1977
Następca Sztuczek z Ogonem już taki magiczny nie jest. "Wind And Wuthering" (
recenzja) jest dobrÄ…, nawet bardzo dobrÄ… pÅ‚ytÄ…, ale jednak do poprzedniczki trochÄ™ jej brakuje. Co nie znaczy, że nie trzeba znać. Kilka przepiÄ™knych utworów tam znajdziemy – na przykÅ‚ad "Blood on The Rooftops", "Afterglow" czy "All in the Mouse Night". Za to koncertowy „Seconds Out” byÅ‚ doskonaÅ‚y. Natomiast nastÄ™pca "Leftoverture" - "Point of Know Return" utrzymuje poziom poprzedniego dzieÅ‚a i ugruntowuje pozycjÄ™ Kansas na amerykaÅ„skim rynku. Przynosi też kolejny wielki hit grupy – "Dust in the Wind". Do Yes wraca Rick Wakeman i w tym skÅ‚adzie zespóÅ‚ nagrywa znakomite "Going for The One" (
recenzja) z przepiÄ™knÄ… suitÄ… "Awaken" i dwoma dużymi przebojami – "Turn of The Century" i "Wonderous Stories". Emerson Lake & Palmer też wróciÅ‚o po kilkuletniej przerwie, ale ich "Works" udane jest tylko w poÅ‚owie – dokÅ‚adnie druga i czwarta ćwiartka. Hawkwind po wymianie skÅ‚adu z poÅ‚owy lat 70-tych staje siÄ™ powoli zespoÅ‚em Brock i różni muzycy, i po dwóch niekoniecznie bardzo udanych pÅ‚ytach, postaraÅ‚o sie i na rynek trafiÅ‚ "Quark Strangeness And Charm" – jeden z lepszych albumów grupy (tam jest "Sprit of The Age" i "Damnation Alley"). Zadyszka Gentle Giant powoli przechodzi w stan chroniczny – "The Missing Piece" to nie jest wielka pÅ‚yta, za to na szczęście jeszcze z tamtego roku mamy bardzo dobry koncert – "Playing The Fool", Renaissance wydaje niezbyt przekonujÄ…cÄ… "NovellÄ™". Peter Hammill reorganizuje swój zespóÅ‚ tak dogÅ‚Ä™bnie, że skraca nazwÄ™ do Van Der Graaf i pod tÄ… nazwÄ… ukazuje siÄ™ pÅ‚yta „The Quiet Zone/The Pleasure Dome” (
recenzja). Z prog-rockiem nie ma za dużo wspólnego, to już raczej nowa fala. Znowu wiÄ™cej tu brzmieÅ„ a'la Stranglers, Patti Smith, niż stare VDGG. Ale w ogóle to dobra pÅ‚yta. Hammill w 1977 roku popeÅ‚niÅ‚ jeszcze swojÄ… solowÄ… pÅ‚ytÄ™ "Over", przez wielu uważanÄ… za najlepsze dokonanie Hammilla (ale on przez caÅ‚e lata siedemdziesiÄ…te nagrywaÅ‚ praktycznie tylko takie pÅ‚yty, do każdej z nich pewnie by siÄ™ spora grupa fanów przyznaÅ‚a, jako do tej najlepszej) Procol Harum żegnajÄ… siÄ™ z publicznoÅ›ciÄ… caÅ‚kiem udanym "Something Magic", A Jethro Tull – wprost przeciwnie, majÄ… siÄ™ bardzo dobrze, a nawet jeszcze lepiej – "Songs from The Wood" (r
ecenzja) to jedna z ich najlepszych pÅ‚yt. Alan Parsons Project przyszykowaÅ‚ nastÄ™pcÄ™ "OpowieÅ›ci niesamowitych" – "I, Robot". Lepsze od debiutu nie jest, ale dziwne gdyby byÅ‚o. Na pewno udana pÅ‚yta. Ciekawostka – to kolejna pÅ‚yta Parsonsów, której inspiracjÄ… jest zbiór opowiadaÅ„ fantastycznych – tym razem na warsztat wziÄ™to prozÄ™ Izaaka Asimova. Mamy też pierwszy "wystÄ™p" Camel w wersji z Sinclairem na basie, zwanej też Caramel. Mnie osobiÅ›cie "Raindances" do koÅ„ca nie przekonuje, ale znam takich co jak najbardziej. Supertramp wydaje kolejny znakomity album – "Even in The Quiest Moment" (
recenzja) ze słynnym "Fool's Overture". To był dobry rok...
