Jakieś dwa miesiące przed premierą tej płyty wszedłem na stronę internetową wytwórni Kscope, aby sprawdzić czy planuje jakieś nowe wydawnictwa. Natknąłem się wtedy na singiel „Frozen North” duetu Soord – Renkse. Singiel, który powalił mnie na kolana. Od tamtego momentu po pięciokrotnym (pod rząd!) przesłuchaniu tej kompozycji, wiedziałem, że muszę mieć tę płytę. Miłość od pierwszego usłyszenia.
Album „Wisdom of Crowds” powstał w wyniku współpracy liderów The Pineapple Thief i Katatonii, czyli kolejno Bruce’a Soorda oraz Jonasa Renkse. Nawet bez przesłuchania płyty, sugerując się samymi nazwiskami, z góry wiadomo, że będzie to wydarzenie. Coś specjalnego, obok czego nie można przejść obojętnie. Odczucie to potęguje fakt, iż duet współpracuje z wytwórnią Kscope, która ma nosa do dobrej muzyki i ciężko pod jej skrzydłami znaleźć choćby przeciętny zespół.
Bruce Soord i Jonas Renske. The Pineapple Thief i Katatonia. Jakich dźwięków spodziewać się po takim zestawie? Sugerując się dotychczasowymi dokonaniami obu panów, można by się spodziewać czegoś z pogranicza rocka progresywnego i metalu. Może nieco łagodniejsze Opeth? Może mniej techniczny, lecz bardziej emocjonalny Dream Theater? Nie tak dawno podobne prognozy dotyczyły duetu Steven Wilson – Mikael Akerfeldt, czyli Storm Corrosion. Zaskoczyli oni wszystkich nagrywając materiał kompletnie inny, niż dotychczasowe wydawnictwa ich zespołów macierzystych czy też płyty solowe. Bohaterowie niniejszej recenzji postanowili pójść w ślady swoich kolegów po fachu i również zaskoczyć. Obrali jednak zupełnie inny kierunek jeśli chodzi o stylistykę.
Muzyka, którą napisał Bruce Soord od samego początku powstawała z myślą o wokalu Jonasa Renkse. Lider Katatonii przyjął propozycję i użyczył swojego głosu we wszystkich utworach czyniąc je wyjątkowymi. Wszystkimi instrumentami osobiście zajął się Soord. W książeczce dołączonej do płyty znajduje się również następująca informacja: Additional synths and programming by Steve Kitch. Przyznaję, że troszkę mnie to dziwi, ponieważ nic na tej płycie nie brzmi kiczowato ;)
Już pierwsze dźwięki sugerują, że nie jest to płyta jakiej oczekiwano po tej współpracy. Zaczyna się elektronicznym beatem i delikatnymi gitarami. Po chwili na pierwszy plan wybija się anielski głos Jonasa, który przyćmiewa wszystko dookoła. A dzieje się tak wiele! Bardzo bogate, perfekcyjnie nagrane i świetnie zaaranżowane instrumentarium wsparte elektroniką. Kolejny utwór to tytułowy „Wisdom of Crowds”. Trochę mniej tu elektroniki, więcej „żywych” instrumentów, choć podrasowanej gitary nie zabrakło. Piękny, rytmiczny kawałek z chwytliwą melodią. Numer trzy na płycie, „Radio Star”, jest mroczniejszy, bardziej industrialny. Aż ma się ochotę spojrzeć w książeczkę i sprawdzić czy nie maczał w tym palców Trent Reznor z Nine Inch Nails. Refren przynosi jednak prawdziwe wyciszenie: fortepian + głos Renkse. Kontrast pomiędzy minimalistycznym, urzekającym refrenem, a głośną i mroczną zwrotką robi wrażenie.
