ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Payne’s Gray ─ Kadath Decoded w serwisie ArtRock.pl

Payne’s Gray — Kadath Decoded

 
wydawnictwo: Laser's Edge 1995
dystrybucja: Rock Serwis
 
1. Dream Sequence - 3:06
2. Sunset City - 5:28
3. The Cavern Of Flame - 5:29
4. Moonlight Waters - 9:02
5. Procession - 2:12
6. A Hymn To The Cats - 5:18
7. The Way To Ngranek - 6:36
8. Within The Vault - 4:12
9. Reaching Kadath - 7:22
10. Nyarlathoteps Reception - 9:27
11. Riding The Shantak - 5:29
12. Finale: Sunset City Part 2 - 3:38
 
Całkowity czas: 67:21
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,4

Łącznie 5, ocena: Arcydzieło.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
27.03.2001
(Gość) , (Recenzent)

Payne’s Gray — Kadath Decoded

Kolejny raz sprawdza się smutna prawda, że naprawdę wielka muzyka często skrywa się w wielkim cieniu. Bo kto w Polsce słyszał o Payne's Gray ? Może Ci co swojego czasu korzystali z usług krakowskiego Art - Rocka bądź też Ci co regularnie przeczesują internet w poszukiwaniu mało znanych, ciekawych zespołów i zaglądnęli np. na http://www.jersey.net/~lasercd/progmetal.

A przecież formacja ta działa już od końca lat 80-tych i w 1991 wydała swoje trzecie demo - Infinity, o którym w następnej opowieści. Tym razem bowiem zajmiemy się dotychczasowym, niekwestionowanym magnum opus grupy - zaprezentowanym w 1995 r. albumem Kadath Decoded. W 1995 r ! Ten wykrzyknik nie jest bez kozery, boć przecie ledwie rok wczesniej ukazał się pomnikowy Awake amerykanów z Dream Theater, zaś do debiutu Pain Of Salvation były jeszcze dwa lata. Po co przytaczamy te nazwy ? Bo tu chodzi o orginalność. Muzyka Payne's Gray wymyka się sztywnym określeniom. Najprościej mówiąc jest to progmetal, ale ze stylem Dream Theater, za którym wielu podążyło nie ma on wiele wspólnego. Jest wielkim skokiem w nader skąpo penetrowane obszary zniewalającego połączenia art-rocka z cięższym uderzeniem. Geniusze z Pain Of Salvation za dwa lata znajdą sobie inna jeszcze ścieżkę, ale nie będą prekursorami w swoich pochwały godnych poszukiwaniach. A może i przed Payne's Gray byli inni kryjący się w wielkim cieniu ? Tak mało wiemy... Panowie, którzy nagrali Kadath Decoded to Jan Schroder - gitary, flet; Daniel Herrmann - perkusja; Polak Tomek Turek - klawisze; Martin Mannhardt - bas; oraz dwójka wokalistów: Haluk Balikci i Hagen Schmidt.

Zatem skład niemiecki z rodzimym akcentem. Recenzowany album stanowi muzyczną ilustrację do dzieła jednego z najciekawszych pisarzy XX wieku, mistrza grozy i fantasy - Howarda Philipsa Lovecrafta. Mowa oczywiście o "W poszukiwaniu nieznanego Kadath" - najważniejszej opowieści z Krainy Snów, którą przeczesują odważni marzyciele pozostawiający w realnym świecie swe uśpione ciała. Towarzyszyć tutaj będziemy Randolphowi Carterowi - choremu z tęsknoty za cudownym, skapanym w zachodzie słońca miastem - w jego wędrówce w poszukiwaniu Wielkich - bogów władających Krainą Snu i ich legendarnej siedziby - nieznanego Kadath. Rozpoczyna się delikatnie i jak najbardziej sennie. Dream Sequence to głównie pianino i śliczna partia fletu. Kompozycja ta znakomicie wprowadza słuchacza w pożądany nastrój gładko przechodząc w następną - Sunset City. Tu jest tylko trochę żywiej i to głównie za sprawą pojawienia się perkusji tudzież wokali Balikci i Schmidta. Panowie - to spostrzeżenie odnośnie całości albumu - najczęściej śpiewają razem, znakomicie się uzupełniając, a momentami wypełniając muzyczny obszar intrygującym dwugłosem. Obaj preferują wysokie tony co może drażnić odbiorców nie lubiących "piejących" wokali - lojalnie przed tym przestrzegamy. Niemniej, mając na uwadze muzyczną wartość Kadath Decoded warto się przemóc i pozbyć uprzedzeń. Pod względem lirycznym Sunset City to pełna żałości skarga bohatera, który nie może dosięgnąć wspaniałego miasta zachodu słońca, a jedynie przelotnie rzucić mu tęskne, śniące spojrzenie. Jest to również modlitwa do władców Krainy Snu, która, niestety, nie wysłuchana pociąga za sobą dalsze wydarzenia. Tak jak poprzednio flet, tak teraz akustyczna gitara nadaje kompozycji delikatności decydując o jej pięknie. Dość niespodziewane wejście znacznie bardziej niespokojnych dźwięków zwiastuje The Cavern Of Flame - utwór, w którym omawiany album zaczyna pokazywać progmetalowe pazurki. Brzmienie staje się niezwykle bogate i zróżnicowane, zaś głosy wokalistów nabierają drapieżności oraz ekspresji. Zdecydowany odnaleźć swoje cudowne miasto, do którego Wielcy wzbraniają mu dostępu Randolph Carter schodzi podczas snu do Jaskini Płomienia by zasięgnąć rady brodatych kapłanów Nasht i Kaman-Thah. Ich stanowisko jest nie do przyjęcia: musi zawrócić !