Aboslutny mus:
Genesis – "Wind And Wuthering", "Seconds Out"
Kansas – "Point of Know Return"
Yes – "Going for The One"
Emerson Lake &Palmer – "Works" (ale tylko części Grega Lake'a i zespoÅ‚owa)
Jethro Tull – "Songs from The Wood"
Dla zainteresowanych:
Hawkwind - "Quark Strangeness And Charm"
Gentle Giant – “Playing The Fool”
Procol Harum – "Something Magic"
Alan Parsons Project – "I, Robot"
Camel – "Raindances"
Supertramp – "Even in The Quiest Moment"
1978
Powstaje ostatnia wielka grupa prog-rockowa, z tych klasycznych, najwiÄ™kszych – UK. PoczÄ…tkowo zanosiÅ‚o siÄ™, ze bÄ™dzie to kolejna edycja King Crimson, ale jakoÅ› nie wyszÅ‚o. Na miejsce Frippa znaleziono Alana Holdswortha. Debiutancki album tej formacji to jedno z ważniejszych dzieÅ‚ prog-rockowych (
recenzja). ByÅ‚y zespóÅ‚ Billa Brufforda, czyli Yes również przygotowaÅ‚ coÅ› nowego, no ale na „Tormato” zbyt wielu interesujÄ…cych rzeczy nie ma. Kansas podsumowaÅ‚o swoja dotychczasowÄ… karierÄ™ koncertowÄ… albumem „Two for The Show” – jednym z najlepszych… itd. Camel tez wydaÅ‚o swojÄ… pierwszÄ… pÅ‚ytÄ™ koncertowÄ… – „A Live Record” – na pierwszym krążku byÅ‚y różne utwory, a na drugim sztandarowe dzieÅ‚o grupy – „A Snow Goose” . Rzecz dobra, ale bez egzaltacji. Oprócz tego pojawiÅ‚a siÄ™ też i pÅ‚yta studyjna – „Breathless” – dosyć specyficzna... (
recenzja). Tak samo Barclay James Harvest też wydaÅ‚o i pÅ‚ytÄ™ koncertowÄ… (druga w karierze) „Live Tapes” i pÅ‚ytÄ™ studyjnÄ… „XII”. O ile na pÅ‚ytach studyjnych, tak od trzeciej w górÄ™ jest raczej delikatnie miÅ‚o, przyjemnie i melodyjnie, a czasem nawet nieco za sÅ‚odko, to koncerty rzÄ…dzÄ… siÄ™ jednak wÅ‚asnymi prawami – oczywiÅ›cie dalej sÄ… to te same bardzo melodyjne piosenki, ale w wersjach koncertowych nabierajÄ… mocy i dostajÄ… takiego rockowego zadziora. Do tego okazuje siÄ™, ze John Lees oprócz tego, że Å‚adnie Å›piewa, bardzo dobrze gra na gitarze. WspaniaÅ‚y koncert – jeden z najlepszych… itd. „XII” – byÅ‚o to pożegnanie z klawiszowcem Wooly Wolfstenholmem. Od tej pory grali jako trio. Z Jethro Tull byÅ‚o tak samo. Wydali znakomita koncertówkÄ™ „Bursting Out”, a do tego bardzo dobry album studyjny – „Heavy Horses”, zawierajÄ…cy wielki przebój „Moths” (pierwszy utwór JT jaki usÅ‚yszaÅ‚em) Emerson Lake & Palmer pojechali na urlop na Bahamy i umyÅ›lili sobie, ze przy okazji pÅ‚ytÄ™ nagrajÄ…, co by im siÄ™ koszta eskapady zwróciÅ‚y (zupeÅ‚nie jak polskim turystom w tamtych czasach). Przy okazji urlopu to można panienkÄ™ poderwać i przy okazji wstydliwej choroby siÄ™ nabawić, a nie pÅ‚ytÄ™ nagrywać. „Love Beach” (zwane też „Love Bitch”) jest idealnym tego potwierdzeniem. Z Genesis ubyÅ‚ Hackett, a pozostali trzej muzycy nagrali
