ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 20.04 - Lipno
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 20.04 - Sosnowiec
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 26.04 - GDAŃSK
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
 

wywiady

26.04.2011

"Chcę, żeby widzowie uwierzyli, że gram właśnie dla nich" - wywiad z Glennem Hughesem (ex-Deep Purple, Black Country Communion)

Z legendarnym wokalistą i basistą rozmawiałem o muzyce, narkotykach, piszczących dziewczynach, filmach i nie tylko. Glenn Hughes okazał się niesamowitym, sympatycznym, aczkolwiek specyficznym rozmówcą. Dlatego oddanie charakteru i klimatu rozmowy było bardzo trudne. Mam jednak nadzieję, że choćby namiastka magii przesympatycznej konwersacji z „głosem rocka” będzie obecna przynajmniej częściowo w poniższym tekście.

ArtRock.PL: Nie wybrałeś najlepszego dnia, żeby zobaczyć Polskę, co Glenn?


Glenn Hughes: Tak, ale mam tu kotary, więc nie widzę deszczu.


AR: Pogoda zdecydowanie odmienna od tej w Los Angeles.


GH: O tak! (śmiech)


AR: Ostatni raz byłeś tu w 2001 roku…


GH: Tak, w Warszawie. W zeszłym roku byłem w Opolu i Wrocławiu.


AR: A teraz przybywasz żeby promować drugi album Black Country Communion. Wróćmy jednak na chwilę do pierwszego, który ukazał się we wrześniu 2010 roku. Jak go oceniasz z perspektywy czasu?


GH: Jesteśmy bardzo zadowoleni. Zadowoleni z rezultatu i światowego sukcesu tej płyty, co jest po części przyczyną tego, że postanowiliśmy wydać drugi album.


AR: Nie czekaliście długo żeby znowu wejść do studia.


GH: Ponieważ zamierzaliśmy od początku wydać dwa albumy podczas jednego roku i wyruszyć w trasę z najlepszym materiałem z dwóch. Chcieliśmy mieć z czego wybierać.


AR: Jesteście produktywną kapelą.


GH: Bardzo! Pierwszy album trwał pięćdziesiąt pięć minut, a drugi trwa siedemdziesiąt dwie.


AR: Jakbyś zatem określił proces tworzenia muzyki? Jak się pracuje z Joem (Bonamassą – przyp. red.) i resztą (Derek Sherinian i Jason Bonham)?


GH: Myślę, że wszyscy jesteśmy utalentowanymi muzykami. Lubimy spędzać ze sobą czas, zjeść razem kolację i mieć wielki ubaw. To bardzo ważne, żeby mieć zespół przyjaciół. Bardzo ważne!


AR: Widziałem Joe’a w październiku w Palladium. Byłem zachwycony jego występem. Pamiętam mnóstwo piszczących dziewczyn podczas jego występu…


GH: (ze szczerym zdziwieniem) Naprawdę? Dziewczyn?!


AR: Tak. Było tam wiele dziewczyn.


GH: Mówisz serio?! Strasznie miło słyszeć! Joe nigdy mi nie mówił, że dziewczyny piszczą podczas jego koncertów.


AR: Będziecie chcieli przyjechać do Polski po wydaniu „dwójki”?


GH: Pracujemy nad tym. Jeden promotor bardzo chce nas ściągnąć do Polski. Natomiast moim celem jest zagranie w każdym ważnym mieście Europy i, wierz mi, Warszawa jest jednym z nich.


AR: Przed przyjściem tutaj znalazłem na youtube kilka filmów z waszego pierwszego koncertu w Los Angeles. Chyba trzy razy pod rząd słuchałem dziś Mistreated. Niesamowite.


GH: Dzięki wielkie!


AR: Podczas oglądania zwróciłem uwagę na Twój głos. Wielu muzyków już zestarzało się i nawet młodsi od Ciebie potracili już swoje struny głosowe. Natomiast Ty ciągle masz tę samą siłę. Jak to robisz?


GH: Hmmm… Dużo snu. Żadnego palenia, żadnych narkotyków, żadnego alkoholu! Bardzo proste.


