała zadziwiającą muzykę napisaną przez Cobba, która niewiele ma wspólnego z pierwszym wcieleniem grupy, ale poprzez swoje dźwięki zadziwiająco wchodzi w obszary bezgranicznej otwartości.
Pierwsza strona albumu zawiera trzy utwory będące obszarem działania producenta nagrań. „Voyage of the Trieste” to psychodeliczna raga, która podobnie jak tytułowy numer jest instrumentalną podróżą, tak rzadko spotykaną na ówczesnych płytach. W „The Inner Mistique” mamy uroczą melodię w której dominującym instrumentem jest flet wspomagany gitarami akustycznymi. Te dwa instrumentalne utwory przedziela numer „In The Past”, miękki, wypływający z ciemnych wód sitarowo psychodelicznej ekspresji zaśpiewany łagodnym głosem przez Dona Bennetta. W sumie ta pierwsza strona albumu jest przyjemnym, falującym przystankiem łagodnej psychodelii. Moc drugiej połowy płyty otacza nas pełną głębią narkotycznych wizji. Pięć piosenek, z czego dwie „I’m Not Like Everybody Else” oraz „It’s All Over Now, Baby Blue” są niewątpliwie klasykami garażowego grania. Już choćby dla tych tylko dwóch coverów warto zapoznać się z tą płytą. Pozostałe trzy numery zachowały młodzieńczą werwę zespołu, a dominujące kwasowe gitary dopełniły pełnego obrazu drugiej płyty. Grupa Chocolate Watch Band jest dość ekscytującym i mocnym zjawiskiem na scenie psychodelicznej, ale niestety zbyt mało docenianym. Niewiele osób wymienia ich wśród grona godnych poznania psychodelicznych zespołów. Ale jeżeli lubisz muzykę tamtych czasów to nie masz żadnych powodów aby ignorować ten zespół, więc wpisz go sobie na swoją listę i zapoznaj się z ich muzyką.