z rozpaczy album o odpowiednim do tego wydarzenia tytule „…And The There Were Three” (
recenzja) – taki sobie. ZabrakÅ‚o gitary Hacketta i zrobiÅ‚o siÄ™ nieco monotonnie. Ale dziÄ™ki sukcesowi na listach przebojów singla „Follow you, Follow Me” posplacali wszystkie dÅ‚ugi. Sam Hackett wydaÅ‚ swojÄ… kolejnÄ… pÅ‚ytÄ™ „Please Don’t Touch”, zatrudniÅ‚ na niej bardzo wielu znakomitych wokalistów – takich Randy Crowford, Richie Havens, czy Steve Walsh z Kansas. Alan Parsons Project wydaÅ‚ swój kolejny album, „Pyramid” – moim zdaniem lepszy niż „I, Robot”, chociaż opinie na jego temat krążą różne. W każdym razie to moja ulubiona pÅ‚yta Parsonsów. Moja ulubiona pÅ‚yta Renaissance też jest z tego roku – „A Song for All Seasons”(
recenzja) to najlepiej wyprodukowana i najlepiej brzmiÄ…ca pÅ‚yta tej grupy (Å›wietne zaaranżowana orkiestra), oprócz tego Å›wietna muzycznie - „Opening Out”, „The Day of the Dreamer”, tytuÅ‚owa suita, a do tego to wszystko okraszone dużym singlowym hitem – „Nothern Lights”. Mike Oldfield prezentuje swoje najokazalsze dzieÅ‚o – podwójny album „Incantations”. Może i zaczyna lekko zalatywać nudÄ…, ale akurat „ZaklÄ™cia” lubiÄ™ najbardziej z wszystkich jego pÅ‚yt. Po kilku latach przerwy ponownie na scenie pojawili siÄ™ The Moody Blues. Jednak okazaÅ‚o siÄ™ bardzo szybko, że to byÅ‚ już ostatnie podrygi tego skÅ‚adu. Klawiszowiec, Mick Pinder ponoć jawnie demonstrowaÅ‚ swoje desinteressment jeżeli chodzi i o pÅ‚ytÄ™ i dalszÄ… dziaÅ‚alność zespoÅ‚u, i skoÅ„czyÅ‚o siÄ™ to tak jak musiaÅ‚o – Pindera w zespole przestaÅ‚o być. Na jego miejsce przyszedÅ‚ Patrick Moraz znany wczeÅ›niej z pracy w Yes. Tam miaÅ‚ coÅ› do powiedzenia, ale w The Moody Blues zostaÅ‚ tylko facetem do obsÅ‚ugi różnych elektronicznych gadżetów. W każdym razie „Octave” „zmÄ™czyli” jeszcze w skÅ‚adzie z Pinderem. I to może nie byÅ‚o to, chociaż pÅ‚yta ogólnie niezÅ‚a ze Å›licznÄ… balladÄ… „Day We’ll Meet Again”, która jÄ… koÅ„czy. Ale już wtedy Moodies byli zespoÅ‚em pop-rockowym. Strawbs też podążaÅ‚o w podobnym kierunku, tyle, że znacznie dÅ‚użej , bo pewnie już od dobrych kilku pÅ‚yt i nagraÅ‚o album „Deadlines” (pierwszy i jedyny dla Aristy). Tyle, że jest to naprawdÄ™ bardzo udana pÅ‚yta. Niestety poniosÅ‚a klapÄ™ i zespóÅ‚ wypadÅ‚ z obiegu na dÅ‚ugie lata. Dwa lata zajęło Peterowi Gabrielowi uÅ‚ożenie sobie jakoÅ› muzycznego życia i nagranie debiutanckiego (jako solisty) albumu. Tak jak w przypadku innego Petera (Hammilla) debiut Gabriela to zbiór różnych dosyć rockowych piosenek, znacznie bliższych mainstreamowi, niż ówczesna muzyka Genesis. Swoje solowe pÅ‚yty wydali tez dwaj muzycy Pink Floyd – David Gilmour - „David Gilmour” i „Rick Wright – „Wet Dream” (
