Zappa spędzał sporo czasu z inną specyficzną osobowością – Captainem Beefheartem, a właściwie Donem Van Vlietem. Łączył ich gust muzyczny i samochodowe przejażdżki. On pierwszy przebił się do show-biznesu, jednak zanim to się stało, grał razem z Frankiem w zespole The Soots, coverując Little Richarda i nagrywając kilka własnych utworów. Demo zostało jednak odrzucone przez amerykańską wytwórnię Randy’ego Wooda Dot Records[1], ze względu na klasyczną potem dla muzyka „rzężącą gitarę”[2]. W 1969 roku wydał z Beefheartem docenioną później przez krytyków Trout Mask Replica, którą zmiksował sam Zappa. Beefheart nagrał także gościnnie wokale do utworu Willie the Pimp ze wspomnianej wcześniej płyty Hot Rats. Później ich drogi się rozeszły.
W 1964 nastąpił przełom. Zappa dołączył do grającego głównie rhythm and blues i doo-wop Soul Giants, które zmieniło się w The Mothers (co ciekawe, stało się to w dzień matki). Jak tłumaczy, dobrego muzyka nazywano wówczas a motherfucker – nazwa zespołu miała być skrótem od wulgaryzmu. Wspomina jednak, że wcale nie byli technicznie zaawansowani – ponad standardami barowymi, jednak wciąż daleko od bycia Prawdziwym Artystą[3]. Gdy nagrywali swój debiutancki album Freak out! wytłumaczono im, że pod takim szyldem nie przyjmie ich żadna stacja radiowa. Jako że potrzeba jest matką wynalazku, zespół oficjalnie zmienił nazwę na The Mothers of Invention.
Stosunek Zappy do radia jest ciekawym zjawiskiem. Na początku kariery przypuszczenia okazały się słuszne – awangardowa muzyka okazała się dla wielu nie do przyjęcia nie tylko ze względu na trudność w odbiorze czy czas trwania, ale przede wszystkim przez warstwę tekstową. Jeden telefon ze skargą z Federalnej Komisji Telekomunikacyjnej przekreślał szansę na zaistnienie Zappy w eterze. Miliony słuchaczy, po negatywnych recenzjach cenionych magazynów uznawały jego muzykę za słabą, a dla stacji nie miało znaczenia, że wciąż istnieje spora grupa fanów artysty. Mechanizm ten porównał do milionowego poparcia dla Adolfa Hitlera – co wcale nie czyniło go dobrym[4]. Dlaczego więc Zappa miałby zostać uznany za złego muzyka? W autobiografii, Frank dziękuje wszystkim, którzy nie bali się postawić recenzentom. „Każdy rodzaj muzyki ma słuchaczy, którzy uważają, że recenzenci nie mają pojęcia o czym piszą. Kiedy są pod wrażeniem jakiegoś zespołu czy stylu, będą o niego walczyć”.
Co takiego kontrowersyjnego zawierało Freak Out! z 1966 roku? To pierwszy concept album w historii rocka, gdzie teksty łączyło szydercze spojrzenie na amerykańską popkulturę. Ich znaczenie, w sarkastyczny sposób, Zappa wyjaśnia w streszczeniach na płycie, obok nazw utworów. Wśród nich znajduje się również In memoriam, Edgard Varese – druga część suity Help, I’m a Rock - inspiracja ciągle jest żywa. Płyta zainspirowała także inny słynny concept album niezwykle popularnych wówczas Beatlesów - Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band. Zappa „odegrał się”, parodiując tę okładkę na swoim We’re Only in It for the Money, który jest nie tylko satyrą na politykę i ruch hippisowski, ale też na samą muzykę Żuków i ich nastoletnich fanów[5].
