ROGER WATERS, Prapremiera Ca Ira, Poznań, Teatr Wielki im. Stanisława Moniuszki / Międzynarodowe Targi Poznańskie, 25.08.2006
W roku 1987 Roger Waters rozpoczął pracę nad kompozycją swojego życia. Wydawało się wówczas, że najlepsze lata ma już za sobą. Sukces Dark Side Of The Moon i w ogóle pracy w zespole Pink Floyd był niekwestionowany, jednakże sam zespół z trudem funkcjonował na rynku zalewanym muzyczną modą lat osiemdziesiątych. Jednak Rogerowi chodziły po głowie inne dźwięki, inna muzyka, inna – jakże ważna i dla niego i w późniejszym okresie dla nas – historia. Prace szły bardzo powoli, ale też nikt go nie poganiał, nikt nie naciskał, żadna wytwórnia nie zmuszała kontraktem do szybkiego wydania dobrze sprzedawalnego materiału. Muzyka powstawała, zostało również napisane libretto. Jego autorem jest nieżyjący już francuski poeta i dramaturg Etienne Roda-Gil, który tytuł zaczerpnął z popularnej w okresie Rewolucji Francuskiej piosenki. Opowiada ono o walce o wolność, równość, dobro społeczeństwa. Wpleciono tu dużo elementów związanych z ruchami wolnościowymi w Europie i na świecie. Dla Polski symbolem jest zakończenie tym przedstawieniem obchodów wydarzeń sierpniowych z Poznania z roku 1956.
Podczas konferencji prasowej, jaka odbyła się w Warszawie w maju bieżącego roku, o swoim dziele Roger Waters powiedział: "Długo szukałem właściwej formuły, w której przenikałby się świat muzyki i teatru, opery i cyrku, łączącej możliwości dzisiejszej techniki z tradycyjnymi formami wyrazu artystycznego. Naprzeciw tym oczekiwaniom wyszedł Janusz Józefowicz" Przez długi czas, kilka miesięcy poprzedzających premierę, o samym wydarzeniu mówiło i pisało się bardzo dużo. Po wydarzeniu komentarzy i opinii było równie wiele. W większości negatywnych i krytycznych. Dlaczego? Myślę, że większość krytyków czy dziennikarzy stało po jednej z dwóch stron – albo są emocjonalnie blisko związani z Pink Floyd i oczekiwali Rogera Watersa znanego z tego zespołu, albo znają się na operze, czy muzyce klasycznej i oczekiwali widowiska operowego, może nawet operetkowego. Tymczasem Roger Waters i Janusz Józefowicz stworzyli widowisko, które było ciekawe zarówno pod względem muzycznym jak i inscenizacyjnym. Byłem na to przygotowany i wiedziałem czego oczekiwać, wiedziała też z pewnością duża część publiczności, która zgotowała długa owację na zakończenie przedstawienia. Podobało mi się, tak samo jak części widowni, której grupa nas, fotografów skutecznie zasłaniała pierwsze dwadzieścia minut przedstawienia - gdyż nasz sektor usytuowany był przed pierwszym rzędem z prawej strony sceny – a którzy mocno na nas klęli.
Przedstawienie obejrzało kilkanaście tysięcy ludzi, którzy zjawili się w Poznaniu z całego świata, znaleźć można było Japończyków, Niemców, Włochów, Brytyjczyków, Amerykanów, Kanadyjczyków, Francuzów i kilka innych narodowości. Walka o wolność miała miejsce w każdym z tych krajów i każdy widz mógł znaleźć odniesienie do swojej historii. Te skoki historyczne były możliwe nie tylko dzięki librettu, ale przede wszystkim dzięki za wszystko telebimom, na których pojawiały się fragmenty związane z Solidarnością, Murem Berlińskim, Word Trade Center, Wersalem, Zamkiem Królewskim. W przedstawieniu wzięła udział spora liczba artystów, którzy wcielili się w role ludu, burżuazji, żołnierzy, dzieci ulicy, ministrantów. Użyto budowlanych dźwigów, aby przenieść klatkę z wrogami rewolucji, wielki krzyż czy gilotynę. Duży, duży rozmach, wielka scena dla artystów, po lewej mniejsza (choć nie mała) dla orkiestry, po prawej dla chóru. Sam Roger Waters wyszedł na początku i przeczytał kilkanaście zdań z kartki, po polsku!
Oczywiście są i minusy, takie jak zła organizacja dla obsługi pracy, fatalne podejście agencji ochrony, której pracownicy „nigdy o niczym nie wiedzieli” i „tylko wykonywali polecenia kierownika, którego nigdy nie było” (notabene to ta sama agencja, która obsługiwała koncert Dream Theater). Słabo rozwiązane wejścia dla publiczności do poszczególnych sektorów – wszyscy szli do głównego wejścia, gdzie byli odprawiani z kwitkiem, jeśli nie mieli biletów na przyległe sektory. Niestety nikt nie wpadł na pomysł by opisać wejścia strzałkami czy plakatami. Koncert był transmitowany przez TVP1 w dwóch częściach, być może wyjdzie też na DVD. Póki co jest dostępna dwupłytowa edycja opery zawierająca na drugim dysku libretto w kilku językach i zestaw dodatków.
END CREDITS
Reżyseria: Janusz Józefowicz Scenografia: Andrzej Woron Choreografia: Janusz Józefowicz Muzyka: Roger Waters Dyrygent: Paweł Przytocki Kierownik muzyczny: Rick Wentworth Libretto: Etienne Roda-Gil Ilustracje i film: Nadine Roda-Gil Produkcja: Marek Szpendowski i Piotr Łyszkiewicz - Viva Art Współprodukcja: Sławomir Pietras, Teatr Wielki i Michał Merczyński, Festiwal Malta
Obsada: Marie Marianne - Barbara Gutaj Marie Antoinette - Monika Mych Marie Therese - Magdalena Nowacka Revolutionary Priest i Military Officer - Robin Tritschler / Piotr Friebe / Paweł Skałuba Revolutionary Slave - Wayne Ellington The Ringmaster - Wojciech Drabowicz The Troublemaker - Przemysław Firek Louis Capet - Bartosz Urbanowicz Condorcet - Bartosz Urbanowicz Boy/Honest Bird - Krzysztof Rymszewicz / Krystian Zacharczuk
Gościnnie wystąpili: London Community Gospel Choir,
Poznański Chór Chłopięcy,
Chór Akademicki UAM,
Chór i zespół baletowy Teatru Wielkiego w Poznaniu
Daty:
25.08.2006 - Prapremiera na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich.
30.12.2006 - Premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu.
11.11.2006 - Premiera w Teatrze Narodowym w Warszawie.