AR: Nie zawsze jednak tak było. Ale podziwiam Ciebie za to, że nie boisz się mówić o swojej, związanej z narkotykami przeszłości. W przeciwieństwie do wielu muzyków, dla których narkotyki są tematem tabu.


GH: Fakt, jest to wielkie tabu. Z tym że ja byłem bardzo znanym narkomanem. Wiele osób wiedziało, że miałem przejebane. Teraz oczywiście wiadomo, że już nie mam problemów. Moim celem jest przekazanie światu wiadomości, że narkotyki są bardzo złe.


AR: Mnie jakimś cudem udało się nigdy nie zapalić.


GH: To dobrze. Palenie nie jest sexy…


AR: Przejdźmy do innego, smutnego tematu – Gary Moore…


GH: Bardzo smutnego.


AR: Nagraliście razem jeden album. Jak wspominasz tego człowieka?


GH: Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi od roku 1981 do 1983. Pracowaliśmy razem. Praca z nim nie była łatwa, gdyż był bardzo władczy, ale wiedział czego chce. Chciał zawsze zagrać na każdym instrumencie i wszystko zaaranżować po swojemu. Dlatego był to dla mnie trudny okres, zważywszy na to, że również trochę piłem. Ciężko mi się z nim współpracowało. Jednak później, w latach dziewięćdziesiątych nadal przyjaźniliśmy się. Rozmawialiśmy nawet o ponownym graniu razem, co niestety nigdy nie miało miejsca. Niesamowicie zasmuciła mnie jego śmierć.


AR: Miał grać w tym roku na festiwalu w Dolinie Charlotty… Powróćmy do tematu innego gitarzysty. Joe Bonamassa. Jak prezentuje się na tle wszystkich innych, z którymi grałeś?


GH: Joe… brzmi jak gitarzysta lat 70. Jestem wciąż pod wielkim wrażeniem. Widziałeś go na żywo. Jest kurewsko dobry. To jest TEN facet! To on jest dzisiejszym czołowym gitarzystą. Jest nowym Ericiem Claptonem, nowym bogiem bluesa… ale także bogiem rocka.


AR: Rozumiem, że również dobrze się z nim gra i pracuje…


GH: Baaaaardzo dobrze!


AR: Dobrze wiedzieć, że dobrzy muzycy są także dobrymi ludźmi. W sumie bardzo rzadko spotykam się z utrzymywaniem dystansu między muzykami a fanami. Ty również robisz coś, co zbliża Ciebie do publiczności. A mianowicie podczas śpiewania wskazujesz palcem ludzi z widowni.


GH: Zawsze! Lubię patrzeć wszystkim w oczy. Patrzę w moją widownię cały czas, wszędzie. Chcę zaangażować wszystkich. Chcę, żeby widzowie uwierzyli, że gram właśnie dla nich. Moim zdaniem to bardzo ważne, żeby artysta łączył się z widownią. Zwłaszcza w przypadku mojego stylu koncertowania. Jestem w stylu lat 60. i 70.… Jestem bardzo teatralny. Joe jest bluesmanem i zawsze patrzy na gryf. Ja natomiast lubię patrzeć na publiczność, żeby mieć pewność, że przekazuję te emocje.


AR: Kolejną formą interakcji i promocji jest dzisiaj Internet, z którego również korzystasz.


GH: To świetna szansa, żeby poznać nowych ludzi, zwłaszcza młodych. Moja muzyka trafia do wielu pokoleń słuchaczy. Często widzę na koncertach ludzi w moim wieku, którzy przychodzą na koncerty ze swoimi dziećmi. Wielu fanów ma około dwudziestu pięciu lat.


AR: Czy jest jakaś różnica między dzisiejszą publicznością, a tą z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych?


GH: Myślę, że nie.


AR: Jak Ci się gra w Polsce?


GH: Uwielbiam grać w Polsce! Zawsze jest super i chciałbym częściej was odwiedzać. W zeszłym roku było fantastycznie. Pamiętam też koncert z 2001 roku… Nie pamiętam co to był za klub (Proxima – przy. red.), ale publiczność była niesamowita, bardzo aktywna. Nie mogę doczekać się zagrania w Polsce jeszcze raz.