W latach 60. rozwijała się subkultura freaków – dziwolągów, stanowiących subkulturowe wyzwanie dla hipisów z Los Angeles[6]. Ze wspomnień Zappy z trasy w 1966 roku, „najdziwniej wyglądający gość miał różnego koloru skarpetki”. The Mothers of Invention przebijało ich wszystkich – byli brzydkimi facetami w długich włosach i ekstrawaganckich ubraniach. W programie Swingin’ Time poproszono ich o zrobienie czegoś „perwersyjnego” – wystarczyło dodać jedynie kilka atrybutów. W Dallas z kolei musieli przejść przez korytarz pełen żołnierzy, którzy patrzyli na nich z niedowierzaniem. W czasie koncertów gwoździem programu był występ mężczyzny w stroju baletowym – człowieka o ponadprzeciętnych rozmiarów genitaliach. Zappa wyprzedził jednak niepochlebne recenzje, umieszczając na okładce list od fikcyjnej Suzy Creamchease: Ci goście z Mothers są szaleni. Widać to po ubraniach. Jeden z nich ma brodę, a wszyscy śmierdzą. Żaden dzieciak w mojej szkole ich nie lubi. Szczególnie, od kiedy nauczyciele powiedzieli nam, co znaczą ich teksty[7]. Krytyka faktycznie nie była przychylna. Detroit Free Press radziło rodzicom, by przyjęli z otwartymi ramionami Beatlesów czy Stonesów, bo przy Mothers Brytyjczycy wcale nie zagrażają ich dzieciom. Los Angeles Times nazwało album muzycznym surrealizmem – bez żadnej treści, za to z dwoma stronami „bełkotu”. Co ciekawe, w 1999 roku album otrzymał nagrodę Grammy Hall of Fame, a w 2003 Rolling Stone wpisał go na listę 500 najlepszych albumów wszechczasów.
Zappa od pierwszego do ostatniego albumu nie dał się zaszufladkować gatunkowo. Dobrym przykładem będzie tu Chunga’s Revenge z 1970 roku. Na płycie znalazły się utwory bluesowe (Road Ladies), awangardowe improwizacje (The Nancy and Mary Music), sporo popu (m.in. Tell me you love me), ale także jazz (Twenty small cigars) czy kompozycja w całości perkusyjna (The Clap). Album jest też pewnego rodzaju spuścizną po Hot Rats, biorąc pod uwagę, że wspomniany Twenty small cigars powstał podczas tej samej sesji nagraniowej, a zaangażowani w nagrywanie albumu muzycy (tworzący zespół o takiej samej nazwie – Hot Rats) byli odpowiedzialni za nagrania między innymi utworu tytułowego kolejnej płyty – Chunga’s Revenge. Za prawdziwą kontynuację Hot Rats (co sugerują już napisy na okładce) uznaje się jednak piętnasty album, utrzymany w mocno jazzowej konwencji, zawierający jedynie cztery kompozycje Waka/Jawaka. Utwór Big Swifty trwa ponad siedemnaście minut, a trwający ponad dziesięć utwór tytułowy jest dziś chętnie wykonywany przez uczniów prestiżowej uczelni muzycznej Berklee.
Ze względu na konflikty z wytwórnią Warner Bros. Records w 1977 roku Frank założył własną, Zappa Records i zawarł umowę z Phonogram Inc., odpowiedzialnym za dystrybucję płyt. Pierwszym wydanym przez nią albumem był Sheik Yerbouti z 1979. Komediowy charakter tekstów, jak i cały koncept sprawiły, że do dziś jest to najlepiej sprzedająca się płyta artysty (ponad 2 miliony egzemplarzy). Zawiera zarejestrowany w większości na żywo materiał z poprzednich lat. W 1980, po odmówieniu przez Phonogram wydania singla I Don’t wanna get drafted, Zappa ufundował Barking Pumpkin Records, inspirowaną kaszlem palacza jego żony. Co więcej, w logo znajduje się kot wypowiadający w języku Kanji słowa holy shit – w dosłownym tłumaczeniu. Pod szyldem warczącej dyni Frank wydał 21 własnych albumów, a także 2 albumy swojego syna, Dweezila.
Z odrzucanego przez krytyków freaka Zappa stał się geniuszem swoich czasów, o współpracy z którym – mimo trudnego charakteru nacechowanego autorytaryzmem – marzyło wielu artystów. Świat zawdzięcza mu odkrycie wirtuoza gitary – Steve’a Vaia, ucznia innego wybitnego gitarzysty, Joe Satrianiego. Vai wspomina dzień przesłuchań do zespołu Franka z niedowierzaniem. Miałem tylko 20 lat, pomyślałem - to szaleństwo! […] Kazał mi zagrać riff, a gdy go powtórzyłem, zagrać go w metrum 7/8, w stylu reggae i z dodatkowymi nutami. W końcu poprosił mnie o zagranie czegoś niemożliwego. Powiedziałem, że nie potrafię i kiedy już chciałem wyjść, powiedział, że jestem w zespole. A potem go przytuliłem[8]. Steve długo towarzyszył Frankowi na scenie – zapisał się nie tylko w pamięci fanów, ale również w twórczości. O jego ekscesach z groupies w czasie wspólnej trasy Zappa napisał w Stevie’s Spanking na płycie Them or us z 1984 roku.