recenzja) – obie bardzo udane, chociaż też wiele nie majÄ…ce wspólnego z twórczoÅ›ciÄ… Pink Floyd, przynajmniej, jeżeli chodzi o Gilmoura, bo klawisze Wrighta zawsze byÅ‚y duszÄ… Floydów i trudno , żeby nie daÅ‚o siÄ™ tego usÅ‚yszeć w jego solowych dokonaniach. Hammill nagrywa swoja pierwszÄ… solowa pÅ‚ytÄ™ po rozwiÄ…zaniu VDG(G) – „The Future Now” – jak ma to ostatnio w zwyczaju, jest to pÅ‚yta z okolic nowej fali. Jak widać ruch w interesie byÅ‚ spory. Steve Hillage kontynuuje swojÄ… owocnÄ…, ale niezbyt dÅ‚ugÄ… karierÄ™ solowÄ… – „Green” to jest najpewniej jego najlepsza pÅ‚yta. Fani Porcupine Tree powinni jÄ… poznać, żeby wiedzieć skÄ…d wziÄ…Å‚ siÄ™ ich ulubiony zespóÅ‚. Bardziej warte uwagi sÄ… koncerty, niż pÅ‚yty studyjne.
Absolutny mus:
UK – „UK”
Kansas – „Two for The Show”
Barclay James Harvest – “Live Tapes”
Jethro Tull – “Bursting Out”
Dla zainteresowanych:
Camel – “A Live Record”, “Breathless”
Jethro Tull – “Heavy Horses”
Steve Hackett – “Please Don’t Touch”
Alan Parsons Project – “Pyramid”
Renaissance – “A Song for All Seasons”
Strawbs – “Deadlines”
Peter Gabriel – “Peter Gabriel”
Rick Wright – “Wet Dreams”
David Gilmour – “David Gilmour”
Steve Hillage – “Green”
1979
Jaki piÄ™kny pogrzeb! Wielkie czasy prog-rocka koÅ„czÄ… siÄ™ kilkoma naprawdÄ™ znakomitymi pÅ‚ytami. UK nagrywa swój drugi album „Danger Money” (
recenzja) i mimo, że już bez Brufforda i Holdswortha, i ich jazzowych ciÄ…gotek, to jednak jest to dzieÅ‚o. Jeszcze tylko koncerty w Japonii udokumentowane krążkiem „Night After Night” i można zamknąć kramik. „The Wall”(
recenzja) Floydów to też koniec pewnej epoki w karierze zespoÅ‚u. ByÅ‚a to przecież ostatnia pÅ‚yta na której zespóÅ‚ wystÄ…piÅ‚ jako kwartet. Krotko po nagraniu „Åšciany” Waters usunÄ…Å‚ z zespoÅ‚u Wrighta. Moim zdaniem zbyt pochopnie, chociaż w tym czasie Wright przechodziÅ‚ ostry kryzys rodzinny, jego forma psychiczna byÅ‚a pod psem i w studiu to najwyżej nadawaÅ‚ siÄ™ do parzenia kawy. No ale taki zespóÅ‚ to nie do koÅ„ca musi być tylko i wyÅ‚Ä…cznie biznes, tylko można czasem poczekać na kolegÄ™, który ma zÅ‚y okres i to jeszcze nie do koÅ„ca ze swojej winy. „The Wall” to w sumie dzieÅ‚o Watersa, który w ten sposób próbowaÅ‚ powalczyć ze swoimi różnymi demonami przeszÅ‚oÅ›ci – gÅ‚ównie z dzieciÅ„stwa i dorastania bez ojca. Bardzo udana psychoterapia, chyba pod każdym wzglÄ™dem. Swego czasu moja dobranocka.