Kadath może leżeć w dziedzinie odmętu i szaleństwa, z której tylko jedna ludzka dusza powróciła w pełni władz umysłowych - Kuranes. A przecież poza granicami Krainy Snu czają się jeszcze gigantyczni, ślepi i bezrozumni Bogowie Zewnętrzni, których wysłannikiem i duszą jest Nyarlathotep. Trudno na swej drodze spotkać większe zagrożenie... Cartera nic nie jest jednak w stanie zawrócić z raz obranego szlaku. Wiele z jego przygód muzyczna ilustracja pomija, niemniej odnajdujemy go jako więźnia na Czarnej Galerze zmierzającej w stronę Księżyca. Przekracza ona Ostateczny Wodospad, gdzie ocean Krainy Snu wlewa się w otchłań spadając przez setki gwiazd i światów aż do domeny króla Zewnętrznych Bogów - Azathotha. Galera zaś płynie naprzód, prując skąpane w blasku księżyca wody, do swojego portu przeznaczenia. W tej to malowniczej scenerii rozgrywa się bodaj najwspanialsza kompozycja krążka - Moonlight Waters, w którą urzekająco przechodzi wspomniany The Cavern Of Flame. Tu jest wszystko - zrazu spokojne i zadumane, potem zaś zadziorne i ostre partie wokalne, delikatne (znów akustyczna gitara wraz z pianinem) tudzież pełne progmetalowej pasji fragmenty instrumentalne zdradzające kunszt muzyków, a wszystko to stapia się w jednym tyglu z napisem: mistrzostwo ! - każdy kto kocha progmetal musi znać takie kawałki jak ten bo one nie są porównywane - to do nich się porównuje ! Randolph Carter zostaje wysadzony w porcie i zamknięty w okrągłym pomieszczeniu. Czeka na przyjście Wielkiego Posłańca i duszy Zewnętrznych Bogów - Nyarlathotepa, któremu chcą go wydać oślizłe, galaretowate Żaboludy - właściciele Czarnych Galer. Formuje się procesja zmierzająca na porośniętą groteskowymi grzybami księżycową równinę. Wybrzmiewa Procession. Diametralna to zmiana nastroju - następujące po sobie kosmiczno - psychodeliczne dźwięki. Zwróćcie uwagę na chlupoczące efekty - to zapewne odgłosy przemieszczania się galaretowatych ciał Żaboludów. A za niedługo następuje istna feria stylizowanych kocich odgłosów - oto przybywa na pomoc Carterowi armia kotów z miasta Ulthar wyrywająca naszego bohatera z rąk oprawców tudzież - w konsekwencji - ze szponów Wielkiego Posłańca. Zbawcom należy się wielkie podziękowanie, stąd kompozycja A Hymn To The Cats - spokojna i podniosła z wyeksponowanym dźwiękiem pianina, a zwłaszcza fletu - kolejny to zdecydowanie art-rockowy ozdobnik Kadath Decoded - można się zakochać w tym bogactwie całości. Znów pełne gracji przejście, po czym następuje piękny, pulsujący jednostajnym rytmem, lekko orientalizujący The Way To Ngranek ze śpiewem na tle głosów zawodzących złowróżbne inkantacje. Mowa tu o górze, na której zboczu wyrzeźbiono olbrzymie wyobrażenia twarzy Wielkich - w czasach, gdy tańczyli tam w świetle Księżyca. Plan Cartera zakłada odnalezienie ludzi o zbliżonych rysach, gdyż muszą oni mieszkać w pobliżu siedziby bogów Krainy Snu - nie unikających kontaktów z córkami rodzaju ludzkiego. Utwór opowiada też o locie bohatera ze zbocza w dół - do zakazanych trzewi Ziemi, o spotkaniu z widmami i przerażającej wędrówce przez domeny Duchów i Gugów. Z uwagi na zrozumiałe, duże skróty w porównaniu z prozą Lovecrafta powoli zbliżamy się do kulminacji wydarzeń. Within The Vault to kawałek instrumentalny będący przede wszystkim popisem polskiego klawiszowca - Tomka Turka odstawiającego znakomite, klasycyzujące solo.

