Miałem naprawdę dużą ochotę, żeby zobaczyć trio na żywo. Po pierwsze, ujęła mnie ich muzyka, a po drugie, chciałem zakończyć swego rodzaju dziennikarską triadę – był już wywiad, recenzja płyty, a więc teraz czas na relację z koncertu. Tym bardziej, że koncert jest tym, co uważam za najcenniejsze w muzyce wszelakiej.
Mighty Oaks zostali zaproszeni do warszawskiego Skweru, którym, mimo doskonaÅ‚ej lokalizacji, odwiedziÅ‚em po raz pierwszy. Miejsce to jest niezwykle przyjemne i wydawać by siÄ™ mogÅ‚o, że także klimatyczne. MaÅ‚a liczba wiÄ™kszych imprez i koncertów spowodowaÅ‚a jednak, że obsÅ‚udze Skweru brakowaÅ‚o trochÄ™ doÅ›wiadczenia („samoobsÅ‚ugowa” szatnia, powolna i nieudolna praca barmanów). Sala koncertowa byÅ‚a dość niska, a scena maÅ‚a, lecz nie przeszkadzaÅ‚o to w odbiorze koncertów.
Jako pierwszy na scenÄ™ wkroczyÅ‚ Jackson Dyer, australijski songwriter. MuszÄ™ przyznać, że mimo najszczerszych chÄ™ci napisania paru sÅ‚ów otuchy, nie mogÄ™ powiedzieć niczego pozytywnego o jego wystÄ™pie. Fatalny wizerunek sceniczny, mÄ™czÄ…ca ekspresja, nieudany romans akustyki z rejestrowanÄ… na żywo elektronikÄ…, a nade wszystko po prostu nierówne granie, bardziej mnie zmÄ™czyÅ‚y niż pozwoliÅ‚y siÄ™ zrelaksować i nastroić dobrze przed wystÄ™pem gwiazd wieczoru. Po póÅ‚godzinnym secie przyszedÅ‚ czas na wytchnienie - chwilÄ™ przerwy.
Prawie dokÅ‚adnie o 21, przy dźwiÄ™kach burzy, na scenie pojawiÅ‚o siÄ™ trio z Mighty Oaks, wsparte niemieckim perkusistÄ…. Co ciekawe, z pierwszych czterech utworów, aż trzy nie znalazÅ‚y siÄ™ na debiutanckim Howl. WypadÅ‚y one na pewno bardzo interesujÄ…co, ale byÅ‚y nieco trudniejsze w odbiorze (momentami stylistyka bliska Sigur Ros) niż sympatyczne dźwiÄ™ki znane z albumu. PóźniejszÄ… część setlisty wypeÅ‚niÅ‚a muzyka z debiutu, a kolejnym intrygujÄ…cym pomysÅ‚em byÅ‚o umieszczenie dwóch hitów („Brother” i „Just One Day”) w Å›rodku koncertu.
A jak sam koncert? Niestety, dość sÅ‚abo. NiewykraczajÄ…cy poza standard kontakt z publicznoÅ›ciÄ… i brak umiejÄ™tnoÅ›ci kreowania klimatu sprawiÅ‚y, że trudno byÅ‚o wczuć siÄ™ w muzykÄ™ pÅ‚ynÄ…cÄ… ze sceny. ChÅ‚opaki technicznie grali bardzo dobrze (szczególnie w dynamicznych momentach gitarowych), ale wystÄ™p poÅ‚ożyÅ‚ akustyk – byÅ‚o zdecydowanie zbyt gÅ‚oÅ›no, a gitary dość czÄ™sto sprzÄ™gaÅ‚y. Swoje dorzuciÅ‚ też czÅ‚owiek odpowiedzialny za oÅ›wietlenie – wirujÄ…ce kolorowe kóÅ‚ka raczej przyprawiaÅ‚y o ból gÅ‚owy niż podkreÅ›laÅ‚y piÄ™kno dźwiÄ™ków.
Cóż tu dużo pisać – z dużej chmury, maÅ‚y deszcz. SpodziewaÅ‚em siÄ™ wystÄ™pu peÅ‚nego emocji i piÄ™knych dźwiÄ™ków, a otrzymaÅ‚em nudnawÄ…, nieco mÄ™czÄ…cÄ… sklejkÄ™ dźwiÄ™ków. ChciaÅ‚bym jednak podkreÅ›lić, że nie jest to do koÅ„ca wina Mighty Oaks – zespóÅ‚ jest mÅ‚ody i na pewno brakuje im doÅ›wiadczenia. Po prostu ich muzyka wypadÅ‚aby dużo lepiej w caÅ‚kiem innej przestrzeni. Koncert wypeÅ‚niony ich dźwiÄ™kami w nocy, na otwartej przestrzeni… Tak, to byÅ‚oby na pewno dużo wiÄ™ksze przeżycie!