Poza tym Emerson Lake & Palmer już nie ma, powoli dogorywa Gentle Giant, zostaÅ‚a im już tylko jedna pÅ‚yta, Parsonsowi przytrafiÅ‚o siÄ™ lekko nieÅ›wieże „Eve”. Kansas też już ma zadyszkÄ™ – „Monolith” zawiera sporo bardzo dobrej muzyki, ale wypeÅ‚niaczy już tak z póÅ‚ pÅ‚yty… Jethro Tull wydaje swój ostatni „klasyczny” album „Stormwatch”. Potem skÅ‚ad siÄ™ posypaÅ‚, a Anderson, Barre i kilku wynajÄ™tych ludzi skleciÅ‚o koszmarka „A”. Renaissance też po raz ostatni gra „swoje” na „Azur d’Or”, potem odchodzi dwóch czÅ‚onków zespoÅ‚u, a zespóÅ‚ jako trio zaczyna kombinować z brzmieniami typu new romantic. Manfred Mann’s Earth Band też koÅ„czy lata siedemdziesiÄ…te zupeÅ‚nie dobrÄ… pÅ‚ytÄ… – „Angel Station”. Tony Banks debiutuje jako solista – „A Curious Feeling” to bardzo przyjemny album, utrzymany w stylistyce Genesis. Nagrane bez Woolfstenholme’a „Eyes of The Universe” BJH to dryf zespoÅ‚u w stronÄ™ rockowego Å›rodka, do tego klawisze na tej pÅ‚ycie brzmiÄ… przeraźliwie plastikowo. SÅ‚ychać, że brakuje klawiszowca na peÅ‚ny etat. Hackett, uwolniony od obowiÄ…zków zespoÅ‚owych, wydaje kolejnÄ… pÅ‚ytÄ™ solowÄ…, bardzo dobrÄ…, zatytuÅ‚owana „Spectral Mornings”, a Peter Hammill również kolejnÄ…, również bardzo dobrÄ… i ponownie bardziej dla fanów nowej fali - „pH7”. Hawkwind poszedÅ‚ jeszcze dalej – „PXR5” to prawie punkowa rzecz. Oldfield z powodu braku pieniÄ™dzy Å›ciboli lekko marnawe „Platinium”, na szczęście chce też coÅ› uratować z bardzo kosztownej trasy koncertowej i do sklepów trafia bardzo udany, dwupÅ‚ytowy koncert „Exposed”. W Camel kolejne roszady personalne – odszedÅ‚ Bardens, odszedÅ‚ Rychu Sinclair, przyszedÅ‚ Colin Bass. PowstaÅ‚a też nowa pÅ‚yta, „I Can See Your House from Here” – przeraźliwie nierówna, kilka piÄ™knych momentów jak “Ice” czy “Hymn for Her” i kilka koszmarków jak „Remote Romance”. Wielki sukces komercyjny odnosi Supertramp pÅ‚ytÄ… „Breakfast In America”. Rzecz bardzo dobra muzycznie, chociaż dosyć daleka od typowo progresywnych brzmieÅ„, raczej to też jest rock Å›rodka. Tyle, że Supertramp w ogóle dosyć trudno byÅ‚oby uznać za prog-manów na „peÅ‚ny etat”. To byÅ‚ zespóÅ‚, który zawsze skupiaÅ‚ siÄ™ na tworzeniu piosenek, dÅ‚uższe utwory zdarzaÅ‚y im siÄ™ bardzo rzadko.