Kolej już na Reaching Kadath z frapującym klimatycznym początkiem przeradzającym się progmetalową jazdę. Orkiestrowe brzmienia syntezatora idą w parze z gwałtownymi zmianami nastroju oraz trudnymi zrazu do ogarnięcia melodiami wokali. Niepokój tej muzyki dobrze oddaje lot armii Cartera w kierunku Kadath. Bohater marzy sobie, że osiągnie onyksowy zamek pośród orszaku widm i nocnych koszmarów, że wkroczy do tronowej sali Wielkich, by odmówić swe modlitwy niczym mistrz pośród marzycieli. Nic z tego - potężny wir zniewala jego oddział, a w końcu rzuca go, samotnego, do upragnionego miejsca. Ale na onyksowym zamku nie ma Wielkich, pojawia się za to procesja czarnoskórych niewolników z trąbami. Właśnie ich dźwięk, zapowiedź przybycia kogoś dostojnego, rozpoczyna Nyarlathoteps Reception. Już wiadomo kim jest dostojnik. Chcąc nie chcąc bohater staje twarzą w twarz z Wielkim Posłańcem. Na początek dużo tu ładnego, neoprogresywnego grania z wyeksponowanymi klawiszami. Muzyka gęstnieje stając się cięższą i mroczniejszą podczas przemowy Duszy Bogów - głosy celowo zniekształcone mieszają się z normalnym śpiewem i powrotem inkantacji. A około 5 min. rozbrzmiewa fragment do złudzenia przypominający Threshold ! Niemniej to tylko fragment bo utwór rozwija się w innym kierunku przygotowując nas na najważniejsze słowa całej płyty - cytat z Lovecrafta: "Wiedz bowiem, że twe złote i marmurowe miasto cudów jest tylko sumą tego, co widziałeś i kochałeś w młodości. Ta miłość stapia się, krystalizuje i poleruje przez lata wspomnień i marzeń, jest twoim tarasowatym cudem nieuchwytnych zachodów słońca". Tak bardzo tęsknił Carter za swoim Zabłąkanym Dzieciństwem, że wyśnił miasto, które oczarowało samych Wielkich, aż przenieśli tam z Kadath swoją siedzibę. Czas zawrócić ich do domu - w tym celu bohater ma dosiąść potwornego Shantaka i wraz z nim odwiedzić bogów, potem cudowne miasto będzie już tylko należało do niego ! Przybywa ogromny, łuskowaty ptak z końskim łbem i słuchamy Riding The Shantak - doskonałego, progmetalowego, instrumentalnego kawałka oddającego szaleńczą gonitwę poprzez kosmiczne otchłanie kończącą się zeskokiem marzyciela. Zabłąkane, tęskne dzieciństwo i myśli ku niemu biegnące dają Carterowi siłę na wyrwanie się z ostatniej pułapki zastawionej przez Nyarlathotepa tudzież powrót do swego uśpionego ciała w Bostońskim mieszkaniu. A podniosły, finalny Sunset City Part 2 ? Cóż, może sugeruje szczęśliwe panowanie śmiałka w cudownym mieście zachodu słońca na wzór panowania Kuranesa w Celephais oraz Serannianie ? W Krainie Snów przecie wszystko jest możliwe...

Doprawdy rzadko zdarzają się tak wyjątkowe perełki jak recenzowana płyta, gdzie urzeka muzyka wespół z tekstami odwołującymi się do twórczości uwielbianego pisarza. Na zachwyt zasługuje też książeczka w formie poskładanego posteru - Dreamquest For The Unknown Lovecraft autorstwa Michaela Bahre. Payne's Gray stworzył dzieło i oryginalne i wybitne. Ten album trzeba po prostu mieć. Zafundujcie sobie 68 minut zachwytu i ... do zobaczenia w Krainie Snów.


 

Serdeczne podziękowania dla zespołu za udostępnienie płyty.

W recenzji wykorzystano tłumaczenie "W poszukiwaniu nieznanego Kadath" pióra Andrzeja Ledwożyw - Wydawnictwo S.R. - Warszawa 1996
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.