AR: Wracając do kwestii upływającego czasu… Chyba jest różnica między podejściem młodych ludzi, którzy sobie ściągną album, posłuchają i skasują do słuchacza z dawnych lat, co?


GH: Jest inaczej, Roman. Kiedyś wyglądało to tak, że brałeś winyl, otwierałeś, wąchałeś, otwierałeś znowu, patrzyłeś na fotografie. Brałeś do ręki i przytulałeś! Teraz są zupełnie inne czasy. Młode dzieciaki zdobywają album w dwie minuty, słuchają i wypierniczają.


AR: A jak to było z Tobą i Electric Light Orchestra? Mam bardzo rozbieżne informacje na ten temat.


GH: Nigdy z nimi nie grałem, ale dołączyłem do zespołu. Oficjalnie zostałem członkiem ELO w 1969 roku. Jeff Lynne, Bev Bevan i Roy Wood zaprosili mnie, jednak odszedłem zanim zagrałem choćby jedną nutę. Byłem trochę zmuszony dołączyć. Bałem się odmówić, bo ojciec jednego z chłopaków był takim trochę gangsterem. Więc moja mama pogadała z nimi: „On nie jest gotowy, żeby dołączyć do waszego zespołu”.


AR: Mama zadecydowała.


GH: Tak, mama mi pomogła.


AR: Są dzisiaj jacyś muzycy, których sobie cenisz?


GH: Roman… Powiem ci szczerze, że nie słucham wiele. Jestem zbyt zajęty. Zawsze piszę muzykę. Mój mózg pracuje nad czymś cały czas. I zwykle nie wystarcza już czasu na słuchanie.


AR: No to powiedz coś o Twoim procesie tworzenia.


GH: Piszę na różne sposoby. Mogę jechać samochodem i nagrywać coś na dyktafon, choćby rytm. Zazwyczaj komponuję przy użyciu gitary akustycznej w sypialni i potem zabieram to do studia. Wystarczy jeden akord, dźwięk, nawet słowo! Tak powstało Crossfire z albumu „Faithless”. Wpadają mi do głowy słowa i wokół nich piszę utwór. To świetna zabawa pisać utwór oparty na jednym słowie.


AR: Jakie są twoje pozamuzyczne pasje? Przyjaciel prosił bym spytał Cię o filmy.


GH: O tak! Filmy – zawsze! Co tydzień chodzę do kina! (śmiech) Oglądam wszystko. Oglądam W-S-Z-Y-S-T-K-O, co grają w kinie.


AR: Jakiś osobisty numer jeden?


GH: Oooo, jest tego tak wiele! Wściekły byk, Kasyno, Chłopcy z ferajny. Wszystkie filmy Roberta De Niro.


AR: … i Martina Scorsese.


GH: I Martina Scorsese! Taksówkarz, Dziesięcioro przykazań, Forrest Gump, Pulp Fiction.


AR: De Niro mnie zawiódł bardzo w Maczecie.


GH: Nie widziałem.


AR: Nie miał pomysłu na rolę.


GH: Dziwne, co? Może nie jest już głodny.


AR: A czy Ty czujesz ciągle głód nowego…


(GH: Give it to me, baby!)


AR: … odkrywania muzyki, tworzenia? Masz już jakieś plany?


GH: Nie. Na razie zajmuję się wywiadami, żeby wypromować nowy album. Następnie trasa. A potem… Nie wiem, zobaczymy. Na razie wiem, że moje Black Country Communion jest dla mnie bardzo ważne. Jest wszystkim. Przeznaczyłem sześć miesięcy życia na napisanie i wypromowanie tego albumu. Chcę żeby każdy wiedział jakie to dla mnie ważne.


AR: Życzenie na przyszłość…


GH: Żeby muzyka rockowa przetrwała. Żebyśmy mogli wciąż tworzyć hard-rocka, w stronę którego się skierowałem ostatnio. Keep rockin’, rockin’, rockin’! Dopóki mam determinację i ambicję, żeby to robić...

[rozmawiał Roman Walczak]