Poza tym – poza tym znacznie ciekawsze rzeczy dziejÄ… siÄ™ poza rockiem progresywnym. Co cwaÅ„si punkowcy „zaÅ‚ożyli” nowa falÄ™, ze wzglÄ™du na postÄ™p w elektronice i znaczny spadek cen różnych klawiszowych piskadeÅ‚ szykuje siÄ™ spore zamieszanie w muzyce popowej. W metalu zaczynajÄ… siÄ™ dziać coraz ciekawsze rzeczy, debiutowaÅ‚ Samson, Motorhead nagrali „Bombera”, Judas Priest wydali genialny koncert „Unleashed on East”, a do podboju sceny muzycznej szykuje siÄ™ caÅ‚y tabun Å›wietnych zespoÅ‚ów, które potem nazwano New Wave of British Heavy Metal.
Absolutny mus:
Pink Floyd – „The Wall”
UK – „Danger Money”
Dla zainteresowanych:
Jethro Tull – “Stromwatch”
Renaissance – „Azur d’Or”
Tony Banks – „ A Curious Feeling”
UK – “Night After Night”
Steve Hackett – “Spectral Mornings”
Peter Hammill – “pH7”
Mike Oldfield – “Exposed”
Supertramp – “Breakfast in America”
Kansas – “Monolith” (z zastrzeżeniami)
Manfred Mann’s Earth Band – „Angel Station”
1980-teraz
Czyli zmiotki i wyskrobki
Jak to? TrzydzieÅ›ci lat i same zmiotki i wyskrobki? No. A czego nie? Co takiego ważnego wydarzyÅ‚o siÄ™ w prog-rocku przez ten czas? Marillion, Porcupine Tree i Dream Theater. Przy czym ci ostatni to prog-metyle, częściej postrzegani bardziej jako zespóÅ‚ metalowy niż progresywny.
W ogóle to gatunek przestaÅ‚ siÄ™ rozwijać. Trudno powiedzieć dlaczego. Może formuÅ‚a siÄ™ wyczerpaÅ‚a? A może ludzie, którzy potem zaczÄ™li go robić byli mniej zdolnie od pionierów? A może ważne jest też to, że ci co pierwsi zaczÄ™li siÄ™ tym zajmować, musieli to najpierw wymyÅ›leć, nie mieli żadnego wzorca? Może też dlatego, że czÄ™sto byli to ludzie o bardzo starannym wyksztaÅ‚ceniu muzycznym, dobrze znajÄ…cy muzykÄ™ klasycznÄ…, a również zafascynowani ówczesnÄ… muzyka rozrywkowÄ… i próbowali to w jakiÅ› sposób poÅ‚Ä…czyć. Na ile wspóÅ‚czeÅ›ni tytani prog rocka majÄ… podobne przygotowanie muzyczne jak ich idole? Podejrzewam, że w bardzo nikÅ‚ym procencie. Uważam też, że jeÅ›li ktoÅ› wzoruje siÄ™ na jakimÅ› wykonawcy, nigdy nie bÄ™dzie lepszy od niego. Ze Å›wiecÄ… szukać takich, którzy oprócz wymienienia koryfeuszy rocka wspomnÄ… o wpÅ‚ywach z jazzu, muzyki klasycznej. Ile jest takich, którzy oprócz zachwycania siÄ™ muzykÄ… idola, siÄ™gnie po muzykÄ™ która go inspirowaÅ‚a, szczególnie jeÅ›li to nie jest rock? Pewnie trochÄ™ przesadzam robiÄ…c z wspóÅ‚czesnym prog-manow muzycznych dyletantów, ale sÅ‚uchajÄ…c bardzo wielu pÅ‚yt ma siÄ™ nieodparte