W końcu dojrzałem do napisania recenzji TEGO albumu. Nieprzespane noce, burze mózgu, nocne Polaków (między mną a Lothien) rozmowy. Wymiana myśli. Tak naprawdę swoją działkę w pisaniu tej recenzji miała mieć również Aga. Ciekawe byłoby zderzenie jej Frippowskiego chłodnego, analitycznego umysłu z czymś, co śmiało można nazwać romantycznym spojrzeniem.
Czy można nazwać muzykę tworzoną przez Seana Malone muzyką dla ludzi myślących? Prawdopodobnie tak. Nie mam zamiaru udowadniać tezy, że muzyka Gordian Knot wymaga intelektualnego wysiłku, tej więcej niż odrobiny skupienia.
Nie staram się uogólniać i nie zamierzam deprecjonować innych słuchaczy, którzy może do tej muzyki jeszcze nie dotarli.
Po prostu trzeba dojrzeć. Dojrzeć do odebrania tego niesamowitego ładunku muzycznych emocji.
Nie potrzeba wielu zbędnych słów by określić, jaką nową jakość do współczesnej muzyki wnosi Malone. Czy mamy do czynienia z nowym muzycznym geniuszem? Taj już widzę te uśmieszki politowania na ustach niektórych...ale niby DLACZEGO?
Muzyczną karierę Seana śledzę od początku. Nasunęła i się taka oto refleksja: W przypadku muzycznych podróży Seana można odnieśc wrażenie ( a przynajmniej ja takie odniosłem), że obcujemy z pewnym matematycznym constans.
Ten sam wysoki, niedostępny dla innych wysoki poziom w różnych odcieniach niesamowitego zjawiska zwanego Sean Malone.
Celowo nie napisałem jeszcze słowa o technicznych i muzycznych niuansach przedwsięziecia. Nie czuję się się pod tym względem osobą bardzo kompetentną ( zapytajcie Agi ona wie lepiej;-). Po prostu przyzywam muzykę w sposób niemalże fizyczny, dotykając sacrum.
Nie oznacza to bynajmniej, że stawiam Malone’owi pomnik za życia. Po prostu odczuwam, cieszę się i delektuję każdą sekundą muzyki. Kocham tę nieprzewidywalność, te zmieniające się jak w dziecięcym kalejdoskopie nastroje.
Dokąd następnym razem zabierzesz nas Sean?
Ze swojej strony cieszę się, że osób przeżywających muzykę TWORZONĄ przez Seana jest coraz więcej.
Jeden z wierszy naszego "ukochanego" AM ( wałkowanego niemiłosiernie w szkole) mówi o pojęciu szkiełka i oka. Tak, w taki sposób chłodny, analityczny można na problematykę Gordian Knot spojrzeć. Zastanawiam się tylko, po co? Po co w nieskończoność pisać, jakim mistrzem jest Sean i jakich wspaniałych gości zaprosił. Po co pisać, że każda sekunda albumu zabija. Właśnie, po co?
Czy to romantyczne podejście jest dobre?....Nie wiem. Mnie jakoś pasuje.
Po prostu Sean Malone....
Eddie Fisher współczesnego grania ( kto gra w szachy ten wie ;-))