No i nadszedł czas na gwóźdź programu – „Frozen North”, który został wybrany do promowania albumu. Wybór całkowicie zrozumiały, ponieważ jest to bez wątpienia (przynajmniej według mnie) najlepszy utwór na całej płycie. Mógł być jednak nieco mylący przez swą odmienność od reszty muzyki zawartej na „Wisdom of Crowds”. Akustyczna gitara i przecudowny wokal Renkse zapierają dech w piersiach. Co za melodia! Czysta perfekcja. Refren gwałtownie wyrywa słuchacza z zadumy serwując porcję ostrych gitarowych riffów. Po chwili z głośników atakuje ściana elektronicznej niemalże kakofonii, płynnie przechodzącej, za sprawą smyków i gitar, w motyw z refrenu. Całość klamrą zamyka gitara akustyczna i śpiew Szweda. Jako podsumowanie tej kompozycji nasuwa mi się jedynie cytat z Władcy Pierścieni: „Tak piękna, a zarazem chłodna… Jak wczesnowiosenny poranek tchnący jeszcze mrozem zimy”.
Po takiej bombie następuje chwila wyciszenia i kolejny utwór nadchodzi powoli, narasta, zbliża się bębnami i elektroniką. Osiąga apogeum tylko po to, aby się wyciszyć i ustąpić miejsca stłumionemu, klubowemu beatowi, do którego dołączają klawisze oraz Jonas Renkse. Minimalistyczny fragment przeradza się w dubstep! Kolejna piękna melodia w wykonaniu lidera Katatonii, przeplatana dupstepowymi wstawkami i okraszona gitarowym solo. Szósty z kolei „Stacked Naked” jest zdecydowanie bardziej gitarowy, niż reszta płyty. Zaskakuje tym, że porównując go z zawartością całego albumu, jest … mało zaskakujący. Od początku do końca dominuje jeden motyw.
Siódmy utwór i kolejne zaskoczenie. Pierwsze na płycie lekkie, jasne, pogodne, żeby nie powiedzieć… radosne dźwięki! Melancholia powraca jednak w gitarowym refrenie, skądinąd bardzo ładnym. Kurczę, czy na tej płycie będzie jakaś melodia niewpadająca w ucho?? Następnie wybrzmiewa „The Center of Gravity”. Dominuje tu mroczny, gęsty i ponury klimat, czyli środowisko naturalne Jonasa Renkse. Jakiż on tworzy klimat!
Album zamyka (czy aby na pewno?) bardzo industrialna kompozycja „Flows Through You”. Znowu zapachniało Nine Inch Nails w najlepszym wydaniu. Z czasem w tle zaczyna pojawiać się zadziorna gitara, która przedziera się na pierwszy plan mocnym riffem. Dźwięk urywa się nagle, jakby ktoś zamknął nam drzwi przed nosem i zostawił na pustym korytarzu z ostatnimi nutami rozbrzmiewającymi echem w uszach.
Cierpliwszych słuchaczy spotka mała niespodzianka w postaci ukrytego utworu rozpoczynającego się już po około minutce ciszy. Czasem to, co ukryte, bywa najpiękniejsze. Tak też jest i tym razem, ponieważ jest to najpiękniejsza kompozycja na płycie obok genialnego „Frozen North”.
Podsumowując: album niezwykły. Zaskakujący, czarujący, wciągający, porywający i interesujący od pierwszej do ostatniej nuty. Zdecydowanie jest to jednak muzyka wymagająca odrobiny skupienia i wyciszenia, aby w pełni docenić jej walory oraz wyłapać drobiazgi i niuanse, których nie brakuje. Materiał zawarty na płycie jest wielowymiarowy, momentami bardzo energetyczny, za chwilę zaś minimalistyczny i melancholijny. Całość fantastycznie nagrana oraz pięknie wydana. Gorąco polecam!!
Nie wystawiam oceny w gwiazdkowej skali, bo niespecjalnie lubię klasyfikować płyty będące na mojej półce. Mam nadzieję, że opis jasno oddaje moje odczucia oraz ocenę tego albumu.