ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu UK ─ UK w serwisie ArtRock.pl

UK — UK

 
wydawnictwo: Polydor 1978
 
1."In the Dead of Night" (Jobson/Wetton) 5:36/ 2."By the Light of Day" (Jobson/Wetton) 4:40/ 3."Presto Vivace and Reprise" (Jobson/Wetton) 3:06/ 4."Thirty Years" (Wetton/Jobson/Bruford) 8:02/ 5."Alaska" (Jobson) 4:38/ 6."Time to Kill" (Jobson/Wetton/Bruford) 5:00/ 7."Nevermore" (Holdsworth/Jobson/Wetton) 8:09/ 8."Mental Medication" (Holdsworth/Bruford/Jobson) 7:24
 
Całkowity czas: 46:33
skład:
Eddie Jobson: Electric Violin, Keyboards and Electronics/ John Wetton: Voice and Bass/ Allan Holdsworth: Guitars/ Bill Bruford: Kit Drums and Percussion

Produced by UK
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,10
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,30
Arcydzieło.
,74

Łącznie 122, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
10.06.2007
(Recenzent)

UK — UK

Plebiscyt na progresywną płytę wszechczasów już trwa. To mogę w bezczelny sposób zabrać się lobbowaniem za moimi ulubionymi płytami. Może nie wszystkimi, bo niektóre wsparcia zupełnie nie wymagają. Kilka to jednak trzeba przypomnieć obowiązkowo.

Zacznę od UK.

W wyniku domowych ustaleń (metodami perswazji i przekupstwa), mam forować „UK” , chociaż osobiście wolę „Danger Money” . Ciekawe czy Agnieszka zagłosuje za to na debiut PFM, a nie na „Per Un Amico”, jak zamierza. Ciekawe... Ale to tak na marginesie.

UK była to jedna z nielicznych supergrup w historii muzyki rockowej, która spełniła pokładane w niej nadzieje, przynajmniej pod względem artystycznym. Debiutowali w 1978 roku, w czasie wyjątkowo paskudnym dla takiej muzyki. Mało kto miał szansę zaistnieć, jeżeli nie krzyczał co drugie słowo „fuck” i nie grał góra trzyminutowych kawałków . Co z tego, że grupę tworzyli John Wetton, śpiewający basista, który wcześniej grał w King Crimson, świetny gitarzysta Alan Holdsworth (Gong, Soft Machine, Jean-Luc Ponty), obwołany kilka lat wcześniej cudownym dzieckiem brytyjskiego rocka Eddie Jobson, klawiszowiec i skrzypek, który w Roxy Music zastąpił samego Bryana Eno, a za bębnami zasiadł Bill Brufford (Yes i King Crimson). No i co z tego, ze zebrał się tak odpałowy skład, jeżeli i tak byli skazani na zagładę. Ich bardziej utytułowani koledzy w tym okresie mocno robili bokami, albo przeorientowali swoją twórczość na szerszą publiczność. W tym czasie startować z wymagającym, progresywnym materiałem było porywaniem się z motyką na słońce. Klasyczna „mission impossible”. Ale jak miało być inaczej – sekcja z ostatniej (wtedy) edycji King Crimson, trzeci zaczynał w Curved Air, a czwarty to w gruncie rzeczy jazzowy gitarzysta, po „stażu” w min. psychodeliczno-odlotowym Gongu. Chociaż akurat jazzowe inklinacje Holdswortha nie są po to , żeby muzykę UK skomplikować. Raczej po to , żeby ją urozmaicić i wzbogacić o niezbyt typowe dla rocka dźwięki. Jak to wychodzi – wystarczy posłuchać „Nevermore, „Mental Meditation”, albo „Thirty Years”. Komentarz zbędny.
Kariera zespołu przebiegła bez niespodzianek i w sposób spodziewany – dwie płyty, trzecia koncertowa. Odzew ze strony publiczności marnieńki(*), tylko w Japonii było lepiej. I papa. Po drodze była zmiana składu. Z powodu nieporozumień natury artystycznej odeszli Brufford i Holdsworth. Ponoć te „nieporozumienia artystyczne” polegały na tym, że Jobson rozbił swoje szklane skrzypce na głowie Billa Brufforda. Mniejsza z tym. Z biegiem czasu coraz bardziej coraz bardziej zaczęto doceniać dokonania UK. Wielu uważa ich za ostatnią wielką grupę prog-rockowa, a na pewno ostatnią wielką z tych klasycznych. Szczególną estymą darzony jest album pierwszy z 1978 roku. Co prawda trudno o nim powiedzieć, że przeciera jakieś nowe szlaki w muzyce prog-rockowej. Był za to na wskroś oryginalny i praktycznie pozbawiony obcych wpływów. Chyba, że o obcych wpływach można mówić w aspekcie bagażu doświadczeń muzyków z poprzednich zespołów. Ale jakie wpływy? Czego? O Holdsworthcie i jego wcześniejszych dokonaniach już wspominałem, Wetton z Bruffordem teoretycznie powinni próbować przemycić coś „karmazynowego”. Czy to robią? Raczej nie Z różnych powodów. Albo Jobson. Parę lat w tym Roxy Music terminował, a wcześniej było jeszcze Curved Air. Też raczej nic. A tutaj doszło do tego , co się bardzo rzadko zdarza w grupach tworzonych przez mocne osobowości – pełna współpraca, wykorzystanie możliwości twórczych poszczególnych muzyków dla dobra zespołu. Tym razem udało się to rewelacyjnie.

Dość długo przekonywałem się debiutu UK i dalej bardziej lubię „Danger Money”. Choćby dlatego, że jest tam „Carrying No Cross”, czy „Rendez-vous 6:02”. Jednak należy docenić klasę przeciwnika i uważam , że „UK” to rewelacyjna płyta, pod pewnymi względami lepsza od następnej.

(*) - to tak nie do konca prawda, może w rodzinnej Wielkiej Brytanii, bo za Oceanem szło im zupełnie dobrze.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Kalifornia - IC1499 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.