wrażenie, że ich twórcy sÅ‚uchajÄ… tylko i wyÅ‚Ä…cznie rocka. I to nawet niespecjalnie wiekowego. Rock progresywny od wielu, wielu lat coraz bardziej doÅ›wiadcza skutków chowu wsobnego. Krzyżowanie siÄ™ osobników w niewielkiej populacji, brak znaczÄ…cych iloÅ›ci Å›wieżej krwi, prowadzi do tego, że kolejne pokolenia sÄ… coraz mniejsze i sÅ‚absze. Zastanówmy siÄ™ tak na spokojnie, bez emocji – kiedy powstaÅ‚a ostatnia ważna dla prog-rocka pÅ‚yta? 15 lat temu „Sky Moves Sideways”. Od tego czasu dzieÅ‚a o podobnym kalibrze historia nie stwierdziÅ‚a. Tylko, czy jest jakakolwiek szansa na odrodzenie. Poza tym gatunek drastycznie straciÅ‚ na popularnoÅ›ci, przestajÄ…c być muzykÄ… elitarnÄ…, a stajÄ…c siÄ™ muzycznym marginesem. Jeżeli w latach siedemdziesiÄ…tych można byÅ‚o znaleźć ze dwudziestu wykonawców, którzy regularnie „punktowali” na listach przebojów, sprzedawali swoje pÅ‚yty w setkach tysiÄ™cy egzemplarzy, to dziesięć lat później pozostaÅ‚o już tylko kilku takich i to oprócz Marillionu sama „stara gwardia”, a teraz jest tylko Dream Theater i obijajÄ…cy siÄ™ w trzeciej dziesiÄ…tce list przebojów Marillion. Kondycja rynkowa Porcupine Tree do tej pory byÅ‚a raczej mizerna. Ale chyba zaczyna siÄ™ nieco zmieniać, bo w USA najnowsza pÅ‚yta dotarÅ‚a do 25go miejsca. Natomiast artystycznie – co sÄ…dzÄ™ o wspóÅ‚czesnym prog-rocku napisaÅ‚em
tu . Ważne jest też to, że mimo wszystko popularność grupom prog-rockowym „napÄ™dzaÅ‚y” nie dwudziestominutowe suity (chociaż czasami też), a gÅ‚ównie krótkie, kilkuminutowe utwory, które lÄ…dowaÅ‚y na listach przebojów, które radio puszczaÅ‚o – te wszystkie „Lucky Many”, Noce w BiaÅ‚ej PoÅ›wiacie, Bielsze Odcienie Bieli i tym podobne niesamowicie pomagaÅ‚y tym grupom zaistnieć. Absolutnie nie byÅ‚y to utwory robione pod publiczkÄ™, po prostu ówczeÅ›ni progmani nie bali siÄ™ melodii. Nie byÅ‚o dla nich dyshonorem stworzyć fajnÄ…, przebojowÄ… piosenkÄ™. Chyba tego też brakuje wspóÅ‚czesnym wykonawcom – od czasów „Kayleigh” i „Incommunicado” trudno znaleźć hiciora na szczytach list przebojów, sprokurowanego przez tego typu wykonawcÄ™. Przepraszam – zwracam honor – w Polsce siÄ™ to niektórym zdarzaÅ‚o – Collage, Quidam, Riverside. Ale na Å›wiecie? Nie pamiÄ™tam. Takich smÄ™tnych rozważaÅ„ na temat wspóÅ‚czesnego progressive mógÅ‚bym snuć jeszcze dużo. Ale w tym tekÅ›cie to nie o to chodzi. Ma to być krótki przewodnik dla poczÄ…tkujÄ…cych. Mam nadziejÄ™, że komuÅ› siÄ™ przyda.
Koniec.