Anathema, zespół w Polsce znany i lubiany od lat, świętuje właśnie swoje 25-lecie. Z tej okazji Brytyjczycy przygotowali specjalną trasę koncertową, nie związaną z promocją ostatniego albumu "Distant Satellites".
9 kwietnia zagrali w Łodzi swój kolejny w Polsce koncert - pamiętam zwłaszcza te z 2012 i 2010 roku, gdzie dali niesamowite 3-godzinne show.
Nie miałem wcześniej okazji gościć w łódzkiej "Wytwórni", dlatego byłem ciekawy jak wypadnie tam Anathema, zespół który słynie z dobrego nagłośnienia i dbałości o szczegóły. Klub robił na mnie duże wrażenie - przestronny, klimatyzowany, może jedynie zbyt mała ilość punktów barowych dawała się we znaki (bardzo długie kolejki w przerwach). Hala była wypełniona na oko w 80%, co jest niezłym wynikiem. Pamiętam jak 5 lat temu fani Anathemy próbowali zmieścić się do 10-krotnie mniejszej Proximy.
Z technicznych aspektów warte podkreślenia było świetne nagłośnienie, zwłaszcza pod względem wokalu, oraz oświetlenie. Osobiście nieco żałuję, że z okazji 25-lecia nie zastosowano telebimu/ekranu, na którym można było pokazywać archiwalne zdjęcia, krótkie filmiki etc. Zamiast tego zobaczyliśmy dużą materiałową płachtę/flagę - z okładką "Distant Satellites" i "Eternity".
Koncert podzielony został na trzy części. Na początku usłyszeliśmy utwory z najnowszej płyty, potem trochę starsze, i tak aż do płyty "Jugdement" z 1999 roku. W drugiej części (płyty "Alternative 4", "Eternity", "Silent Enigma") do zespołu dołączył były basista Duncan Patterson, a w trzeciej (debiut "Serenades" i EPki) wokalista Darren White.
Pomysł o ile logiczny i ciekawy (w końcu to 25-lecie), o tyle chyba nie do końca spotkał się z aprobatą publiki. Po którymś z kolei utworze z pierwszego, doom metalowego okresu Anathemy, niektórzy ludzie (zniecierpliwieni i zmęczeni) zaczęli opuszczać salę lub zajmować się swoim telefonem. Oczywiście, byli fani takich kawałków jak "Lovelorn Rhapsody", "They Will Always Die", "Under a Veil" czy "Sleepless", ale należeli do mniejszości. Reszta czekała raczej na więcej utworów z "nowożytnej" ery Anathemy. Sam sobie zadałem pytanie, kiedy ostatnio słuchałem czegoś sprzed czasów "Alternative 4" i odpowiedź brzmiała: kilka lat temu. Po prostu uważam wczesną twórczość Brytyjczyków za o wiele mniej ciekawą niż tą z przełomu wieków, no ale był to koncert wspominkowy, więc coś z archiwum musiało się pojawić - szkoda tylko że tak dużo. Gdybym to ja decydował, zamieniłbym kilka z tych utworów np. na coś z "A Fine Day to Exit" (usłyszeliśmy tylko świetne "Pressure") czy Judgement (tylko "One Last Goodbye", szkoda).
Dobór kawałków to w zasadzie jedyny minus (minusik) jaki osobiście jestem w stanie sobie przypomnieć. 3-godzinny łódzki koncert Anathemy to była olbrzymia dawka emocji (nie licząc końcówki), świetne brzmienie i wykonanie (Vinnie jak zawsze w formie). Ciekawe, czy powstanie DVD dokumentujące któryś z koncertów na tej trasie.
Set 1: 1999-2014; w/ Current Line-up
Anathema
Distant Satellites
Untouchable, Part 1
Untouchable, Part 2
A Simple Mistake
A Natural Disaster
Closer
Pressure
One Last Goodbye
Set 2: 1995-1998; w/ Duncan Patterson
Bad Speech (Roy Harper song)
Shroud of False
Fragile Dreams
Empty
Lost Control
Angelica
Eternity Part I
Eternity Part II
Eternity Part III
Shroud of Frost
Sunset of Age
A Dying Wish
Set 3: 1992-1995; w/ Darren White and Duncan Patterson
Crestfallen (Falling Deeper version)
Sleep in Sanity (Falling Deeper version)
Kingdom
Mine Is Yours to Drown In (Ours Is the New Tribe)
Under a Veil (of Black Lace)
Lovelorn Rhapsody
They (Will Always) Die
Encore:
Sleepless
Fot. Mariusz Danielak