Virgil Donati Band, Wrocław, Klub W-Z, 03.10.2006.
Fenomenalne dwugodzinne rodzinne przedstawienie.
Kolejna edycja, tym razem już piętnasta rozpoczęła się we Wrocławiu występem zespołu Virgil’a Donati’ego. Kwartet w składzie: Virgil Donati – bębny, Mitchel Forman – fortepian, Tony MacAlpine – gitara i Rufus Philpot - bas. Bramy klubu otwarto kwadrans przed dziewiętnastą, pół godziny później rozpoczął się koncert. O tym iż impreza jest ekskluzywna świadczy fakt, że widzów było tylko około dwustu. Być może warto by było się zastanowić nad mniejszym klubem – np.: „Od Zmierzchu Do Świtu”.
Wróćmy jednak do koncertu. Był po prostu fenomenalny, ponad dwugodzinne show, w którym mogliśmy usłyszeć elementy rocka, jazzu, psychodelik, progresu, gdzie dominowała matematyczna dokładność i arytmika, a może raczej doskonała połamana rytmika. Dwanaście utworów, każdy inny, z innego muzycznego zakątka. Zespół, który wyraźnie zadowolony z możliwości zaprezentowania się od razu nawiązał bardzo dobry kontakt z publicznością. Jak opisać cały koncert? Nie sposób. Każdy z muzyków miał swoje kilkanaście minut (a w zasadzie wzorem tradycji jazzowych, kilka minut w każdym utworze), oczywiście najwięcej czasu zarezerwowane było dla Virgila. W końcu był to koncert w ramach Festiwalu Perkusyjnego. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać czy nie zagrają czegoś z repertuaru Steve’a Vai’a (w końcu i Donati i MacAlpine z nim grali), ale to tylko swobodna dygresja, jak przychodzi do głowy zawsze gdy widzi się muzyków grających w różnych zespołach.
Jednakże i MacAlpine i Philpot dali prawdziwy popis wirtuozerii, każdy zagrał kilkanaście fantastycznych solówek, przy których przenosiliśmy się do innego wymiaru. Bardzo ciekawie zaprezentował się Forman, który dostarczał niesamowitych, niejednokrotnie „niby” nie pasujących brzmień do prezentowanych utworów. Lecz zawsze było słychać jego praktykę w muzyce jazzowej (słyszeliśmy i Scofield’a i Metheny’ego). Fenomenalne. Wielogłosowe dyskusje, czasem nawet sprzeczki między gitarą i basem, basem i klawiszami, klawiszami i gitarą, przy czynnym, zdecydowanym udziale perkusji. Wszystko idealnie zgrane, dopracowane do każdego szczegółu, co zresztą jest naturalne dla muzyków takiej klasy jak Virgil Donati Band. Może kiedyś jeszcze ich spotkamy, zaś Wrocław zawsze będzie dla nich otwarty.