Warto wspomnieć o kolejnym talencie Zappy, jakim było tworzenie filmów. Działalność w kinematografii miała swój początek dzięki Donowi Ceverisowi – nauczycielowi angielskiego, który pozwolił mu pracować przy westernie Run Home Slow. To właśnie za wypłacone z opóźnieniem honorarium Frank odkupił słynne Studio Z, w którym nagrywał z Beefheartem. Sam Beefheart również jest zamieszany w filmową karierę przyjaciela. Zappa napisał scenariusz do filmu sci-fi Captain Beefheart vs The Grunt People. Castingi do niego stały się przyczyną jednego z najsłynniejszych skandali z udziałem Franka oraz jego pobytu w więzieniu – o tym jednak nieco później. Najjaśniejszym punktem w temacie kina jest surrealistyczny film 200 motels, którego współtwórcą (jako reżyser i scenarzysta) jest sam Zappa. On i zespół Mother of Invention odpowiadają także za soundtrack, wydany jako oddzielny album. Obrazuje szaleństwa życia w trasie; zawiera niepowiązane ze sobą sceny, nagrania z koncertów MoI, a także nonsensowne animowane wstawki[9]. Został uznany za surrealistyczny dokument[10].
Co ze wspomnianymi kontrowersjami, poza, rzecz jasna, satyrycznymi tekstami i nieszablonowym sposobem bycia? Na przesłuchaniu do filmu Captain Beefheart vs The Grunt People pojawił się człowiek podstawiony przez policję. Nietuzinkowy wygląd Franka (bawełniane koszulki zamiast koszul i zbyt długie włosy), a także udostępnienie mieszkania samotnej, czarnoskórej matce stanowiły pretekst do inwigilacji. Wspomniany mężczyzna pojawił się ponownie, podając się za sprzedawcę samochodów używanych i zlecił Frankowi stworzenie filmu pornograficznego. Zamiast obrazu, Zappa zaproponował dźwięk i niczego nieświadomy montował taśmę ze zmiksowanymi odgłosami kopulacji – wszystkie symulowane – w cenie stu dolarów[11]. Mężczyzna nie wywiązał się z umowy – zamiast tego ujawnił tożsamość, taśmę skonfiskowano, a Frank trafił przed sąd. Dzięki ojcu został zwolniony z więzienia za kaucją.
Kontrowersje wokół Franka Zappy wzbudza, zwłaszcza w środowiskach feministycznych, stosunek do kobiet. W tekstach wielokrotnie wspomniane są jako obiekt seksualnych dewiacji (głównie sylwetki groupies spotykanych w czasie tras koncertowych). Co więcej, to Zappa odpowiada za stworzenie i produkcję muzyki grupy The GTO’s (Girls Together Outrageously ze słynną ikoną groupies lat 60-70 – Pamelą De Barres na czele. Zespół zagrał zaledwie kilka koncertów, w tym jako suport The Mothers of Invention.
Istotny jest udział Zappy w wojnie z cenzurą, a dokładniej organizacją PRMC (Rodzicielskiego Ośrodka Odnowy Muzyki). W periodyku Cashbox opublikował otwarty list do przemysłu muzycznego zatytułowany „Zwykły szantaż[12]”. Był on wynikiem oburzenia postawą ludzi, do których Edward Fritts, prezydent Krajowego Stowarzyszenia Stacji Radiowych, wystosował nakaz dostosowania się do wytycznych PRMC. Jako autor kontrowersyjnych, satyrycznych tekstów, Zappa napisał między innymi: „Jeśli jesteście artystami, pomyślcie, czy chcecie, by wasza następna płyta nosiła piętno potencjalnej obsceny? Czy ktoś was zapytał, czy chcecie spędzić resztę życia na przystosowywaniu tekstów do wyimaginowanych potrzeb modelowego 11-latka?”.
Co z poglądami politycznymi Franka Zappy? Trudno doszukiwać się tu kontrowersji. W stosunku do polityki był wobec niej dość zdystansowany – ewentualnie, jak wszystko, była tematem kolejnych muzycznych satyr. „Popieram Groucho Marxa, który powiedział: "Nie chcę należeć do klubu, który miałby takiego członka jak ja" – przyznał. Choć wiele działań Zappy było przejawem inteligentnego sprzeciwu i buntu, był zdania, że młodzież nie powinna marnować czasu na protestach, lecz w dorosłym życiu postarać się zmieniać świat o wiele skuteczniej, po studiach, jako lekarz czy prawnik[13]. Przez całe życie pozostał krytyczny wobec działalności autorytetów religijnych, społecznych czy centrów amerykańskiej władzy.
Wydawać by się mogło, że żyjący przez sporą część życia muzyk, tworzący w czasach hipisowskiej rewolucji, grający ciężkie w odbiorze, czasem psychodeliczne wręcz kompozycje, ma doświadczenia z narkotykami. Frank Zappa zawsze był jednak ich wielkim przeciwnikiem. Zdarzało mu się palić marihuanę, jednak narkotyków nigdy nie tolerował – do tego stopnia, że zażywanie ich groziło zostaniem wyrzuconym z zespołu (Zappie groziło to z Mothers of Inventions, ponieważ… niczego nie brał). Prawdziwym uzależnieniem Franka były papierosy. Nie jadał nawet zbyt dużo. „Lubię pieprz, tytoń i kawę – oto mój metabolizm”[14].
Frank Zappa to artysta kompletny. Choć był pełen sprzeczności, tworzył spójny obraz człowieka żyjącego w zgodzie z własnymi przekonaniami, a jego twórczość jest ich niepowtarzalną wizytówką. Jerry Innsert napisał, że geniusz Zappy każdy musi odkryć sam[15]. Klucz do zrozumienia jego sztuki tkwi w przesłuchaniu nie tylko tego, co brzmi przyjemnie i znajomo – utworów typu Black Napkins, Bamboozled by Love czy Muffin Man, ale również tych kabaretowo-szyderczych, fusion-jazzowych, lekkich, obraźliwych, nieprzyjemnych. Być może ktoś odnajdzie w nich to samo, co on znalazł w twórczości Varèse i rozpocznie przygodę z komponowaniem, do której – jak przekonuje sam Zappa – wystarczy tylko chęć tworzenia.
[2] Frank Zappa – Takiego mnie nie znacie, wyd. org. 1989, wyd. polskie 1996, ALFA, str 33
[3] Piotrowicz, Paweł - Artysta totalny. Mija 25. rocznica śmierci Franka Zappy, artykuł dla onet.pl
[4] Frank Zappa – Takiego mnie nie znacie, wyd. org. 1989, wyd. polskie 1996, ALFA, str. 167
[5]Wieczorek, Krzysztof. Frank Zappa przez pryzmat kilku albumów, In Rock, 12 września 2019.
[6] Frank Zappa – Takiego mnie nie znacie, wyd. org. 1989, wyd. polskie 1996, ALFA, str. 47
[7] Zappa, Frank. Freak Out! Back cover. V/V6-5005-2.
[8] Steve Vai talks about Zappa audiotion, wideo.
[9] Miles, 2004, Frank Zappa, p. 207
[10] Canby, Vincent (November 11, 1971). "Film: Frank Zappa's Surrealist '200 Motels'". The New York Limes,. 60.
[11]Frank Zappa – Takiego mnie nie znacie, wyd. org. 1989, wyd. polskie 1996, ALFA, str. 38
[12]Frank Zappa – Takiego mnie nie znacie, wyd. org. 1989, wyd. polskie 1996, ALFA, str 194
[13] Artysta totalny. Mija 25. rocznica śmierci Franka Zappy. – Paweł Piotrowicz
[14] Frank Zappa – Takiego mnie nie znacie, wyd. org. 1989, wyd. polskie 1996, ALFA, str 172
[15] Książka z muzyką. Frank Zappa. Jerry Innsert – witryna internetowa